Strona główna » Aktualności » Mój pierwszy raz - Goncalo Feio

Mój pierwszy raz - Goncalo Feio

Data publikacji: 16-12-2017 12:00



Pierwszą piłkę dostał od babci, gdy... tylko się urodził. Zaczynał na własnej Maracanie, na której strzelał gola za golem w meczach ulica na ulicę! Zaczynał z 10 na plecach, jak Eusebio, do którego miłość zaszczepiła mu... ta sama babcia! Szanuje Belenenses, ale pokroić da się za Benficę! Tak swoją piłkarsko-trenerską przygodę rozpoczął Gonçalo Feio.


Twoja pierwsza piłka? 

Na pewno była to piłka od babci. Ogólnie babcia była olbrzymim kibicem piłki nożnej i Benfiki Lizbona, więc jak tylko się urodziłem, dostałem piłkę. Więcej niż jedną. To babci zawdzięczam początki z piłką nożną.
 
Twoje pierwsze boisko? 
 
Było to piaszczyste stare boisko Belenenses. Dziś jest już przerobione i ma sztuczną trawę, wtedy był tylko piasek. Nazywaliśmy je Maracaną i graliśmy na nim codziennie. Było tuż pod moim domem.
 
Twój pierwszy mecz?
 
Dużo meczów rozgrywaliśmy na Maracanie - ulica na ulicę, potem zacząłem grać w Belenenses i pierwszym meczem ze mną było derbowe starcie z Atletico Lizbona. Pamiętam je jednak tylko dlatego, że mam z niego zdjęcie. 
 
Twój pierwszy gol? 
 
Nie byłem zawodnikiem, który strzelał wiele bramek. Może w młodym wieku tak, ale później nie byłem zawodnikiem ofensywnym, więc jak coś wpadało, to zwykle po strzałach z daleka. Dwie bramki szczególnie pamiętam, bo strzeliłem je przeciwko FC Porto i Sportingowi, a dla kibica Benfiki takie mecze zawsze są szczególne.
 
Twój pierwszy numer na koszulce? 
 
10, bo moją pierwszą koszulką była dziesiątka z napisem Eusebio. 
 
Twój pierwszy idol?
 
Eusebio grał za wcześnie, żeby być pierwszym idolem. W moich czasach młodości wskazałbym na Rui Costę. 
 
Twój pierwszy wywiad? 
 
Gdy już grałem w Benfice, przeprowadzała go klubowa telewizja - było to około trzech miesięcy po tym, jak zamieniłem Belenenses na Benficę i szybko zostałem kapitanem rocznika. 
 
Twoja pierwsza piłkarska pensja? 
 
Oszczędzałem. Miałem 16 lat, więc chciałem zachować jak najwięcej na później. Jak skończyłem 18 lat za oszczędności kupiłem pierwszy samochód - Volkswagena Polo.

Pierwszy klub, któremu kibicowałeś? 
 
Benfica. Babcia zaraziła (śmiech - przyp. red.) Szanuję Belenenses, bo pochodzę z dzielnicy Belem, ale tylko Benfica!
 
Twoje pierwsze piwo?
 
Póki grałem, w ogóle nie piłem. Skończyłem grę bardzo wcześnie i wtedy piwo się na pewno zdarzyło. Byłem już chyba pełnoletni albo troszkę wcześniej (śmiech - przyp.red.). Chyba był to Sagres. 
 
Twój pierwszy dzień w Krakowie?
 
Bardzo dobrze, Rafał Wisłocki odebrał mnie z dworca i pojechaliśmy na mecz z Pogonią, który Wisła wygrała 2:1 w pierwszej kolejce poprzedniego sezonu. 
 
Twój pierwszy dzień w szatni Wisły? 
 
Duży szacunek, nowy etat, sporo chęci i trochę tremy. Dzień wcześniej miałem bardzo długie zebranie ze sztabem, później miałem przywitać się z zawodnikami. Przede wszystkim powitaniu towarzyszył szacunek dla trenerów i zawodników, którzy są ogromnymi profesjonalistami.
 
Twój pierwszy mecz w Wiśle?
 
Pierwszy w ogóle - gdy po kontuzji pleców przestałem grać i przeszedłem rehabilitację, Benfica bardzo mi pomogła i powierzyła rolę trenera w akademii. Zostałem trenerem U-10, jeździliśmy na różne turnieje. To było fajne doświadczenie, a cieszy mnie tym bardziej to, że kilku zawodników z mojej grupy wybiło się i grają na dobrym poziomie. Najbardziej znany jest Renato Sanchez - taka mała gwiazdeczka pod względem jakości. 
 
Jako trener Wisły zacząłem w U-17 - mieliśmy fantastyczny okres przygotowawczy, pierwsze sparingi i kilka wysokich wyników w pierwszych kolejkach - trzeba przyznać, że ta liga nie była wtedy jakoś bardzo wyrównana. W drużynie seniorów pierwszym meczem było 2:0 z Koroną po pięknym golu Patryka Małeckiego. To było wspaniałe uczucie - bo nie ma nic przyjemniejszego dla mnie niż wygrać, a wygraliśmy!

Pierwsze słowa po polsku jakich się nauczyłeś? 
 
Zaczęło się od typowych słów. Staram się być dobrze wychowany, stąd „dziękuję”, „dzień dobry” i tym podobne. Potem zaczęły się słowa piłkarskie - „piłka”, „drużyna”, „podanie”, a potem wszystko poszło automatycznie.
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
 


do góry strony