Strona główna » Aktualności » (Nie)Zapomniani Wiślacy - Henryk Maculewicz

(Nie)Zapomniani Wiślacy - Henryk Maculewicz

Data publikacji: 14-11-2016 11:18



Członek „jedenastki stulecia” Wisły Kraków, postawny stoper o niesamowice mocnym uderzeniu - którym zaskakiwał bramkarzy nawet w Pucharze Europy - absolwent zarówno AGH, jak i Akademii Wychowania Fizycznego. O kim mowa? O Henryku Maculewiczu - jednym z symboli Białej Gwiazdy lat 70.


Urodził się 24 kwietnia 1950 roku w miejscowości Grudza pod Jelenią Górą. Treningi piłkarskie rozpoczął w BKS-ie Bolesławiec, a gdy zdecydował się na studia pod Wawelem, rozpoczął grę dla Garbarnii. Jeden sezon w barwach jednokrotnego mistrza Polski wystarczył, by zwrócić na siebie uwagę Wisły. Mimo nie najlepszych początków (samobój w pierwszym spotkaniu z białą gwiazdą na piersi) i nieprzekonywującego pierwszego sezonu, „Koniu” zdołał jednak wywalczyć miejsce w podstawowym składzie na długie lata. A skąd ten przydomek?

Potężne nogi
 
„Mówiliśmy na niego ‘Koń’, bo dysponował bardzo silnym uderzeniem z dystansu. Potrafił strzelać prawie z połowy boiska, co pokazał w bardzo ważnym meczu ze Zbrojovką Brno. Piłka naprawdę leciała tak, jakby to koń w nią kropnął” - opowiada trener Kazimierz Kmiecik; kolega Maculewicza z zespołu, a dziś członek sztabu szkoleniowego i żywa legenda klubu z Reymonta. Wspomniane trafienie rosłego defensora dało Wiśle awans do ćwierćfinału ówczesnego odpowiednika Ligi Mistrzów, a pamiętajmy, że w tamtych czasach grali dużo mniej ofensywnie niż obecnie.
 
„Heniek zawsze był bardzo silny. Posiadał niesamowicie mocne nogi i rywalom niebywale trudno było go przepchnąć czy przewrócić” - komplementuje byłego kompana z drużyny wiślacki symbol. Nic dziwnego więc, że po pewnym czasie zaczął pojawiać się na zgrupowaniach kadry. „W reprezentacji się minęliśmy. Heniek był w niej troszkę później. Dopiero wchodził do Wisły, gdy byłem powoływany”.
 
Szczególnie udany dla Maculewicza był 1978 rok, gdy zdobył mistrzostwo Polski z Wisłą, a potem reprezentował biało-czerwone barwy w wyjściowym składzie podczas argentyńskiego Mundialu. Choć była to dla niego trudna próba, bo wystawiano go nie na jego nominalnej pozycji.  „W klubie zawsze grał jako stoper, ale rzeczywiście u selekcjonera Gmocha występował na boku obrony” - przyznaje trener Kmiecik. „Koniu” jednak podołał zadaniu, a Polacy skończyli Mistrzostwa na 5. miejscu.
 
Faworyzowany za... wyższe wykształcenie?
 
Złośliwi do dziś uważają, że defensor Białej Gwiazdy był faworyzowany przez Jacka Gmocha za... akademicką przeszłość. Zasłużony trener bardzo lubił pracować z wykształconymi zawodnikami, a Maculewicz niewątpliwie do nich należał. Ukończył zarówną krakowską AWF, jak i Akademię Górniczo-Hutniczą, a egzamin dyplomowy na niej zdawał dzień po meczu z Celticiem Glasgow.
 
Najcięższą walkę rosły stoper stoczył jednak poza boiskiem, a było to już po zakończeniu kariery, gdy został trenerem gabońskiego klubu CSB Batevall. Wskutek nieszczęśliwego wypadku wpadł pod ciężarówkę z żandarmerią wojskową, ale cudem udało mu się ujść z życiem, a po kilku latach intensywnego leczenia znowu zamieszkał na stałe w Polsce.
 
Krzysztof Pulak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony