Strona główna » Aktualności » Rysiek i spółka ogrywają Austrię

Rysiek i spółka ogrywają Austrię

Data publikacji: 14-06-2016 21:36



90 minut na placu gry i zwycięstwo - tak zmagania w Euro 2016 rozpoczął Richard Guzmics. Reprezentacja wiślackiego obrońcy wygrała z wyżej notowaną Austrią 2:0 i sprawiła sporą niespodziankę.


Pierwsza połowa nie dostarczyła zbyt wielu wrażeń, bo udanych akcji było jak na lekarstwo, a na dodatek piłka znajdowała się głównie w środkowej strefie boiska. Choć to Węgrzy mogli zacząć ten turniej w wymarzony sposób, bo już w 2. minucie David Alaba po dobrym uderzeniu trafił w słupek. Austriacy całkowicie zepchnęli rywali do defensywy i sprawili, że ci nie mogli nawet wyjść z własnej połowy. Ale po kilku minutach osłupienia „Madziarzy” w końcu zaczęli grać w piłkę i parę ich akcji mogło się podobać. Końcówka znowu dla piłkarzy Marcela Kollera, ale ostatecznie remis do przerwy to sprawiedliwy wynik. Żadna z drużyn nie potrafiła rozwinąć skrzydeł i pokazać czegoś ekstra. Kilka minut dominacji graczy w czerwonych koszulkach to trochę za mało, by wyjść na prowadzenie w tak prestiżowym turnieju.

Po zmianie stron mecz wreszcie nabrał rumieńców. Co ciekawe - głównie za sprawą Węgrów, a nie faworyzowanych Austriaków. W końcu widoczny był Dzsudzsak, który coraz częściej szukał w polu karnym Adama Szalaia. Wreszcie napastnik Hoffenheim dopiął swego i mógł cieszyć się ze zdobycia bramki. Zresztą w pełni zasłużonej, bo w drugiej połowie Alaba i spółka nie zaprezentowali futbolu godnego finalisty mistrzostw Europy, a na dodatek po otrzymanej czerwonej kartce wyszli zbyt wysoko i byli łatwym łupem dla przeciwników.
 
Siła spokoju i dwa „kamyczki”
 
To także zasługa Richarda Guzmicsa, który pokazał się z naprawdę dobrej strony. Defensor Wisły imponował zwłaszcza siłą i spokojem pod własną bramką. Nie bał się grać na pograniczu faulu i często wychodził zwycięsko z fizycznych pojedynków czy zwarć z rywalami. W dodatku dziś ponownie królował w powietrzu. A roboty miał sporo, bo Austriacy wykonali w tym spotkaniu niezliczoną liczbę wrzutek - w polu karnym czaił się przecież między innymi Marko Arnautović. Większość podań nie dochodziła jednak do adresata.
 
Jedyny kamyczek do ogródka „Ryśka” to dwa kiksy, które jednak nie skończyły się tragicznie dla jego zespołu, więc po prostu lepiej je przemilczeć. W końcu zwycięzców się nie sądzi, a przecież Guzmics właśnie uczynił wielki krok ku 1/8 finału. Gratulacje i czekamy na więcej! Kolejny sprawdzian dla zawodnika Wisły już w sobotę. Rywalem Węgrów będzie Islandia.
 
Michał Hardek
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony