Strona główna » Aktualności » Jak przełamanie, to tylko z Piastem!

Jak przełamanie, to tylko z Piastem!

Data publikacji: 04-03-2017 22:25



Klątwa wyjazdów przełamana! Idealną ofiarą na kolejne przełamanie okazał się Piast, który po raz kolejny dał pokonać się Wiślakom już w doliczonym czasie gry. Tym razem mecz zakończył się wynikiem 2:1. Trzy punkty Białej Gwieździe zapewnił Petar Brlek. Wcześniej gole strzelali Zdenek Ondrasek i Gerard Badia.

Fot. Przemek Marczewski Fot. Przemek Marczewski

Zobacz galerię ze starcia z Piastem Gliwice

W sobotni wieczór spotkały się zespoły, który chciały przełamać swoje serie - Biała Gwiazda wyjazdową, a Piast pięciu meczów bez punktu. W międzyczasie stery Piastunek przejął Dariusz Wdowczyk, dzięki czemu spotkanie 24. kolejki Ekstraklasy nabrało dodatkowych rumieńców. 

Niemrawy start

Jako pierwsi zaatakowali gospodarze, którzy w 6. minucie oddali premierowy strzał meczu. Główka Mokwy z około 16 metrów nie mogła jednak sprawić żadnego trudu Łukaszowi Załusce. W odpowiedzi z boku boiska po stałym fragmencie centrował Mączyński, lecz wrzutkę zatrzymał Hebert do spółki z Badią. Kilka minut później groźnie zapowiadającą się akcję Brleka gwizdkiem przerwał arbiter, ponieważ piłka opuściła plac gry. Na pierwszy strzał licznie zgromadzeni kibice Białej Gwiazdy czekali do 15. minuty, kiedy na atomowe uderzenie z boku zdecydował się Sadlok. Próbie tej zdecydowanie zabrakło precyzji, jednak mogła ona stać się asystą, gdyby jeden z defensorów nie uprzedził Pawła Brożka, który był bliski dostawienia głowy. 
 
Kilka minut później Piastunki nieźle rozegrały rzut rożny i gdyby nie Sadlok, jeden z obrońców gliwiczan mógłby znaleźć się w dogodnej sytuacji. Po chwili futbolówka spadła pod nogi Vranjesa, lecz jego strzał notujemy tylko ze względu na statystyki. W odpowiedzi bliski celu był Paweł Brożek, który mógł wykorzystać koszmarny błąd Pietrowskiego - źle oszacował trajektorię lotu piłki. Dzięki temu oko w oko ze Szmatułą znalazł się Brożek, który próbował mijać golkipera gospodarzy. Ten jednak ofiarnym wyjściem zatrzymał snajpera Białej Gwiazdy. 
 
Do szatni z remisem
 
Drugi kwadrans zdecydowanie należał do Wisły, a bliski gola był najpierw Mączyński, którego strzał z wolnego nożycami wybił Hebert. Chwilę potem dwójkową akcję prawą flanką przeprowadzili Cywka i Boguski. Sytuacja ta zakończyła się strzałem tego pierwszego i bez wątpienia było to uderzenie, z którym Szmatuła miał problemy. Bramkarz Piasta zbił piłkę przed siebie, a zamieszanie wyjaśnili obrońcy Piastunek. Kolejny strzał „Cywy” miał miejsce w 44. minucie, a nasz obrońca popisał się wolejem niemal z połowy, z którym jednak kłopotów nie miał bramkarz Piasta. Najlepszą sytuację Wiślacy mieli już w doliczonym czasie gry, gdy kontrę przechwytem zaczął Llonch. Hiszpan odebrał futbolówkę w środku pola, tę przejął Brożek, który uruchomił Małeckiego. „Mały” nieco zwolnił akcję, ale dośrodkował wprost na nogę Boguskiego, który poszukał jeszcze Lloncha. Hiszpan mógł wykończyć zapoczątkowaną przez siebie akcję w wymarzony sposób, ale huknął w poprzeczkę!
 
Po przerwie jako pierwsi zaatakowali gospodarze, którzy w 50. minucie przeprowadzili naprawdę groźną kontrę. Przez moment wydawało się, że będzie to sytuacja typu „dwa na jeden”, ale sprawny powrót Sadloka i Mączyńskiego uniemożliwił podanie Papadopulosowi. Czech w związku z tym zdecydował się na strzał z ostrego kąta, który sparował Załuska. Chwilę później nieco umiejętności rodem z Brazylii pokazał Hebert, który po centrze Badii strzelał piętą. Na szczęście piłka minęła bramkę Wisły. W 60. minucie na strzał zdecydował się wprowadzony wcześniej Cmelik, ale jego uderzeniu zabrakło siły i Załuska mógł się wykazać po raz kolejny. 
 
Wejście Kobry!
 
Cztery minuty później na boisku pojawili się Videmont i Ondrasek - i jak się okazało, był to przełomowy moment meczu. Czech potrzebował bowiem tylko pięciu minut, by wpisać się na listę strzelców. Po dalekim podaniu z własnej połowy na lewę skrzydło, pojedynek powietrzny wygrał Sadlok, który skierował piłkę w pole karne. W szesnastce do futbolówki dopadł Ondrasek i wolejem pokonał Szmatułę! Do gola Czechowi potrzebne były tylko cztery minuty.
 
Groźnie pod wiślacką bramką zrobiło się osiem minut później, gdy źle zagrał Mączyński, ale jego błąd naprawił Załuska. Golkiper Wisły był jednak bez szans trzy minuty później, gdy w sytuacji sam na sam morze czasu miał Badia, który nie dał szans naszemu golkiperowi. Dwie minuty później znów mogło być pięknie - gdyby tylko po strzale Ondraska i złej interwencji Szmatuły piłkę do pustaka skierował Brlek… Co nie udało się Chorwatowi wówczas, powiodło się w doliczonym czasie. Genialną wrzutką popisał się Videmont, a „Pero” głową pokonał Szmatułę. Chwilę później bliski gola był jeszcze Cmelik, ale na szczęście błąd w kryciu nie zemścił się na Wiślakach! Klątwa przełamana, nikt nie będzie pauzował w kolejnym meczu - i z tą świadomością możemy pełni nadziei jechać do Warszawy!  
 
Piast Gliwice - Wisła Kraków 1:2 (0:0)
0:1 Ondrašek 69’
1:1 Badía 80’
1:2 Brlek 90+1’ 
 
Piast: Szmatuła - Korun, Pietrowski, Hebert - Mokwa, Vranješ (75’ Živec), Murawski (75’ Sedlar), Mráz - Masłowski (54’ Čmelik), Badía - Papadopulos
 
Wisła: Załuska - Cywka, Głowacki, González, Sadlok - Mączyński, Llonch - Boguski (65’ Vidémont), Brlek, Małecki (79’ Zachara) - Brożek (65’ Ondrašek)
 
Sędziował: Daniel Stefański z Bydgoszczy
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony