Strona główna » Aktualności » Miśkiewicz: Bardzo liczymy na wasze wsparcie

Miśkiewicz: Bardzo liczymy na wasze wsparcie

Data publikacji: 17-02-2016 12:00



Michał Miśkiewicz meczem ze Śląskiem Wrocław wrócił do wiślackiej bramki po ponad ośmiomiesięcznej przerwie. Golkiper Białej Gwiazdy nie ukrywa, że długo czekał na swoją szansę na grę w pierwszym składzie Wiślaków. 

Fot. Adam Koprowski Fot. Adam Koprowski

„Gdy dowiedziałem się, że zagram we Wrocławiu od pierwszej minuty, pomyślałem sobie „wreszcie”. Nie ma co ukrywać, że ostatni mecz zagrałem ponad pół roku temu i zakończyłem go urazem. Trzeba było odczekać swoje i szukać szansy. Wiadomym było, że jesienią mieliśmy w bramce bardzo pewny punkt. Teraz nadarzyła się okazja, żeby wskoczyć do składu i trzeba to w stu procentach wykorzystać. Odpowiednio wchodzić w każde spotkanie, żeby nie popełnić żadnego głupiego błędu” - przyznaje w rozmowie z nami Miśkiewicz. 
 
Popularny „Misiek” zgadza się z teorią, że codzienne treningi nie są w stanie zapewnić takiej adrenaliny, jak gra od pierwszej minuty. „Nie można porównać meczu do treningu. Do ligowego spotkania trzeba odpowiednio podejść, żeby utrzymać koncentrację na wysokim poziomie i nie popełnić przysłowiowej wtopy. Szczególnie istotny jest pierwszy mecz, aby dodał pewności siebie po tak długiej nieobecności na boisku.”
 
Bramkarz Wisły w ostatnim meczu w jakim wystąpił, przeciwko drużynie Jagielloni Białystok w kwietniu ubiegłego roku, doznał urazu kolana. Na szczęście od tego momentu nie narzeka on na zdrowie. „Wszystkie problemy zdrowotne są już za mną. Od momentu, kiedy wróciłem do zajęć po urazie z Białegostoku cały czas jestem w treningu. Mam nadzieję, że dalej wszystko będzie w porządku, bo takie przygody ze zdrowiem są bardzo nieprzyjemne”.
 
Z Wrocławia Wiślacy nie potrafili wywieźć korzystnego rezultatu, mimo kilku szans na pokonanie Mariusza Pawełka. „Mieliśmy swoje okazje, których niestety nie udało się wykorzystać. Na pewno w tym spotkaniu nie zaprezentowaliśmy szczytu swoich możliwości, a sama gra odbiegała od ideału, aczkolwiek drużyna Śląska też nie pokazała czegoś wielkiego. To był taki mecz, który powinien się skończyć różnicą jednej bramki, niestety padło na gospodarzy. Wykorzystali jedną szansę ze stałego fragmentu gry, w dodatku po naszym błędzie. Na pewno to my mogliśmy wcześniej zdobyć gola i wygrać ten mecz. Pozostaje nam myśleć o następnych przeciwnikach i zbieraniu punktów, żeby wspinać się w górę tabeli” - dodaje golkiper krakowian.
 
Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego od dłuższego czasu nie zaznali smaku zwycięstwa, co nie ułatwia im przygotowania mentalnego do następnych spotkań. „Nie ma co ukrywać, że u każdego z nas takie rzeczy siedzą w głowie. Potrzebujemy jednego dobrego meczu, w którym strzelimy bramki i pewnie wygramy. To na pewno dałoby nam dużego kopa i odblokowało to, co siedzi w głowach. Umiejętności mamy duże, stać nas na wygrywanie z każdym. Dużo teraz rozgrywa się w głowach zawodników. Przede wszystkim potrzebujemy tego bodźca, żeby się przełamać. Mam nadzieję, że to nastąpi już w najbliższym meczu i ruszymy do przodu, bo potrzebujemy punktów jak nigdy”.
 
Miśkiewicz przed poniedziałkowym spotkaniem z Górnikiem Łęczna zaapelował do kibiców Białej Gwiazdy o wsparcie w pierwszym meczu przy Reymonta w 2016 roku. „Kibice sami wiedzą, że jesteśmy w takim momencie, w którym potrzebujemy ich szczególnie. Nie znajdujemy się w bezpiecznej pozycji, a ich wsparcie będzie dla bardzo motywujące. Im więcej zjawi się naszych fanów, tym bardziej nam to pomoże. Bardzo liczymy na wasze wsparcie” - zakończył „Misiek”. 
 
A. Koprowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony