Strona główna » Aktualności » Gwiazdy Białej Gwiazdy #7: Wiślak mimo zakazów - Artur Woźniak

Gwiazdy Białej Gwiazdy #7: Wiślak mimo zakazów - Artur Woźniak

Data publikacji: 28-03-2017 13:19



Wiślacki król strzelców. Kolejny z małych wielkich napastników, którzy sezon w sezon zdobywali dwucyfrowe liczby goli. W końcu żołnierz Armii Krajowej z powodzeniem działający w konspiracji, a po wojnie trener Białej Gwiazdy. Dla możliwości występów w Wiśle przybrał pseudonim, ukrywający go przed nauczycielami, którzy z pasją oglądali mecze, lecz zakazywali w nich grać swoim podopiecznym. Dziś w „Gwiazdach Białej Gwiazdy” pora na śp. Artura Woźniaka, zwanego po prostu „Arturem”.

Fot. historiawisly.pl Fot. historiawisly.pl

Piłka nożna to sport uprawiany przez największe grono ludzi na całym świecie. Aż trudno sobie wyobrazić, że futbol był zakazany w przedwojennych szkołach średnich. Młodym adeptom nie wolno było grać podczas zajęć. Co więcej, nie mogli oni reprezentować również barw klubowych w tej jednej dyscyplinie. Skąd profesjonalne ekipy mogły więc pozyskiwać nowe talenty? Albo spoza placówek oświatowych, albo dzięki fortelom. Takim właśnie było zaprezentowanie Artura Woźniaka jako „Artura”. Mimo że pseudonim ten nie należał do najtrudniejszych do odgadnięcia, umożliwił on spokojne występy utalentowanemu napastnikowi zarówno w czasach juniorskich, jak i na początku kariery seniorskiej. A sami nauczyciele zachwycali się jego grą, nie rozpoznając w urzekającym piłkarsko młodzieńcu swojego ucznia.

Ukryty i w prasie
 
Mimo niewyobrażalnych dziś zakazów, Artur Woźniak zasilił szeregi Białej Gwiazdy w 1927 roku, jako 14-latek. Możliwość podglądania na treningach Henryka Reymana, Mieczysława Balcera i spółki zachęciła filigranowego młodzieńca do wstąpienia do klubu. Po kilku latach w zespole młodzieżowym, w którym to piął się rokrocznie w hierarchii w końcu stając się jego kapitanem, przyszedł czas na debiut - miał on miejsce 15 sierpnia 1931 roku. Zawodnik miał wówczas 17 lat i 9 miesięcy. Jego nauczyciele mogli nie mieć okazji do podziwiania nastolatka w akcji, gdyż spotkanie to odbyło się w Hajdukach Wielkich, a więc w dzisiejszym Chorzowie. By jednak podejrzliwi belfrowie nie zorientowali się w grze swojego podopiecznego podczas przeglądania relacji prasowych, dziennikarze również zostali poinstruowani, aby o niepełnoletnim jeszcze graczu pisać per „Artur”. Na pierwszą bramkę dla seniorskiej drużyny Wisły Woźniak czekał zaledwie dwa tygodnie od debiutu - przed własną publicznością pokonał on golkipera Polonii Warszawa, walnie przyczyniając się do zwycięstwa 3:0.
 
 
Na szerokie wody Artur Woźniak wypłynął sezon później. Ustawiany na pozycji prawoskrzydłowego (środek ataku niezmiennie należał do Henryka Reymana), w dziewiętnastu meczach aż trzynaście razy pakował futbolówkę do siatki. Rok później, w trakcie trwania rozgrywek, Reyman zmuszony został przez wojsko do zakończenia swojej niesamowitej kariery. Zastanawiano się, kto zostanie liderem Białej Gwiazdy pod nieobecność jej mentora. Wówczas to na pierwszy plan wysunął się właśnie 20-letni gracz, który po przesunięciu na środek ataku zaczął seryjnie zdobywać bramki. Licznik zatrzymał się na 19 golach, a Woźniak został po raz pierwszy królem strzelców I ligi. Wisła w dużej mierze dzięki napastnikowi nie odczuła odejścia Reymana i uplasowała się na trzecim miejscu.
 
Rekordzista-minimalista
 
Mimo ukończenia gimnazjum i braku konieczności ukrywania się pod pseudonimem, przezwisko „Artur” przykleiło się do Woźniaka na dobre. Kibice przyzwyczajeni do takiego określenia skandowali z trybun właśnie imię napastnika, który w kolejnych czterech sezonach zdobył odpowiednio 12, 16, 6 i znowu 12 goli. Paradoksalnie ten ostatni wynik strzelecki zapewnił mu koronę króla strzelców po raz drugi. Do dziś Artur Woźniak jest drugi w osobliwej klasyfikacji najlepszych strzelców rozgrywek z najmniejszą liczbą bramek. O jedną mniej miał bowiem w 1952 roku Gerard Cieślik. 
 
Również w ostatnich dwóch przedwojennych sezonach Woźniak zdobył 10 i 12 goli. W roku 1939 „Artur” utrzymywał średnią bramki na mecz aż do wybuchu II wojny światowej. Wtedy to przyszła pora na zmianę celów - napastnikowi przyszło bronić rzeczy najcenniejszej, swojej Ojczyzny. 26-latek aktywnie uczestniczył w kampanii wrześniowej, a w kolejnych latach prężnie działał w konspiracji, przez co w końcu znalazł się na celowniku Gestapo. W latach 40-tych Woźniak został zmuszony do zamiany Krakowa na Warszawę, jednak tam podczas powstania warszawskiego zatrzymali go Niemcy. Wiślak otrzymał status więźnia politycznego i po pewnym czasie został przewieziony do obozu koncentracyjnego Mauthausen-Gusen, w którym na szczęście doczekał końca wojny.
 
Wiśle się nie odmawia!
 
Gdy wyzwolono leżący na terenie dzisiejszej Austrii niemiecki obóz koncentracyjny, Woźniak pospiesznie wrócił do Krakowa. Wiślacki snajper nabrał sił i postanowił przyczynić się do odbudowy Białej Gwiazdy. Już w 1946 roku „Artur” wystąpił w starciu z klubem Czuwaj Przemyśl i od razu wpisał się na listę strzelców. Był to jednak jedyny mecz wychowanka Wisły w ówczesnym roku. Gdy wydawało się, że Woźniak zawiesi buty na kołku, napastnik postanowił przedłużyć swoją karierę o jeszcze jeden sezon. W roku 1947 kapitan i przywódca zespołu wystąpił jeszcze jedenaście razy i zdobył siedem goli, z czego aż pięć w starciu z Ogniwem Siedlce, które zakończyło się rekordowym pogromem - 21:0!
 
Po zakończeniu kariery zawodniczej przyszła pora na tę trenerską. Pierwszym klubem zarządzanym przez Woźniaka był Orzeł Ząbkowice Śląskie, w którym w razie potrzeby zdarzało mu się jeszcze wyjść na boisko. Serce „Artura” należało jednak do Wisły, w związku z czym były napastnik nie mógł odmówić propozycji prowadzenia Białej Gwiazdy w nieco trudnym dla niej czasie - latach 1956-1957. Co ciekawe, pracę tę łączył z obowiązkami jednego z tercetu selekcjonerów reprezentacji narodowej. 
 
W swoich trenerskich czasach Woźniak opiekował się m.in. Odrą Opole, Zagłębiem Sosnowiec, Ruchem Chorzów, czy Śląskiem Wrocław. W roku 1971 powrócił do Krakowa dzięki… Cracovii - po epizodzie w której przeszedł na emeryturę. Artur Woźniak zmarł w wieku niespełna 78 lat, 31 maja 1991 roku, zaledwie kilka miesięcy po innym małym wielkim napastniku - Mieczysławie Graczu.
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony