Strona główna » Aktualności » Porębski: Na takie chwile długo się pracuje

Porębski: Na takie chwile długo się pracuje

Data publikacji: 23-11-2016 09:51



„Debiut w Wiśle w ekstraklasie był moim marzeniem. To, że zagrałem parę minut nic nie znaczy, jeśli nadal nie będę ciężko i z dużą wiarą pracował zarówno na treningach, jak i w meczach” - podkreśla skromnie 18-letni Przemysław Porębski, który w ostatnim spotkaniu po raz pierwszy wystąpił w wiślackich barwach w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Fot. Przemek Marczewski Fot. Przemek Marczewski

W wieku 18 lat doczekałeś się debiutu w pierwszej drużynie Białej Gwiazdy. Co czułeś przed tym ważnym dla każdego piłkarza momentem - gdy dowiedziałeś się, że pojawi się szansa na wejście na boisko i tuż przed wkroczeniem na murawę?

Czułem się super. To było marzenie, aby w końcu zadebiutować w Wiśle w rozgrywkach ekstraklasy. Wiem, że to dopiero początek, ale trzeba cieszyć się takimi chwilami, bo wiele się na nie pracuje.
 
Z Wisłą związany jesteś już "od ośmiolatka". To była Twoja świadoma decyzja czy wówczas podjęli ją rodzice? Przez lata pojawiały się wątpliwości, czy to właśnie Biała Gwiazda powinna być Twoimi barwami?
 
Chciałem po prostu zacząć trenować w jakimś klubie z kolegami, a pamiętam, że był wtedy nabór do mojego rocznika w Wiśle Kraków. Nie miałem żadnych wątpliwości. Dobrze czułem się tu od początku i trafiałem zwykle na bardzo wartościowych trenerów, którzy ciągle pomagali mi w piłkarskim rozwoju, jestem im za to wdzięczny.
 
Jak traktujesz tę szansę? To bardziej wstęp do walki o kolejne minuty w pierwszym zespole czy motywacja do dalszej ciężkiej pracy w ekipie juniorów starszych?
 
To raczej znak, że to co robię idzie w dobrym kierunku, muszę ciągle ciężko pracować tak jak dotychczas. Nieważne gdzie gram - zawsze muszę dawać z siebie wszystko, bo żadnego treningu, ani meczu nie powtórzę i zdaję sobie z tego sprawę.
 
Były sms-y i wiadomości z gratulacjami? Jak koledzy z drużyny CLJ-u przyjęli Twój występ?
 
Tak, dużo osób mi gratulowało. Jest to bardzo miłe i doceniam to, ale podchodzę do tego na spokojnie. To, że zagrałem parę minut nic nie znaczy jeśli nadal nie będę ciężko i z dużą wiarą pracował zarówno na treningach, jak i w meczach. Koledzy gratulowali, ale głównie to była „szyderka” - tak jak to wygląda w szatni. (uśmiech)
 
I chyba tylko moment na debiut mógłby być lepszy..? Mecz przegrany 2:6 trudno będzie wyłącznie dobrze wspominać...
 
Zgadza się. Na pewno moment debiutu mógł być lepszy, ale nie miałem wpływu na to przy jakim wyniku wejdę, bardzo mi szkoda takiego rezultatu.
 
Co dalej? Teraz pozostaje marzyć o domowym debiucie w pierwszej ekipie?
 
Z pewnością muszę nadal ciężko pracować, to fundament do rozwoju i gry w pierwszej drużynie. Marzę o domowym debiucie, przy naszych kibicach, ale muszę skoncentrować się na grze w zespole juniorów i tam udowadniać swoją dobrą dyspozycję trenerom Jopowi oraz Sobolewskiemu. Uważam, że taka droga jest najlepsza.
 
Rozmawiał Damian Juszczyk
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony