Strona główna » Aktualności » „Witamy w domu”

„Witamy w domu”

Data publikacji: 29-07-2016 09:43



Kais Al-Ani, 19-letni bramkarz występujący dotychczas w juniorach starszych oraz w rezerwach Wisły Kraków, odbył swoje pierwsze zgrupowanie z reprezentacją Iraku. Był to pierwszy test młodego golkipera przed wyłonieniem kadry na zbliżające się eliminacje Mistrzostw Świata.


Bramkarz przebywał na zgrupowaniu od 15 do 24 czerwca w miejscowości Erbil. Podczas całego pobytu towarzyszył mu nieco inny rozkład zajęć niż zazwyczaj. Wszystko przez to, że dzień zaczynał około 15.00, a kończył późno w nocy. „Wszystko było z góry zaplanowane. Rano śniadanie - nie każdy z niego korzystał, więc jeśli ktoś nie jadł to mógł po południu zamówić posiłek w hotelowej restauracji. Później ćwiczyliśmy w hotelu: rozciąganie, siłownia, odnowa biologiczna. Następnie był czas na odprawę. O 19.30 obiad, trening na stadionie o 22.00, a po powrocie kolacja o 1.30. Godziny zajęć były dość późne ze względu na panujące upały” - wyjaśnia zawodnik Wisły Kraków. 

Wiele osób przed wylotem bramkarza do Iraku martwiło się o jego bezpieczeństwo. „Wiadomo, na początku była obawa, ale z czasem, gdy zobaczyłem jaka jest obsługa zgrupowania i miejsce, w którym jesteśmy, lęk znikał. Czułem się bezpieczny w stu procentach, mimo że moja osoba wzbudzała spore zainteresowanie, bo i blondyn, i zdecydowanie najlepsze warunki fizyczne w reprezentacji”.
 
Na zakupy
 
Czy golkiper spędzał czas wyłącznie na treningach oraz w hotelu? „Mieliśmy jeden dzień na wyjście do centrum miasta. Byliśmy na dużym bazarze i w centrum handlowym. Niestety, poza tym jednym akcentem, nie było czasu na większe zwiedzanie. Może przy kolejnych powołaniach będzie więcej wolnego, dzięki czemu bliżej zobaczę kraj mojego ojca” - zastanawia się Al-Ani.
 
Jak piłkarz ocenia poziom szkolenia w reprezentacji Iraku? Czy jest on podobny do tego w Wiśle Kraków? „Szczerze to nie mam na tyle doświadczenia w kwestii udziału w treningach reprezentacyjnych i pierwszej drużyny, żeby móc to jakoś porównać. Wiadomo, jest to kadra narodowa, tam pracuje się inaczej niż w klubie - bazuje się na tym, co wypracuje się w ligowych zespołach, a kadra to według mnie w dużej mierze podtrzymanie nabytych umiejętności. Myślę, że czas na porównania przyjdzie w momencie, gdy będę miał więcej odbytych treningów z pierwszą drużyną”.
 
Ile czasu może zająć przejście 100 metrów? Maksymalnie około minuty. Natomiast Al-Ani przekonał się o tym, że może to trwać znacznie dłużej - szczególnie gdy przed wejściem do autobusu czeka liczna rzesza kibiców. W Erbil bramkarz wzbudzał ogromne zainteresowanie wśród irackich fanów. „Faktycznie było to dla mnie coś nowego. Codziennie, kiedy wychodziłem z autobusu, witało mnie wielu kibiców, także podczas treningu wykrzykiwali: witamy w domu. Każdemu z nich starałem się poświecić chwilę na zdjęcie czy autograf. Z szatni do autokaru nie dało się przejść, tak samo było przed hotelem. Widziałem także, że iraccy fani stworzyli mój facebookowy fanpage, który szybko zdobył dużą liczbę polubień. Żartowaliśmy z moimi menadżerami z agencji Splendour, że po jednym zgrupowaniu w Iraku zna mnie więcej osób niż przez kilka lat trenowania w Polsce. Takie sytuacje jeszcze mocniej mobilizują mnie do wytężonej pracy. Chcę pokazać, że nie byłem tam tylko na chwilę”.  
 
Bez stresu
 
„Język piłki jest uniwersalny, ale ze wszystkimi porozumiewałem się po angielsku. Czasami starałem się po arabsku, bo przed zgrupowaniem poznałem kilkadziesiąt zwrotów stricte piłkarskich, które mogą mi się przydać na boisku. Z chłopakami z drużyny szybko złapaliśmy dobry kontakt, próbowali mi pomagać jak tylko mogli, na każdym kroku. Podobnie cały sztab szkoleniowy i obsługa kadry - dbali o mnie w każdej, nawet najmniejszej kwestii” - mówi zawodnik, który od urodzenia porozumiewa się w języku polskim.
 
Pierwsze wrażenie po wizycie w szatni kadry Iraku było pozytywne. Czy towarzyszyły mu jakieś dodatkowe emocje? „Szczerze to nie miałem żadnego stresu, wszedłem - a tam wszyscy uśmiechnięci i zadowoleni zaczęli mnie witać. Znajomości i relacje tworzyły się raczej przy okazji posiłków czy treningów w grupach. Ogółem wrażenia bardzo pozytywne”. 
 
„Nie będę ukrywał, że na początku było ciężko. Rzadko ćwiczy się w Polsce przy 35 stopniach, a tam była to codzienność. Dlatego treningi odbywały się możliwie późno. Wiadomo, że po dwóch-trzech dniach organizm się dostosował i było łatwiej” - przyznaje Wiślak.
 
Coś za coś
 
Drugi obóz szkoleniowy ma mieć miejsce w lipcu, jednak Al-Ani pozostanie przez ten czas w Polsce. „Jest to związane z przyznaniem wszystkich dokumentów, dotyczących obywatelstwa. Z tego co kojarzę, kolejny obóz będzie w sierpniu i sądzę, że na nim pojawię się już jako pełnoprawny członek irackiej kadry. Wiadomo, że lipiec to okres przygotowawczy do sezonu i chcę dać z siebie wszystko w Wiśle, aby pokazać, że zasługuję na treningi z pierwszą drużyną”.
 
Decydując się na grę w reprezentacji Iraku, Kais Al-Ani porzuca marzenia o grze z orzełkiem na piersi. Czy uważa, że podjął słuszną decyzję, zaczynając współpracę z iracką federacja? „Czas na oceny przyjdzie za jakąś chwilę. Wcześniej nie miałem sygnałów od szkoleniowców polskiej kadry, którzy trenują mój rocznik, iż biorą mnie pod uwagę. Na dziś uważam, że podjąłem właściwą decyzję i myślę, że każdy na moim miejscu zrobiłby to samo. Jest to dla mnie ogromna szansa, aby pokazać się szerszej publiczności”.
 
Agnieszka Żaczyk
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony