Aktualności
OSTATNIE NEWSY.
Strona główna »
Aktualności »
Gwiazdy Białej Gwiazdy #47: Wielki Wiślak o wielkim sercu - Jakub Błaszczykowski
Gwiazdy Białej Gwiazdy #47: Wielki Wiślak o wielkim sercu - Jakub Błaszczykowski
Data publikacji: 02-08-2018 19:06Rzadko mówi się o piłkarzu, który spędził niecałe trzy lata w klubie jako o legendzie. W tym przypadku nie może być jednak inaczej, bo Białą Gwiazdę ten zawodnik ma w sercu niezależnie od barw, jakie obecnie przywdziewa. Najlepszy tego dowód dał ostatnio, ale daje go także niemal w każdym wywiadzie, w którym podkreśla, gdzie zakończy karierę. My czekamy i wiemy, że mamy na kogo - każdy chciałby zobaczyć znowu Jakuba Błaszczykowskiego w koszulce z białą gwiazdą na piersi!
fot. historiawisly.pl

Jakub Błaszczykowski urodził się 14 grudnia 1985 roku w Truskolasach, niespełna 30 kilometrów od Częstochowy. Piłka nożna musiała towarzyszyć małemu Kubie od początków dzieciństwa, jego mama była bowiem siostrą Jerzego Brzęczka, który w młodzieńczych latach Błaszczykowskiego zaczynał międzynarodową karierę piłkarską. Gdy Kuba miał 7 lat, wujek wraz z młodzieżową reprezentacją zdobył srebrny medal na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie, gdy zaś miał 10, Jerzy Brzęczek przeniósł się z GKS-u Katowice do Innsbrucka, gdzie zasilił miejscowy Tirol. To właśnie w czasie, gdy wujek przebywał w Austrii w rodzinie Kuby doszło do olbrzymiej tragedii - jego mama została zamordowana przez męża podczas jednej z domowych kłótni. Niewyobrażalna strata sprawiła, że wszystko inne, także futbol, zeszło na dalszy plan. Do powrotów na boisko Kubę namówił nie kto inny, tylko wujek, który częściowo przejął rolę jego opiekuna. Pieczę nad Błaszczykowskim sprawowała jednak głównie babcia, której do dziś „Błaszczu” wdzięczny jest najbardziej za to, kim się stał. A stał się piłkarzem i człowiekiem nietuzinkowym i o wielkim sercu!
Wejście smoka
Początki piłkarskiej ścieżki Kuby nie były jednak łatwe. W Rakowie wyróżniał się na tyle, by zrobić krok naprzód, trafił jednak do Górnika Zabrze, w którym się nie odnalazł i szybko postanowił wrócić w rodzinne strony. Tym razem „Błaszczu” wylądował w KS Częstochowa, który występował na czwartoligowych boiskach. Kuba przewyższał ligę swym poziomem i kwestią czasu była zmiana ligi na lepszą. Oferty nadchodziły, jednak IV-ligowca i stawiane przez niego warunki nie do końca traktowano poważnie zarówno w Lechu Poznań, jak i GKS-ie Bełchatów. I z perspektywy lat oba kluby muszą mocno pluć sobie w brodę. Na pierwszy trening w barwach Białej Gwiazdy przyszedł czas 8 lutego 2005 roku. Już pierwsze wrażenie było na tyle dobre, że ówczesny trener Werner Liczka zdecydował się zabrać Kubę na obóz na Cypr w miejsce niespełnionego w Wiśle Kelechiego Iheanacho. Dwutygodniowe zgrupowanie utwierdziło Czecha w przekonaniu, iż warto zakontraktować Błaszczykowskiego na dłuższy czas. Tuż po powrocie z Wyspy Afrodyty „Błaszczu” związał się z Wisłą aż pięcioletnim kontraktem.
Premierowy występ przed własną publicznością Kuba zaliczył w sparingu z MSK Žilina, zaś na oficjalny debiut niespełna 20-letniego pomocnika fani czekali do 16 marca. Cóż to było za wejście! Już w 3. minucie spotkania Jakub Błaszczykowski pięknym strzałem nie dał szans Pawłowi Kieszkowi, zaś kwadrans później zanotował asystę przy golu Tomasza Kłosa. Waleczna postawa nowego Wiślaka tak spodobała się kibicom, że przy jego zejściu z boiska siedem tysięcy osób skandowało nazwisko przyszłej gwiazdy reprezentacji Polski. „Serce podeszło mi do gardła i muszę przyznać, że troszkę się wzruszyłem” - przyznał w pomeczowym wywiadzie „Błaszczu”. Okazji do wzruszenia było chyba znacznie więcej - co mecz występy Kuby tak podobały się sympatykom Białej Gwiazdy, że z miejsca stał się on ich ulubieńcem.
Uczeń przerastający mistrzów
Młodzian, który w imponującym stylu wdarł się do pierwszego składu Wisły, już po 3 miesiącach w klubie mógł świętować pierwsze mistrzostwo Polski. I choć dla wielu piłkarzy Białej Gwiazdy tytuł był chlebem powszednim, dla „Błaszcza” było to szybkie spełnienie marzeń. Błaszczykowski bardzo cieszył się z trofeum, lecz jeszcze bardziej z możliwości gry w jednej drużynie z wielokrotnymi reprezentantami kraju. „Podpatrywanie Żurawia, Franka czy Mauro to dla mnie wielka nauka. Jestem im bardzo wdzięczny za sposób w jaki mnie przyjęli, nie dali mi odczuć, że przyszedłem z IV ligi” - mówił w jednej z rozmów z dziennikarzami.
Obycie ze znacznie bardziej doświadczonymi graczami owocowało coraz lepszymi występami, nawet jeśli Kuba pojawiał się nie na nominalnej pozycji. Tak właśnie było w pierwszym meczu eliminacji do Ligi Mistrzów z Panathinaikosem Ateny. Błaszczykowski zagrał na prawej obronie i został wybrany zawodnikiem meczu. Niestety, w jego trakcie Kuba odniósł poważną kontuzję - złamał kość śródstopia. Kto wie, jak wyglądałby rewanż z Koniczynkami gdyby nie ten uraz młodego i nieprzewidywalnego piłkarza. Uraz, który zabrał kilka miesięcy gry w piłkę, nie wpłynął na formę po powrocie. Było wiadomo, że tak grający Błaszczykowski będzie musiał znaleźć się w orbicie zainteresowań selekcjonera reprezentacji Polski Pawła Janasa. Tak też się stało: 28 marca 2006 roku, a więc zaledwie 13 miesięcy po przejściu z IV ligi do najwyższej klasy rozgrywkowej „Błaszczu” zagrał 45 minut w meczu towarzyskim z Arabią Saudyjską. W kadrze 21-latek mógł szybko poczuć się jak w domu - w tym samym spotkaniu wystąpiło pięciu Wiślaków. Na mistrzostwa świata Kuba nie zdołał się jeszcze załapać, ale tuż po nich, gdy kadrę objął Leo Beenhakker, stał się podporą kadry, w której rozegrał dotąd aż 100 spotkań i przez długi czas był jej kapitanem!
Europejskie losy
Zanim jednak skupimy się na historii najnowszej, czas wrócić do 2006 roku - najlepszego w Białej Gwieździe w wykonaniu Kuby. To właśnie wtedy na prawego pomocnika Wisły zaczęła uważnie spoglądać Europa. Największym oknem wystawowym dla Błaszczykowskiego były rozgrywki Pucharu UEFA, do fazy grupowej którego krakowianie awansowali po pamiętnym meczu z Iraklisem Saloniki. Nagrodą dla zespołu Dragomira Okuki była rywalizacja z Blackburn Rovers, AS Nancy, FC Basel i Feyenoordem Rotterdam. Zwłaszcza te trzy ostatnie spotkania były popisem Kuby, który w duecie z Pawłem Brożkiem utrzymywał Wisłę przy życiu. Asysta w meczu z Francuzami, trzy kluczowe podania przy wygranej ze szwajcarskim potentatem i rajd życia zakończony dograniem do „Brozia” w starciu na De Kuip robią wrażenie - dość powiedzieć, że „Błaszczu” był zamieszany w 5 z 6 goli krakowian w drugich najbardziej prestiżowych rozgrywkach na Starym Kontynencie. Po takich występach pewnym było, że na Błaszczykowskiego znajdą się chętni. Kuba został jednak do końca sezonu 2006/2007, a jego ostatnim spotkaniem było to z ŁKS-em Łódź. Wiślak opuścił plac gry w 72. minucie swego 67 oficjalnego meczu dla Białej Gwiazdy. Jak sam zapowiedział i pokazał na specjalnej koszulce, tych meczów ma być jeszcze więcej. „Jeszcze tu wrócę” - głosił napis, który co roku wlewa nadzieję w serca Wiślaków, że to już ten sezon, w którym zobaczą oni Kubę w koszulce ukochanego klubu.
Podczas starcia z ŁKS-em było już wiadomo, jaka będzie przyszłość Błaszczykowskiego. Najbardziej starali się o niego przedstawiciele Borussii Dortmund i to właśnie do miasta z Zagłębia Ruhry trafił gracz, którego nazwisko dla komentatorów zza zachodniej granicy było językowym łamańcem nie do przebrnięcia. 13. drużyna Bundesligi wówczas była ligowym średniakiem, ale z roku na rok było coraz lepiej. Któż wtedy wyobrażał sobie, że Kuba i dortmundczycy zdobędą dwa mistrzostwa kraju, Puchar Niemiec oraz dwa Superpuchary, a przede wszystkim dojdą do finału Ligi Mistrzów. Zespół Jürgena Kloppa w drodze do najważniejszego meczu w Europie wyeliminował Szachtara Donieck, Malagę i Real Madryt, zaś na drodze do triumfu stanął lokalny rywal, Bayern Monachium. Okazji do rewanżu Borussia już nie miała, a Kuba nie stanął przed kolejną szansą na zdobycie tego prestiżowego trofeum.
Kraków czeka, my czekamy!
Po ośmiu latach w Dortmundzie przyszedł czas na zmianę otoczenia. W sezonie poprzedzającym Euro 2016 „Błaszczu” zdecydował się przenieść do słonecznej Toskanii, do Fiorentiny. I choć we Włoszech zbyt wiele nie pograł, na Euro przygotował się tak, że to on został bohaterem spotkań podczas najlepszego dla reprezentacji turnieju od lat! Tuż po mistrzostwach Kuba przeniósł się do Wolfsburga, w którym występuje do dziś. Kto wie, być może kolejnym klubem będzie już Wisła Kraków, którą ostatnim czasem Błaszczykowski wsparł, by pomóc przetrwać jej ciężkie chwile. 11 lat od ostatniego występu pod Wawelem Gwiazda Białej Gwiazdy pamięta o swym zespole, a kibice Wisły doskonale pamiętają o nim. Bo jak inaczej można nazwać wydarzenie z meczu z Miedzią, gdy niemal cały stadion głośno skandował: „Kuba Błaszczykowski”!
Kuba, czekamy na Ciebie!
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA