Strona główna » Aktualności » Wiślaccy tytani nieznacznie pokonani. Wisła - Lech 0:1

Wiślaccy tytani nieznacznie pokonani. Wisła - Lech 0:1

Data publikacji: 21-12-2018 22:30



Dwudziesta, czyli ostatnia w 2018 roku kolejka, dla Wiślaków oznaczała starcie z Lechem Poznań. Hit przedświątecznego weekendu przyciągnął na trybuny ponad 20 tysięcy kibiców, którzy nie mogli być rozczarowani atmosferą widowiska. A wynik? Ten niestety okazał się minimalnie niekorzystny - Biała Gwiazda po golu Pedro Tiby uległa 0:1. Ale, przyznajmy szczerze, za tę rundę Wiślakom niezależnie od tego wyniku należy się olbrzymi szacunek, który kibice krakowskiego klubu oddali im tuż po zakończonym meczu. Wiślacy, jesteście niesamowici!

 

Fot. Przemek Marczewski Fot. Przemek Marczewski

Przez miniony tydzień o Białej Gwieździe mówiło się bardzo dużo. Informacje o klubie z Reymonta były różne, niekiedy sprzeczne, ale jedno było pewne - to, że jedenastu zawodników, których od pierwszej minuty do gry desygnuje Maciej Stolarczyk zrobi wszystko, by raz jeszcze pokazać siłę Wisły.  Siłę, która widoczna była w wielu trudnych momentach sezonu. Siłę i jakość gry, którą wiślaccy wojownicy pokazywali mimo wszystkich przeciwności, z jakimi przyszło im się mierzyć w sezonie 18/19. Do końca roku - i być może poważnej zmiany - został tylko jeden mecz, w którym wygrana mogła wywindować Białą Gwiazdę tuż za ligowym podium. Nic dziwnego, że gladiatorzy z Krakowa od początku próbowali zagrozić bramce Matúša Putnocký’ego, który zastąpił Jasmina Buricia między słupkami zespołu Adama Nawałki - powitanego przy R22 gromkimi brawami. Podobne czekały na Zdenka Ondráška, który w przerwie zimowej zamieni Kraków na Dallas i przeniesie się do MLS. Kobra odebrał pamiątkową tablicę i pożegnał się z fanami, którzy zawsze będą czekali na niego z otwartymi ramionami. Potem najważniejsze było już tylko to, co działo się na placu gry.

Taktyczne szachy
 
Już w 5. minucie ofensywny wypad lewą flanką zainicjował Rafał Pietrzak, który płaskim podaniem szukał grającego od pierwszej minuty na szpicy Marko Kolara. Chorwata uprzedził jednak Czarnogórzec, Nikola Vujadinović, ofiarnym wślizgiem wybijając futbolówkę spod nóg napastnika Wisły. Odpowiedź poznaniaków mogła być piorunująca i przypadkowa zarazem - Marcin Wasielewski dośrodkował tak, że piłka nabrała zaskakującej dla Mateusza Lisa paraboli i ostemplowała poprzeczkę. Kilkadziesiąt sekund później osamotniony w ataku Jakub Bartkowski zdecydował się na strzał lewą nogą, ale piłka poszybowała nad bramką. Kolejną okazję na zdobycie gola mieli Lechici, ale po drobnym nieporozumieniu Lisa z Arseniciem i strzale Klupsia, chorwacki stoper wybił piłkę sprzed bramki Wisły. 
 
Drugi kwadrans od mocnego uderzenia mógł rozpocząć Martin Košťál, lecz jego dokręcany strzał z narożnika pola karnego nieznacznie minął lewy słupek bramki Putnocký’ego. Chwilę później chwile grozy pod własną bramką przeżył Lis, który źle przyjął piłkę, przez co bliski dopadnięcia do niej był Gytkjær, lecz na szczęście skończyło się na strachu, gdyż golkiper minimalnie ubiegł Duńczyka. Dwie minuty później licznie zgromadzona widownia mogła być świadkiem bramki sezonu, gdy Pedro Tiba po zbyt krótkim wybiciu Wasilewskiego przyjął piłkę na klatkę piersiową i wypalił z woleja - piłka zatrzymała się tylko na górnej siatce. Ostatnim akcentem przedziału 15-30 w pierwszej połowie był niecelny strzał Halilovicia po złym rozegraniu akcji przez Lecha. Niedokładność zespołu Adama Nawałki była zaskakująca, ale Wiślacy nie potrafili przekuć jej na gola.
 
O jeden gol w plecy
 
Trzeci kwadrans toczył się w najlepszym tempie, a oba zespoły stworzyły sobie po jednej dogodnej okazji. Najpierw w 34. minucie z dystansu huknął João Amaral, a Lis odbił piłkę nieco do boku, a nieco przed siebie, z czego chciał skorzystać Gytkjær. Duńczyk główkował celnie, ale Lis wyciągnął się jak struna i przeniósł futbolówkę nad bramkę. Dopiero wówczas sędzia liniowy pokazał, że napastnik Lecha był na ofsajdzie. Pięć minut później po centrze Rafała Pietrzaka niepilnowany Marcin Wasilewski główkował w światło bramki, ale Putnocký sparował futbolówkę na poprzeczkę. Futbolówka wróciła w pole i z bliska chciał ją wepchnąć do siatki Dawid Kort - ta sztuka mu się jednak nie udała, gdyż słowacki golkiper zatrzymał piłkę na linii bramkowej. 
 
Na jeszcze więcej emocji fani czekali w drugiej połowie - i ta zaczęła się od przebojowej szarży Marko Kolara i uderzenia zza szesnastki, które pewnie złapał golkiper Lecha. W 52. minucie kąśliwy strzał z dystansu oddał Wojtkowski, ale i jego próba nie znalazła drogi do siatki. Siedem minut później po dośrodkowaniu Trałki celnie główkował Gytkjær, ale i tym razem Lis pofrunął w pięknym stylu i zbił piłkę do boku. Sztuka ta golkiperowi Białej Gwiazdy nie udała się w 75. minucie - wtedy to po zamieszaniu w polu karnym Wisły futbolówka trafiła pod nogi Pedro Miguela Amorima Pereiry da Silvy, znanego bardziej jako Pedro Tiba. Portugalczyk mierzonym płaskim strzałem z linii pola karnego trafił w sam prawy narożnik bramki i nie dał szans Lisowi. 
 
Najmłodszy debiut!
 
Wiślacy musieli wziąć się za odrabianie strat. W tym celu wpuszczony został Maciej Śliwa, dla którego był to debiut w barwach Białej Gwiazdy. Tym samym „Śliwka” stał się najmłodszym piłkarzem wisły, który w tym sezonie pojawił się na murawie. Jest on bowiem urodzony 22 maja 2001 roku. Chwilę po wejściu na boisku Śliwy pięknym strzałem popisał się Košťál, lecz na świetnie dysponowanego Putnocký’ego było to za mało. Słowacki bramkarz poszybował wysoko w powietrze i zbił piłkę na rzut rożny. Niestety na więcej Wiślaków nie było stać i tym razem wiślaccy tytani zostali nieznacznie pokonani, co nie przeszkodziło kibicom Wisły odśpiewać im utwór „We Are the Champions”. Bo prawda jest taka, że za tę rundę Wiślakom taki utwór za tę rundę się należał! Dzięki, Panowie!
 
Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1 (0:0)
0:1 Tiba 75’ 
 
Wisła: Lis - Bartkowski, Wasilewski, Arsenić, Pietrzak - Basha (62’ Plewka), Halilović - Wojtkowski (86’ Śliwa), Kort (90+2’ Palčič), Košťál - Kolar 
 
Lech: Putnocký - Wasielewski, Rogne, Vujadinović, Kostewycz - Trałka, Tiba - Klupś (82’ Tomasik), Amaral (90+2’ Sobol), Makuszewski - Gytkjær (76’ Tomczyk)
 
Sędziował: Paweł Raczkowski z Warszawy
 
Widzów: 22 491
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA 


do góry strony