Strona główna » Aktualności » Mundialowa Gorączka - grupa B

Mundialowa Gorączka - grupa B

Data publikacji: 08-06-2018 13:13



Po grupie A, jak nakazuje logika, przyszła pora na grupę B, w której zagra przynajmniej kilku kandydatów do tytułu najlepszego gracza turnieju. Obecni mistrzowie Europy, ich poprzednicy oraz mistrzowie świata sprzed ośmiu lat, jedna drużyna z Afryki oraz ekipa z Bliskiego Wschodu - ta mieszanka gwarantuje futbol i emocje na najwyższym światowym poziomie. Szczególnie zacięta rywalizacja czeka nas zapewne w walce o pierwszą lokatę, a tym samym prawdopodobnie uniknięcie starcia z Urugwajem w kolejnej fazie, pomiędzy Portugalią i Hiszpanią - to te ekipy są zdecydowanymi faworytami do awansu do 1/8, a pożegnanie się którejkolwiek z nich po fazie grupowej byłoby sporym zaskoczeniem.


Grupa B przyniesie ze sobą niezwykle ciekawe pojedynki, a ich bohaterami będą Portugalia, Hiszpania, Maroko oraz Iran.

Portugalia
 
Portugalczycy przed dwoma laty wynagrodzili sobie to, czego nie udało się dokonać w 2004 roku przed własną publicznością i sięgnęli po mistrzostwo Europy. Zrobili to jednak w nieprzekonywającym stylu. Przyszli triumfatorzy prześlizgnęli się do 1/8 finału z trzeciego miejsca, nie zwyciężając choćby jednego spotkania w grupie, sukcesywnie zbierając po jednym punkcie w starciach z Islandią, Austrią i Węgrami. W fazie pucharowej było podobnie - zwycięstwo po dogrywce z Chorwacją, wygrana w karnych z Polakami i remis po regulaminowym czasie gry w finale. Jedyny mecz rozstrzygnięty na korzyść przyszłego mistrza Starego Kontynentu w czasie 90 minut, to półfinał z Walią, do którego dotarli dzięki skuteczniej interwencji Rui Patricio przy jedenastce Błaszczykowskiego.
 
W porównaniu do kadry oddelegowanej przez Fernando Santosa na turniej we Francji doszło do kilku znaczących zmian. W samolocie do Rosji zabrakło miejsca między innymi dla André Gomesa, błyszczącego na mistrzostwach Europy Renato Sanchesa, strzelca jedynej bramki w finale Édera, Naniego oraz Ricardo Carvalho, który zakończył karierę. Do reprezentacji dołączyli za to chociażby zawodnik Manchesteru City Bernardo Silva, mający za sobą świetny sezon w Valencii Gonçalo Guedes oraz Gelson Martins. To oni stanowić mogą o sile ofensywy Portugalczyków, w której kluczową rolę odgrywa Cristiano Ronaldo. Selecçăo das Quinas chorowała wręcz chwilami na Ronaldodependencię, a cała gra kręciła się wokół gwiazdy Realu Madryt. Zależność od jednego zawodnika jest niezwykle ryzykowna, choć mistrzowie Europy rozprawili się z Francją w finale bez swojego kapitana, co według wielu wręcz pomogło im w końcowych sukcesie. Tak czy inaczej teraz CR7 będzie mógł czuć jeszcze większe wsparcie pod polem karnym przeciwnika.
 
Santos może być raczej spokojny o siłę ofensywną swoich podopiecznych,  ale zestawienie defensywy może sprawić mu sporą zagwozdkę i to właśnie obrona wydaje się być najsłabszą stroną przedstawiciela Półwyspu Iberyjskiego. Parę stoperów najprawdopodobniej stworzą Pepe oraz Bruno Alves, którzy razem mają już 71 lat. O ile Pepe wciąż prezentuje wysoki poziom, o tyle o formę jego możliwego partnera można mieć spore obawy. Zawodnik Rangersów z Glasgow wystąpił w bieżącym roku kalendarzowych w jedynie pięciu spotkaniach ligowych, a tylko trzy z nich rozegrał w pewnym wymiarze czasowym. Czy samo doświadczenie wystarczy podczas starcia z miażdżącą hiszpańską ofensywą? Zobaczymy. Pojedynki z sąsiadami na pewno budzą w Portugalczykach negatywne konotacje. La Roja wyeliminowała drużynę CR7 w 1/8 mistrzostw Świata w 2010 roku, a dwa lata później serią rzutów karnych zamknęła im drogę do finału mistrzostw Europy w Kijowie.
 
Jeśli zaś chodzi o naszą reprezentację, mierzyła się ona z drużyną znad Atlantyku jedenastokrotnie. Ostatnie, wspomniane już starcie z francuskich mistrzostw wciąż kłuje w serca fanów polskiego futbolu. Jeszcze gorzej wypadliśmy na tle Figo i reszty ekipy w 2002 roku, gdy w fazie grupowej mundialu polegliśmy 0:4. By jednak osłodzić nieco ten pesymistyczny obraz warto przypomnieć sobie 2006 roku i fenomenalne bramki Euzebiusza Smolarka, które pomogły nam w awansie na EURO 2008. Jeśli wspomnienie to nie jest satysfakcjonujące, a turniejowa drabinka nie skojarzy nas z Portugalią podczas najbliższych mistrzostw świata - nic straconego. Wszak z kadrą Santosa przyjdzie nam się zmierzyć już w tym roku podczas Ligi Narodów.
 
Hiszpania
 
Hiszpania, choć losowana z drugiego koszyka, wydaje się być faworytem numer jeden grupy B, a także zalicza się do ścisłego grona kandydatów do wzniesienia w górę Pucharu Świata FIFA. Po okresie pełnej dominacji na międzynarodowych boiskach w 2014 roku przyszedł czas na chwilowy kryzys. La Roja, jako obrońca tytułu, nie zdołała się przedrzeć nawet przez fazę grupową turnieju w Brazylii, przegrywając rywalizację z Chile i Holandią i inkasując zaledwie trzy punkty. Na EURO 2016 kadra prowadzona jeszcze przez Vincente del Bosque odpadła w 1/8 finału, a ich pogromcą okazali się Włosi, rewanżujący się w ten sposób za finałową porażkę sprzed czterech lat. To właśnie drużyna Italii jako jedyna zdołała urwać punkty rozpędzonym mieszkańcom kraju corridy w trakcie eliminacji do tegorocznych mistrzostw świata. Podopieczni Julena Lotepeguiego, który przejął stery od zasłużonego del Bosque po EURO 2016, zakończyli je niepokonani, notując dziewięć zwycięstw, jeden remis i osiągając niesamowity bilans bramkowy 23-3.
 
Od czasu pierwszego i zarazem ostatniego triumfu na mundialu w 2010 roku hiszpańską szatnię opuściło wiele jej filarów. Iker Casillas, Carles Puyol, Xavi, czy David Villa znaleźli sobie jednak godnych następców. De Gea, Ramos, Piqué, Isco, Iniesta, Costa… Długo można by wymieniać gwiazdy z talii Lotepeguiego. Nie ma tu jednak mowy o żadnej rewolucji, a raczej o powolnych zmianach pokoleniowych i drobnych modyfikacjach taktyki. O sile Hiszpanii niech świadczą chociażby nazwiska nieobecnych w jej kadrze. Fabregas, Martínez, Morata - to piłkarze o światowej renomie, którzy znaleźli by miejsce w podstawowym składzie większości uczestników rosyjskiego turnieju. Lotepegui nie powołał ich nawet do 23-osobowej kadry. Były zawodnik Realu i Barcelony może teraz spać spokojnie, obmyślając jedenastkę na pierwszy mecz z Portugalią i mierząc się z kłopotem bogactwa. Jedynym strapieniem może być dla niego znak zapytania stojący na pozycji prawego obrońcy. Pierwszym i naturalnym wyborem jest tu Dani Carvajal, który po kontuzji doznanej podczas finału Ligi Mistrzów wciąż walczy z czasem, by być gotowym i w pełni sił przed pierwszym spotkaniem. Jego ewentualny brak nie powinien być jednak wielkim problemem, a zastąpić go może chociażby klubowy kolega Nacho.
 
Polacy stawali w szranki z Hiszpanami dziesięciokrotnie i tylko raz zdołali pokonać rodaków Cervantesa. Było to spotkanie w ramach drugiej rundy eliminacji do Igrzysk Olimpijskich, rozegrane w 1971 roku. Biało-Czerwoni pokonali rywali 2:0. W 1994 roku bramka Romana Koseckiego zapewniła nam remis 1:1 w meczu towarzyskim. Pozostałe osiem potyczek zakończyło się dla nas porażkami, a ostatnia z nich była najbardziej bolesna. W 2010 roku tuż przed mundialem w RPA La Roja dała nam lekcję futbolu, zwyciężając 6:0. Kilkadziesiąt dni później Hiszpania świętowała swój pierwszy tytuł mistrza świata. Czy w tym roku dołożą do kolekcji kolejny? To pytanie pozostaje na razie bez odpowiedzi.
 
Maroko
 
Lwy Atlasu wystąpią na mundialu po dokładnie dwudziestoletniej przerwie. Będzie to ich piąty występ na mistrzostwach świata. Poprzednio trzykrotnie kończyli zmagania na fazie grupowej (1970, 1994, 1998) raz tylko przedzierając się do 1/8, gdzie minimalnie lepsza okazała się drużyna RFN (1986). W 1976 roku Marokańczycy zdołali także zwyciężyć w Pucharze Narodów Afryki, a przed trzema laty mieli być nawet gospodarzem tego turnieju, do czego jednak nie doszło. Marokańska federacja poprosiła bowiem o zmianę terminu imprezy z obawy na epidemię wirusa Eboli, co spotkało się z odmową Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej, która nałożyła na niedoszłego gospodarza mistrzostw dotkliwe kary finansowe i odszkodowania oraz wykluczyła Maroko z dwóch kolejnych czempionatów Czarnego Lądu. Kara ta została zniesiona przez Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie, dzięki czemu podopieczni Hervé'a Renarda mogli w ubiegłym roku wziąć udział w zmaganiach, podczas których doszli do półfinału.
 
W mundialowych eliminacjach Lwy Atlasu zapewniły sobie awans bez większych problemów. Trzy zwycięstwa i trzy remisy dały im pierwsze miejsce przed Wybrzeżem Kości Słoniowej, Gabonem i Mali. Co warte odnotowania - Maroko zdobyło w sześciu meczach jedenaście bramek, nie tracąc przy tym ani jednej! Duża w tym zasługa trenera Renarda, który przejął zespół w 2016 roku. Nie dokonał on wprawdzie wielkich rewolucji kadrowych, ale na nowo tchnął w reprezentację ducha walki, a także dokonał drobnych korekt, do których należy zmiana ról i zadań boiskowych Boussoufy oraz Saïssa. Nie bał się także postawić na nowe twarze, jak chociażby na Achrafa Hakimiego, niedawnego triumfatora Ligi Mistrzów z Realem Madryt, który dostawał od Zidane’a szansę na występy po prawej stronie defensywy Królewskich. Selekcjoner próbował jednak jego sił także po przeciwległej stronie boiska. Gwiazdą Maroka jest 25-letni Hakim Ziyech, gracz Ajaxu, który w młodości dostawał powołania na zgrupowania młodzieżowych drużyn holenderskich, lecz ostatecznie postanowił bronić barw afrykańskiej ekipy.
 
Polska podejmowała Maroko pięciokrotnie, a wszystkie starcia miały miejsce jeszcze w XX wieku. Ostatnie przypadło na rok 1986, kiedy to obie drużyny zremisowały bezbramkowo w fazie grupowej mistrzostw świata. Wiślackich kibiców może jednak bardziej zainteresować pojedynek z roku 1972, z fazy grupowej Igrzysk Olimpijskich. Wtedy to Biało-Czerwoni zwyciężyli 5:0, a worek z bramkami już w drugiej minucie rozwiązał Kazimierz Kmiecik.
 
Iran
 
Persowie pierwszy raz w historii zagrają w dwóch kolejnych edycjach mundialu. Ich selekcjoner Carlos Queiroz, były opiekun Portugalii, która będzie jego grupowym przeciwnikiem twierdzi, że jego obecna drużyna znacznie poprawiła się od czasów brazylijskiego turnieju. W gupie eliminacyjnej Iran nie miał sobie równych, pewnie rozprawiając się z Omanem, Turkmenistanem, Guamem i Indiami, notując sześć zwycięstw i dwa remisy oraz znakomity bilans bramkowy 26-3. Poprzednie mistrzostwa świata zawsze kończyły się dla drużyny z Bliskiego Wschodu na fazie grupowej. Trudno jednak liczyć na awans, jeśli na czterech dotychczasowych turniejach zaliczyło się jedynie jedną wygraną, trzy remisy i osiem porażek. Najlepsze czasy irańskiego futbolu to przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy tamtejsza reprezentacja triumfowała w trzech kolejnych edycjach Pucharu Azji (1968, 1972, 1976). Teraz czeka na nich misja mundial.
 
Carlos Queiroz marzy o wyjściu z grupy, choć ma świadomość, że będzie to piekielnie trudne zadanie. Nadziei na niespodziankę musi upatrywać w solidnej grze defensywnej swojej drużyny, a przede wszystkim w skutecznym ataku. Persowie mają bowiem kim straszyć w ofensywnych formacjach. Alireza Jahanbakhsh jest świeżo upieczonym królem strzelców ligi holenderskiej, Karim Ansarifard zajął drugie miejsce w klasyfikacji strzelców w greckiej ekstraklasie, a Kaveh Rezaei imponował formą strzelecką w Belgii. Dochodzi do tego występujący w Rubinie Kazań Sardar Azmoun. Irański Messi, jak nazywany jest często przez media 23-letni snajper był swego czasu obserwowany przez największe kluby na świecie z Arsenalem na czele. Dobrymi występami na rosyjskich boiskach Azmoun może sobie zapracować na wymarzony transfer.
 
Irańczycy mierzyli się z Polakami tylko trzy razy. W 1976 roku w fazie grupowej Igrzysk Olipmijskich pokonaliśmy Persów 3:2 po dwóch trafieniach Szarmacha i bramce Deyny. Czternaście lat później zwyciężyliśmy ekipę z Bliskiego Wschodu w towarzyskim dwumeczu, wygrywając 2:0 w pierwszym spotkaniu oraz 1:0 w rozgrywanym dwa dni później rewanżu.
 
W grupie B zapowiada się więc ciekawa walka pomiędzy między faworytami z Półwyspu Iberyjskiego, a afrykańsko-azjatyckim duetem pragnącym sprawić niespodziankę. Ta rywalizacja będzie interesująca dla Biało-Czerwonych tylko w długoterminowej perspektywie. Na Portugalię, Hiszpanię, Maroko lub Iran możemy bowiem trafić dopiero w ewentualnym pojedynku półfinałowym. 
  
Tomasz Brożek
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony