Strona główna » Aktualności » Ramirez: Moi chłopcy dali z siebie wszystko

Ramirez: Moi chłopcy dali z siebie wszystko

Data publikacji: 03-12-2017 21:10



„W pierwszej połowie kontrolowaliśmy przebieg meczu, z niej jestem zadowolony. Potem nastąpiła okoliczność która bardzo wybiła nas z rytmu i zburzyła nasze podejście psychologiczne. Negatywnym bohaterem meczu ponownie był asystent VAR” - dosadnie rozpoczął pomeczową konferencję prasową trener Wisły, Kiko Ramírez.

fot. Przemek Marczewski fot. Przemek Marczewski

A skoro rzekło się słowo o wideoweryfikacji, czujni dziennikarze zaczęli dociekać, czy zdaniem trenera nie było mowy o rzucie karnym. „Przede wszystkim w VAR-ze zawodzi forma. Działamy dwie minuty po danej sytuacji, a nie od razu - to nie do pomyślenia. Przerwijmy akcję od razu i przeanalizujmy sytuację, a nie czekajmy dwie minuty. Takie wykorzystanie po pewnym czasie niszczy psychologicznie, jeżeli zostanie podjęta decyzja przeciwko drużynie. Podkreślam, że nie krytykuje tu sędziów, tylko przepis o momencie użycia VAR-u” - wyjaśnił Hiszpan. 

Wątpliwości ciąg dalszy
 
„Sędziowie nie do końca radzą sobie z procedurą wykorzystania VAR-u. Tak było w meczu z Sandecją, gdy Carlitosowi anulowano gola już po zmianie. Zmiany już nie dało się anulować, a wszystko było bo gwizdku. Co wtedy mam zrobić? Jako trenerzy jesteśmy w patowej sytuacji - nie wiemy, jak postąpić. Co by było, gdyby był to mecz, w którym jeden gol może decydować? W tenisie jest wątpliwość - przerywamy mecz od razu, w piłce nożnej tak nie jest - i to rodzi problemy” - kontynuował. 
 
Wisła zagrała dwie zupełnie różne połowy. Trener najbardziej żałował tego, że pierwsza nie zakończyła się wyższym zwycięstwem. „Uważam, że po tym, jak strzeliliśmy bramkę, mieliśmy kilka kolejnych akcji do podwyższenia wyniku. Ich bardzo szkoda. Dopiero po karnym zdecydowanie zmienił się przebieg meczu - bardzo na naszą niekorzyść”.
 
Wybiegani i walczący
 
Mimo gry w dziesięciu po czerwonej kartce dla Arkadiusza Głowackiego, krakowianie rzucili się do ataku i niewiele brakło, by wyszarpali choćby punkt. „Z przygotowania fizycznego moich podopiecznych jestem bardzo zadowolony. Myślę, że moi chłopcy dali z siebie wszystko. Ten mecz należy czytać z innej strony - po zejściu Głowackiego piłkarze próbowali dać z siebie jeszcze więcej i zniwelować liczbową różnicę wybieganiem. Było blisko remisu i szkoda, że nie udało się go osiągnąć” - żałował Ramírez.
 
Opiekuna Białej Gwiazdy martwiło też to, że Górnicy znani z doskonałego wykonywania stałych fragmentów gry po raz kolejny pokonali bramkarza Wisły po kornerze. „Przerwa VAR nie zdejmuje odpowiedzialności za kolejne stracone gole. Cały tydzień ćwiczyliśmy rzuty rożne, a jednak piłkarze Górnika nas przechytrzyli. To bardzo silna drużyna, nie przez przypadek są oni liderem” - przyznał 47-latek.
 
Defensywa Wisły po raz drugi w tym tygodniu zakończyła mecz z trzema straconymi bramkami. Kiko Ramírez jednak uspokaja. „Myślę, że nie powinniśmy się martwić słabością defensywy. To nie wina obrony, ale wielu rzeczy, które się na to złożyły. Patrzymy na defensywę bardziej długofalowo niż przez pryzmat dwóch ostatnich, bardzo dziwnych spotkań”.
 
Motywacja do lepszej pracy
 
Hiszpan nie doszukiwał się też winnych porażki z Górnikiem, choć dziennikarze wskazywali na golkipera Białej Gwiazdy. „Futbol to gra błędów, Buchalik wiele meczów zagrał bardzo dobrych i nie mogę go karać za indywidualny błąd. Zadaniem trenera jest motywowanie zawodników - zamiast krytyki lepsza jest motywacja, dlatego będę motywować „Buchala” do lepszej pracy” - uciął temat opiekun Wisły.
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony