Strona główna » Aktualności » Tak gra Podbeskidzie

Tak gra Podbeskidzie

Data publikacji: 25-02-2016 11:03



Już w sobotę piłkarze Białej Gwiazdy staną przed kolejną szansą na pierwsze wiosenne zwycięstwo. O godzinie 20:30 podopieczni Tadeusza Pawłowskiego zmierzą się na własnym boisku z zajmującym 15. lokatę Podbeskidziem Bielsko-Biała, które w ostatniej kolejce sensacyjnie pokonało poznańskiego Lecha aż 4:1. 


Drużyna dowodzona przez Roberta Podolińskiego szybko otrząsnęła się po porażce z Lechią 0:5 i w pierwszym, rozgrywanym przed własną publicznością spotkaniu w 2016 roku, gładko uporała się z mistrzem Polski, odnosząc zarazem pierwsze zwycięstwo u siebie w całym sezonie. Wisła, która dotychczas tylko dwa razy na swoim boisku zdobyła komplet punktów, będzie chciała przerwać niechlubną serię ośmiu meczów bez wygranej.
 
Nieciekawą sytuację Wisły pogarsza fakt, iż krakowianie zagrają bez swoich podstawowych stoperów: Arkadiusza Głowackiego i Richarda Guzmicsa. Na szczęście dla Wiślaków w składzie Górali będzie konieczna ważna zmiana – najlepszego w meczu z Lechem Adama Mójtę z sobotniego meczu wykluczyła czwarta żółta kartka w obecnych rozgrywkach. Lewego obrońcę zastąpi najprawdopodobniej Frank Adu Kwame. Kto jeszcze, oprócz Ghańczyka, wystąpi w sobotnim pojedynku? Zapraszamy na analizę taktyczną bielszczan.
 
Bramka:
W pierwszym wiosennym meczu pomiędzy słupkami stanął były gracz Wisły, Wojciech Kaczmarek, który jednak spotkania z Lechią nie zapamięta zbyt dobrze. Dwumetrowy golkiper aż pięć razy wyciągał piłkę z siatki, przez co stracił miejsce w pierwszej jedenastce na rzecz Emilijusa Zubasa. 25-letni Litwin, który sześć razy wystąpił w swoich ojczystych barwach, w spotkaniu przeciwko Lechowi spisał się bardzo dobrze, czym najprawdopodobniej na dłużej zapewnił sobie miejsce w podstawowym składzie. Bramkarz, pamiętany przez kibiców także z czasów gry w barwach GKS-u Bełchatów, jest pewnym punktem swojej drużyny i jak dotychczas czterokrotnie udało mu się zachować czyste konto.
 
Linia obrony:
W formacji defensywnej nastąpi najpewniej jedna, wspomniana wyżej zmiana. Frank Adu Kwame na lewej obronie zastąpi Adama Mójtę, najlepszego asystenta drużyny Górali. Z 30-latkiem w składzie tylko raz Podbeskidziu udało się wygrać. Znany ze swoich ofensywnych rajdów Adu Kwame nie zawsze nadąża z powrotem za akcjami rywali, co skrzętnie mogą wykorzystać Wiślacy. Dwójkę stoperów stanowić będą zawodnicy pozyskani przez trenera Podolińskiego w zimowym okienku transferowym – Jozef Piacek i Paweł Baranowski. Ten pierwszy, rutynowany Słowak, niemal całą swoją karierę spędził w słowackiej Żylinie, z którą występował nawet w Lidze Mistrzów. Baranowski natomiast wraca do Polski po niezbyt udanej przygodzie w niemieckim Erzgebirge Aue. Na prawej flance zagra najstarszy z graczy Górali, Marek Sokołowski, pełniący funkcję kapitana drużyny spod Klimczoka. 
 
Linia pomocy:
Po pauzie za ósmą i dziewiątą żółtą kartkę do składu wróci zapewne Japończyk Kohei Kato, który przed sezonem przywędrował z czarnogórskiego Rudaru Plevija. Gdyby jednak trener Podoliński uznał, że zwycięskiego składu się nie zmienia, od pierwszych minut zagra Mateusz Możdżeń, reprezentujący niegdyś barwy Lecha Poznań i Lechii Gdańsk. Na pozycji defensywnego pomocnika jednemu z dwóch wymienionych wyżej graczy partnerować będzie Adam Deja, który wciąż czeka na swoją premierową bramkę w Ekstraklasie. Na  tzw. „dziesiątce” zaprezentuje się najprawdopodobniej Mateusz Szczepaniak, najskuteczniejszy piłkarz Podbeskidzia, z siedmioma bramkami na koncie. Debiutujący w tym sezonie w Ekstraklasie były zawodnik Auxerre i Miedzi Legnica jest bez wątpienia jednym z odkryć rozgrywek. W dużej mierze to na nim opiera się ofensywa Górali. Swoje trzy grosze dorzucić jednak mogą lewoskrzydłowy Damian Chmiel, powracający do gry po ciężkiej kontuzji, a także Jakub Kowalski, który w spotkaniu z Lechem przypieczętował wynik meczu na 4:1. 
 
Atak:
Podstawowym napastnikiem Podbeskidzia, który z ławki obejrzał wyłącznie jedno spotkanie, jest były król strzelców Ekstraklasy, 33-letni Robert Demjan. Słowak, który sezon 2012/2013 zapamięta do końca życia, przypomniał sobie swoje najlepsze czasy pod Klimczokiem i w obecnych rozgrywkach już sześciokrotnie pokonywał bramkarzy rywali. Do wyrównania swojego najlepszego osiągnięcia Demjanowi brakuje jeszcze osiem bramek, na których uzyskanie pozostało mu czternaście kolejek. Słowacki napastnik ma duże szanse, by dobić do dwucyfrowego licznika goli w tym sezonie, jednak jego chimeryczność może przeszkodzić mu w przebiciu swojego rekordu. 
 
Dla obu drużyn sobotnie starcie będzie tym z gatunku o sześć punktów. Żadna z drużyn nie może pozwolić sobie na porażkę, żadna nie będzie cieszyła się z remisu. Być może dzięki temu obie ekipy będą nastawione na atak. Czy tak się stanie? By się przekonać, nie pozostaje nam nic innego, tylko czekać na pierwszy gwizdek sędziego, punktualnie o 20:30.
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony