Aktualności
OSTATNIE NEWSY.
Strona główna »
Aktualności »
Gwiazdy Białej gwiazdy #40: Łowca goli i podcinek - Tomasz Frankowski.
Gwiazdy Białej gwiazdy #40: Łowca goli i podcinek - Tomasz Frankowski.
Data publikacji: 03-05-2018 14:43Filigranowy spryciarz, co z niczego potrafił strzelić gole. Snajper, który z zimną krwią mógłby obdarować kilku innych napastników. Lis pola karnego, który dla Białej Gwiazdy zdobył 156 goli w 253 spotkaniach. Po prostu „Franek - łowca bramek” - Tomasz Frankowski.

Tomasz Frankowski urodził się 16 sierpnia 1974 roku w Białymstoku i to w Jagiellonii wypłynął na szerokie wody. Początki w juniorach Jagi były niezwykle udane - w ekipie Ryszarda Karalusa „Franek” potrafił zaaplikować rywalom nawet podwójne hat-tricki, a białostoczanie niespodziewanie zdobyli młodzieżowe mistrzostwo Polski. Konsekwencją sukcesów piłkarzy z Podlasia były powołania do kadr juniorskich. W jednym z meczów, Polski U-18 z rówieśnikami z Francji, Frankowskiego wypatrzył menadżer Strasbourga i na koniec sezonu niespełna 19-letni snajper zamienił Podlasie na Alzację. Przez cały sezon 1993/1994 Frankowski ogrywał się w rezerwach Strasbourga, by w kolejnym roku zostać włączonym do kadry. Nic jednak dziwnego - 22 gole w 34 meczach musiały zrobić wrażenie na działaczach pierwszoligowego klubu.
Francuskie debiuty marzeń
Frankowski doczekał się debiutu w Division 1 22 października 1994 roku. Kibice alzackiego klubu nie wiedzieli, co to za zawodnik w nieco przydużym trykocie pojawił się na murawie - a „Franek” już zdążył zapakować gola Monaco. Asysta Aleksandra Mostowoja i szybki strzał z pierwszej piłki pozwoliły Strasbourgowi wygrać z naszpikowanym znanymi zawodnikami. Łącznie licznik młodego napastnika w najwyższej klasie rozgrywkowej we Francji zatrzymał się tylko na dwóch trafieniach. Później „Franek” trafił na wypożyczenie pod skrzydła… Arséne’a Wengera do Nagoyi Grampus Eight. W specjalnej letniej edycji rozgrywek w Kraju Kwitnącej Wiśni Frankowski wypadł jednak blado, zdobywając tylko jedną bramkę podczas ośmiotygodniowego pobytu. Po powrocie z Japonii 22-letni Frankowski zszedł na trzeci poziom rozgrywek - tam w FC Poitiers powrócił mu instynkt snajpera. Łowca goli zaaplikował 22 sztuki w 32 spotkaniach i zainteresował klub z Division 2 - FC Martigues. Tam nie było już tak kolorowo (5 goli w 19 meczach), więc wychowanek Jagiellonii zdecydował się na powrót do kraju, do Białej Gwiazdy. Jak się potem okazało, był to strzał w dziesiątkę!
Co ciekawe, podczas testów w Wiśle Frankowski strzelał gole w koszulce z nazwiskiem „Paluszek”. Nie było wówczas jeszcze pewne czy krakowianom odbudowującym się pod nowym właścicielem uda się ściągnąć zawodnika. Gdy sprawy transferowe zostały dopięte, a z Francji dotarł certyfikat, „Franek” przywitał się z kibicami Wisły w najlepszy możliwy sposób - kilkadziesiąt sekund po wejściu na murawę w starciu z Polonią Warszawa 24-latek otrzymał prostopadłe podanie od Tomasza Kulawika, z dziecinną łatwością wymanewrował Macieja Szczęsnego i posłał piłkę do pustej bramki. Fani momentalnie polubili „Franka”, który w pierwszym ligowym meczu u siebie zapewnił Wiśle trzy punkty golem z 89. minuty. I choć po starciu z Lechem snajper na chwilę się zaciął, nie tracił uznania w oczach ówczesnego szkoleniowca, Franciszka Smudy. Trzy dublety z rzędu - z Widzewem, Ruchem Chorzów i ŁKS-em Łódź wywindowały Frankowskiego na lidera klasyfikacji strzelców. Biała Gwiazda odjeżdżała rywalom kolejka po kolejce i już po 24. kolejkach była absolutnie pewna mistrzostwa kraju. Łowcy bramek pozostało jeszcze walczyć o indywidualne trofeum - i dzięki serii siedmiu goli w sześciu kolejnych występach w ostatniej chwili wyprzedził Artura Wichniarka, który w środkowej części sezonu zrównał się bramkami z „Frankiem”. Kolejnym indywidualnym osiągnięciem szybkiego napastnika był tytuł „Odkrycia Roku 1998”.
Z kadrą nie po drodze
Frankowskim zainteresował się trener Janusz Wójcik, który powołał napastnika na sparingowe mecze reprezentacji. Gdy kadrę przejął Jerzy Engel, nie było już tak różowo - „Franek” zagrał tylko chwilę z Holandią i z Islandią, i na stałe wypadł z obiegu kadrowego. W lidze jednak nadal szło mu wybitnie - bo jak inaczej nazwać zdobycie 17 bramek w 26 występach. Wisła nie zdobyła jednak mistrzostwa, a Frankowskiemu do Adama Kompały zabrakło dwóch goli. Na nic zdał się nawet występ z Górnikiem Zabrze, w którym „Franek” ukąsił aż 4 razy!
Filigranowy napastnik i cała drużyna zapowiedzieli poprawę na następny sezon - i tak też się stało. 62 punkty i mistrzostwo Polski dla Wisły. 18 goli i tytuł króla strzelców w wykonaniu Tomasza Frankowskiego - nic lepszego nie mogło się zdarzyć. Również w europejskich pucharach trzyrundową kampanię Wisła zawdzięczała 26-latkowi. Gdy nie szło w starciu z Žejleżnicarem Sarajewo hat-trick „Franka” pozwolił grać dalej, w kolejnej rundzie dublet w słynnym starciu z Realem Saragossa doprowadził do dogrywki. Frankowski pewnie wykorzystał też jedenastkę i dał Białej Gwieździe upragniony awans do II rundy Pucharu UEFA. Tam jednak na Wisłę czekało Porto, którego piłkarze zatrzymali wszystkich snajperów krakowskiego klubu i tym samym wyeliminowali zespół Oresta Lenczyka z rozgrywek.
Kolejne dwa lata nie były najlepsze dla Frankowskiego, lecz całkiem niezłymi dla Wisły. „Franek” dwa razy nie osiągnął granicy 10 bramek w I lidze, ale i tak walnie przyczynił się do dubletu w sezonie 2002/2003. Żelazny zmiennik Marcina Kuźby i Macieja Żurawskiego we wszystkich rozgrywkach zagrał 15-krotnie i zdobył 8 goli. Byłoby ich znacznie więcej, gdyby nie uraz, który uniemożliwił grę napastnikowi przez pierwszą połowę tamtego sezonu.
Mundial koło nosa
Gdy z klubu odszedł Marcin Kuźba, Frankowski wrócił do łask i nie zawiódł ani siebie, ani pokładających w nim nadzieję menedżerów. Dwa mistrzostwa Polski i kolejny tytuł króla strzelców sezonu 2004/2005 z 25 bramkami na koncie sprawiły, iż Frankowski ponownie znalazł uznanie w kadrze narodowej. To właśnie skromny napastnik był najważniejszym ogniwem reprezentacji Pawła Janasa w eliminacjach do mundialu w Niemczech. 4 gole wbite Azerbejdżanowi, piękna bramka na Old Trafford - to wszystko wydawało się łatwe tylko dla Wiślaka!
Nic więc dziwnego, że Frankowskim zainteresowały się zagraniczne kluby. Mimo 31 wiosen na karku, Franka chciały hiszpańskie i angielskie ekipy z zaplecza tamtejszej ekstraklasy. Transfer pewnie nie doszedłby do skutku, gdyby nie odpadnięcie w ostatniej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów w słynnym starciu z Panathinaikosem. Na nic zdała się sprytna bramka głową ówczesnego kapitana Białej Gwiazdy - po porażce po dogrywce w Atenach Frankowski zakomunikował chęć odejścia z Krakowa. Rywalizację o Franka wygrało hiszpańskie Elche, a sam snajper pożegnał się z ekipą spod Wawelu bramką z Odrą Wodzisław Śląski przy Bogumińskiej.
253 mecze i 156 goli - taka statystyka w barwach Wisły mogła powalić na kolana. W Hiszpanii też było nieźle, lecz potem Franek zdecydował się przejść do Wolverhampton, gdzie zatracił snajperski impet. Skutkowało to w najgorszy możliwy sposób - brakiem powołania od Pawła Janasa na upragniony mundial. Zdziwieni byli kibice, zdziwiony był sam Frankowski, który tym samym zatrzymał licznik rywalizacji w kadrze na 22 grach i 10 golach.
Powrót króla
Po nieudanym epizodzie w Anglii Frankowski trafił do Tenerife, by po chwili przenieść się do Chicago Fire. W krajach anglojęzycznych łowca bramek zatracił jednak swój instynkt, więc ponownie przyszła pora na Ekstraklasę. Franka pod swe skrzydła wzięła Jagiellonia, której napastnik odpłacił się kolejnym tytułem króla strzelców.
Zdobywając łącznie 167 goli w Ekstraklasie Frankowski zapisał się w jej annałach złotymi zgłoskami. Podobnie było w barwach Wisły, która bez łowcy goli słynącego z podcinek i sprytnych strzałów, mogłaby nie zdobyć tylu trofeów! Franek - dziękujemy za wszystko!
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA