Strona główna » Aktualności » Gwiazdy Białej Gwiazdy #4: Król życia i król pola karnego - Józef Kohut

Gwiazdy Białej Gwiazdy #4: Król życia i król pola karnego - Józef Kohut

Data publikacji: 08-03-2017 18:00



Król Kazimierza, któremu nieraz trudno było wyrwać się fanom i dotrzeć na trening. Gracz, który w trzynastu meczach z rzędu potrafił zdobyć… 33 gole! Przebojowy napastnik, któremu podczas wojny kłaniali się nawet Niemcy. Zawodnik, który na przełomie lat 40-tych i 50-tych był najbardziej lubianym z Wiślaków. W końcu gracz, który ze swoim stylem gry nie odnalazłby się na dzisiejszych boiskach, lecz wówczas stanowił o sile kadry. Tak - te wszystkie cechy pasują tylko do jednego zawodnika. Józef Kohut, bo o nim mowa, jest dziś bohaterem cyklu „Gwiazdy Białej Gwiazdy”.

fot. historiawisly.pl fot. historiawisly.pl

Historia wiślackiego napastnika, który tuż po wojnie był najskuteczniejszym piłkarzem w całym kraju, zaczęła się 16 grudnia 1922 roku. Wtedy to na Czarnej Wsi urodził się Józef Kohut. Dziecku nie było jednak dane wychować się w tej dzielnicy, gdyż rodzice szybko przenieśli się na krakowski Kazimierz, gdzie jego mama zaczęła prowadzić mały sklep spożywczy. Młody Kohut, który swoją przebojowością i odwagą zaskarbiał sobie sympatię sprzedawców i sprzedawczyń na pobliskim Placu Wolnica, niemal cały czas wolny poświęcał na kopanie piłki po zaułkach swojej okolicy.

Naprowadzony na dobrą ścieżkę… patelnią!
 
Już w 1939 roku w sprawozdaniach prasowych jego nazwisko pojawiało się w składzie Nadwiślana w mistrzostwach A-klasy. Sam Kohut najpierw dostał jednak ofertę występów w żydowskim Maccabi, zrzeszającym piłkarzy z Kazimierza. Nastolatek przyjął propozycję, jednak nie dane było mu zagrać w barwach tego zespołu - sprzeciw wyraziła bowiem jego mama, żarliwa katoliczka. I warto podkreślić, że nie był to sprzeciw byle jaki - na głowie małego Józka rozbita została patelnia! Nietypowy, acz skuteczny rodzaj perswazji sprawił, że Maccabi obeszło się smakiem. Karierę zwinnego siedemnastolatka na jakiś czas zatrzymała II wojna światowa, podczas której jeszcze w meczach towarzyskich i w trakcie Okupacyjnych Mistrzostw Krakowa Kohut reprezentował zespół. Ten sam, w którym zaczął grać przed wojenną zawieruchą. 
 
Już w 1944 roku Józef Kohut oficjalnie został graczem Białej Gwiazdy, co stało się zasługą braci Kotlarczyków, którzy przyjaźnili się z 22-latkiem i namówili go na zmianę barw klubowych. Pierwszy oficjalny mecz nowemu Wiślakowi przyszło jednak zagrać dopiero prawie trzy lata później, gdyż po Kohuta zgłosiło się wojsko, czyli Legia Warszawa. To właśnie w stolicy Kohut zasłynął tym, że wraz z kolegami uprowadził z koszar klubowych furgonetkę z jedzeniem, po czym rozdał całą żywność nierzadko głodującym mieszkańcom odbudowującego się po wojennych zniszczeniach miasta. 

Wybuchowy duet przeciwieństw
 
Po dwuletniej służbie wojskowej Józef Kohut w końcu przywdział trykot Wisły i już w drugim meczu zaczął strzelać na dobre. W roku 1947, gdy nie rozgrywano jeszcze ligi, tylko mistrzostwa Polski, w eliminacjach nie było lepszych strzelców niż dwóch napastników Białej Gwiazdy - Mieczysław Gracz i Kohut właśnie. Zabójczy duet snajperów w samych kwalifikacjach do ogólnopolskich zawodów zdobył aż 70 goli! 37 z nich strzelił „Messu”, a 33 jego młodszy kolega, który… nie raz irytował Gracza stylem gry. Kohut słynął bowiem z umiejętności przyspieszenia i ucieczki rywalom, jednak rzadko kiedy mierzącemu 169 centymetrów zawodnikowi chciało się wracać po piłkę. Młodszy z dwójki napastników nie angażował się w odbiór piłki, a jego starszy kolega był jego absolutnym przeciwieństwem. Mieszanka wybuchowa przynosiła jednak pożądane efekty, choć w 1947 roku Wiślakom nie udało się wywalczyć krajowego czempionatu. W finałach Kohut zatracił nieco skuteczność i dwukrotnie lepsza okazała się Warta Poznań, która mogła cieszyć się z tytułu. 
 
Rok później, już w starciach ligowych, Kohut nie miał sobie równych jeśli chodzi o liczbę strzelonych goli. 31 trafień pozwoliło 26-letniemu wówczas graczowi na zdobycie korony króla strzelców, a trzy hat-tricki z rzędu do dziś pozostają niewyrównanym rekordem Wisły. Józef Kohut trzykrotnie pokonywał bramkarzy Legii Warszawa (w słynnym, zakończonym wygraną 8:0 meczu), Tarnovii oraz Polonii Warszawa. Co więcej, niewysoki napastnik był bliski aż pięciu spotkań z trójpakiem z rzędu. Gdyby tylko bramkarz bytomskiej Polonii dał się pokonać raz jeszcze, po hat-tricku z Widzewem nie byłoby przerwy od trzech goli w meczu. Mimo to, 14 bramek w pięciu starciach robi kolosalne wrażenie! Niestety, i w tym sezonie Białej Gwieździe nie udało się zdobyć tytułu mistrzowskiego. Lepsza w dodatkowym spotkaniu okazała się drużyna Pasów. 

Mistrzowskie metody trenera Kuchynki
 
Kolejne dwa lata bezsprzecznie należały jednak do Wisły, która przy sporej pomocy Józefa Kohuta wznosiła mistrzowskie trofeum. W 1949 roku filigranowy snajper zdobył 16 goli, rok później o cztery mniej. W układance trenera Josefa Kuchynki najbardziej wysunięty zawodnik linii ataku pełnił kluczową rolę, mimo… nieco niesportowego trybu życia. Mieszkający nadal na Kazimierzu Kohut po meczu musiał wdawać się w dryblingi… ze swoimi kibicami, którzy zaciągali go do pobliskich barów. Każdy chciał napić się piwa ze słynnym Wiślakiem, co często kończyło się wieczornymi eskapadami i pojawianiem się na treningach w stanie lekko wskazującym na nieprzespaną noc. Jednak czeski szkoleniowiec i na to był przygotowany - podczas treningowych przebieżek nakazywał on zakładać Józefowi Kohutowi grube bluzy, które pozwalały wypocić niepotrzebne płyny i doprowadzić go do stanu, w którym stawał się on strzelcem wyborowym.
 
Po odejściu trenera Kuchynki, Wisła nie była już w stanie zdobyć mistrzowskiego tytułu w latach 50-tych. Wyjątkiem było trofeum za mistrzostwo ligi z 1951 roku, które było jednak nagrodą pocieszenia, gdyż w roku tym mistrzem Polski zostawał zwycięzca krajowego pucharu. W finale tych rozgrywek Białą Gwiazdę pokonał Ruch Chorzów, a w kolejnych dwóch sezonach Wisła zakotwiczyła na trzecim miejscu. W ostatnim roku występów Kohuta w lidze - 1954 - zdobył on jeszcze trzy gole dla ukochanego klubu. Ostatni z nich miał miejsce w pożegnalnym spotkaniu z Lechem Poznań. Piękniejszego zejścia z futbolowej sceny 32-latek nie mógł sobie wyobrazić.
 
Dostrzeżony przez wielkich Węgrów
 
Łącznie Józef Kohut wystąpił w 162 meczach Białej Gwiazdy, w których zdobył 123 gole. Do niesamowitego bilansu klubowego należy dodać jeszcze cztery trafienia w jedenastu spotkaniach reprezentacyjnych. Co ciekawe, wiślacki napastnik dwie bramki zdobył w meczach z rodzącą się Złotą Jedenastką Madziarów, których trenerem był Gustav Sebes. To właśnie Kohut w przegranych 2:6 oraz 2:8 spotkaniach napsuł Węgrom najwięcej krwi i jako jedyny był głośno komplementowany przez legendarnego szkoleniowca. Po raz ostatni Józef Kohut z orzełkiem na piersi wystąpił w 1953 roku, kiedy to po prawie trzech latach reprezentacyjnej przerwy pojawił się w meczu z Czechosłowacją i dał Polsce remis. 
 
Kto wie, jak potoczyłyby się losy genialnego napastnika Wisły, gdyby prowadził on bardziej sportowe życie. Od nałogów i statusu legendy na Kazimierzu Józefa Kohuta próbował odwieść Władysław Giergiel, który bezskutecznie starał się załatwić mieszkanie dla napastnika na Bronowicach. To jednak się nie udało, dzięki czemu Kohut zachował cześć w swojej dzielnicy aż do nagłej i przedwczesnej śmierci w wieku 48 lat. 
 
3 stycznia przypadała już 47. rocznica odejścia wielkiego piłkarza, sprytnego napastnika, króla pola karnego i króla życia - jak mówili o nim koledzy. Uwielbiany przez publiczność zawodnik został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, a to jak mocna trwa o nim pamięć możemy zaobserwować 1 listopada, gdy na jego grobie palą się niezliczone znicze. 
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony