Strona główna » Aktualności » Po latach z Michaelem Thwaitem: Żałuję odejścia z Białej Gwiazdy

Po latach z Michaelem Thwaitem: Żałuję odejścia z Białej Gwiazdy

Data publikacji: 11-07-2018 15:06



Z kim Australijczyk najbardziej trzymał się w wiślackiej szatni? Dlaczego musiał tłumaczyć się swojej żonie przez telefon? Czym różni się A-League od Lotto Ekstraklasy? O tym wszystkim w ramach cyklu „Po latach” opowiedział były piłkarz Białej gwiazdy Michael Thwaite, który już na początku rozmowy wspomniał o dużej tęsknocie za naszym pięknym miastem.


Dlaczego w 2006 roku postanowiłeś skorzystać z oferty naszego klubu?
 
Zdecydowałem się dołączyć do Wisły z powodu osoby Dana Petrescu. Czułem, że to właściwy czas, by opuścić Rumunię. Poza tym chciałem spróbować swoich sił w europejskich pucharach, a Biała Gwiazda mi taką szansę dawała poprzez awans do Pucharu UEFA. Szkoda, że kilka dni po pozytywnym rozpatrzeniu sprawy przez FIFA i wydaniu mi pozwolenia na grę, rumuński szkoleniowiec został zwolniony.
 
Jak wyglądał twój pierwszy dzień w Krakowie?
 
Pamiętam jedzenie ciepłych obwarzanków i żurku na ulicach pięknego centrum waszego miasta. Było wówczas bardzo zimno z powodu padającego śniegu.
 
Dobrze pamiętasz swój debiut w derbach Krakowa?
 
To było niesamowite uczucie wejść z ławki i zadebiutować w meczu wywołującym takie wrażenia. Cały stadion żył i był naprawdę głośny. Bardzo dobrze, że wygraliśmy tamten mecz 3:0.
 
Z kim trzymałeś się w wiślackiej szatni? Jak wyglądała wtedy drużyna? Jeśli masz jakaś fajną historię, możesz opowiedzieć. 
 
Moimi najlepszymi kumplami w drużynie byli Jacob Burns, Jean Paulista oraz Cléber. Wszyscy w drużynie byli wspaniałymi profesjonalistami. Pamiętam raz jak ja i Jacob znaleźliśmy się w poważnych kłopotach. Nasze żony były w Australii, a my siedzieliśmy w restauracji pod ziemią i nie mogliśmy odebrać. Później oboje próbowaliśmy wytłumaczyć się im przez telefon i trwało to aż do powrotu do domu.
 
Jak wspominasz swoich trenerów podczas pobytu w Krakowie?
 
Mieliśmy bodajże 5 trenerów podczas moich 18 miesięcy w klubie, więc można powiedzieć, że to był bardzo niestabilny okres dla Wisły. Tak częste roszady wpływały również na wyniki. Czasami jeden trener potrzebuje Cię w zespole, a inny nie. „To właśnie futbol”. Tak zresztą nazywa się mój nowy projekt mentoringowy. Na pewno bardzo szanuję Kazimierza Moskala i do dziś pamiętam, że jest klubową legendą.
 
Na czym polega „To właśnie futbol”?
 
Piłka nożna to wszystkie dobre i złe rzeczy które doświadczamy, a do tego dochodzi również szara strefa, która nie zawiera ani pozytywnych elementów ani negatywnych. „To właśnie futbol” będzie moją firmą o profilu mentoringowym, mającą na celu pomóc atletom wejść w profesjonalny sport, a potem bez problemów z niego wyjść. Moją misją jest pomoc w tworzeniu zmiany myślenia na te tematy.
 
Jakie są twoje najlepsze wspomnienia związane z Wisłą?
 
Moje najlepsze wspomnienia są związane z fanami, którzy mieli do nas ogromny szacunek, a jednocześnie dużo od nas wymagali. Lubiłem ich przyśpiewki, a także dzięki nim stadion co mecz mienił się różnymi kolorami. Wydaje mi się, że podobało im się jak założyłem raz „siatkę” piłkarzowi Sevilli. Żałuję odejścia z Białej Gwiazdy w 2008 roku, powinienem wówczas zdecydować się tylko na wypożyczenie. Byłem szczęśliwy w Krakowie, gdzie podpisałem pięcioletni kontrakt. Gdy jesteś świeżo po dwudziestce, chcesz grać w każdym kolejnym meczu. A czasami musisz usiąść, posłuchać i nauczyć się czegoś nowego. Właściwie cała podstawowa czwórka linii obrony Wisły była piłkarzami reprezentacji i powinienem być bardziej cierpliwy, jeśli chodzi o szanse na grę. 
 
Czym różni się liga australijska od polskiej ekstraklasy?
 
Polska liga jest bardziej techniczna niż australijska, ale wymaga mniej biegania. A-League jest bardzo fizyczna, a z roku na rok poprawia się również w aspekcie taktycznym. Najlepszym piłkarzem w lidze australijskiej w minionym sezonie był Adrian Mierzejewski, co mówi dużo w kontekście porównywania naszych lig. W Australii warunki są inne niż w Polsce, przez upały murawy są bardzo twarde. Kontratakujące drużyny zawsze radzą sobie lepiej, ponieważ jest wiele momentów przejściowych w grze. 

Przed końcem kariery zaliczyłeś roczny epizod w Chinach, gdzie w ostatnich latach przyszło wielu świetnych piłkarzy.
 
Miałem duże szczęście grać w Chinese Super League. W wieku 33 lat jako defensywny pomocnik zagrałem w 25 meczach ligowych i zdobyłem 3 gole. Większość zespołów miała 5 obcokrajowców, którzy stanowili kręgosłup drużyny. Gra w Chinach polegała na bieganiu od jednego pola karnego do przeciwnego i wdawaniem się mnóstwo pojedynków z przeciwnikami z różnych krajów. Miałem okazje się zmierzyć z wieloma klasowymi rozgrywającymi oraz napastnikami. Wydaje mi się, że Conca z drużyny Shanghai SIPG trzy razy założył mi siatkę podczas jednego meczu.
 
Jak opisałbyś swoją przygodę z reprezentacja Australii?
 
Jestem wdzięczny, że dostałem okazję trzynastu występów dla „Socceroos” i współuczestniczyłem w trzech kampaniach eliminacji do mistrzostw świata. To było wspaniałe uczucie być częścią „złotego pokolenia”, które awansowało na mundial po 32 latach przerwy. Osiągnięcie balansu pomiędzy regularną grą w klubie i reprezentacją było dla mnie trudnym wyzwaniem, jako że jedno z nich zawsze cierpiało, gdy grałem dobrze. Na przykład gdy w 2007 roku pojechałem na Asia Cup, wróciłem później do Wisły i przez to grałem głównie w rezerwach. Oczywiście trzymałem kciuki za naszych podczas mistrzostw świata w Rosji, ale niestety znowu odpadliśmy po fazie grupowej. 
 
Krzysztof Pulak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
 


do góry strony