Strona główna » Aktualności » Kartka z kalendarza: Derby sprzed 77 lat - 5:1 dla Wisły

Kartka z kalendarza: Derby sprzed 77 lat - 5:1 dla Wisły

Data publikacji: 07-05-2016 11:38



77 lat temu Kraków emocjonował się kolejnymi Wielkimi Derbami. Przenieśmy się w przeszłość, by poczuć atmosferę tamtych czasów.


W 1939 roku pojedynki między Wisłą i Cracovią miały już swoją dobrze ugruntowaną renomę. „Jak długo istnieją te dwa krakowskie kluby, zawsze walka między nimi animuje wszystkich zwolenników piłki nożnej, pociągając nawet tych, którzy z dala stoją od spraw sportu” - pisał Głos Narodu. „Spotkania piłkarskie Wisły z Cracovią należą do tych wydarzeń w sporcie krakowskim, które wzbudzają niebywałe zainteresowanie” - dodawał Ilustrowany Kurier Codzienny.

W związku z powyższym już na kilka dni przed meczem w Krakowie wyczuwało się ogromne napięcie. Emocje sięgały zresztą daleko poza granice wawelskiego grodu - także w innych miastach kibice szykowali się do wielkiego wydarzenia. Zorganizowano nawet specjalne pociągi, które przywoziły fanów na mecz z Katowic, Tarnowa, Rzeszowa, Bielska…

W dniu spotkania tłumy ciągnęły w kierunku stadionu Wisły zlokalizowanego wzdłuż Błoń, przy Alei 3-ego maja. „Trasa od plant uniwersyteckich do stadionu miejskiego roi się od nieprzebranych tłumów i sznurów aut i dorożek. Kraków wygląda jak milionowe miasto. Nie radziłbym tylko nikomu wybrać lokomocji tramwajowej linii nr 4. Ta przejażdżka to raczej reminiscencje tramwaju konnego sprzed 40 lat, a również sardynkowa prasa w najsłowniejszym znaczeniu” - opisywał redaktor Nowego Dziennika.

Bez zblazowanych gwiazd

Wielkie rzesze kibiców oczekiwały wspaniałego widowiska i emocji zdecydowanie nie brakowało. Wisła zaczęła wspaniale, już bowiem w kilka sekund po rozpoczęciu gry Władysław Giergiel wykorzystał błędy obrońców i bramkarza Cracovii, otwierając wynik.

Biała Gwiazda od pierwszych lat swojego istnienia słynęła z silnego charakteru i wielkiej determinacji. Nie inaczej było 7 maja 1939 roku: „Momentem charakteryzującym drużynę Czerwonych [taki był wówczas - dziś już zapomniany - przydomek Wisły - przyp. red.] jest żywiołowy pęd ataku. Wnoszą go nowi ludzie, dla których każdy mecz jest przeżyciem, a już taka święta wojna na pewno przeżyciem wielkiego formatu. Nie są to zblazowane gwiazdy, utykające coraz na inną nogę, z grymasem na ustach po każdym nieudanym strzale. Każde dojście do piłki dla tego Giergiela czy Cholewy, to skondensowany wysiłek mięśni i nerwów. Można to najlepiej zaobserwować w momentach podbramkowych, kiedy obaj zrywali się przy lada okazji, która miała w sobie tylko cień możliwości bramkowych. Tak więc styl i żywiołowość zadecydowały w pierwszym rzędzie o dzisiejszym wyniku i złożyły się na pięć bramek Wisły” - tak ambitną postawę Wiślaków opisywał „Przegląd Sportowy".

Była to ostatnia ligowa „święta wojna” przed wybuchem wojny - rewanż zaplanowano na 3 września.

źródło: historiawisly.pl



do góry strony