Strona główna » Aktualności » Gwiazdy Białej Gwiazdy #37: Stoper, marzyciel i asystent - Bogdan Zając

Gwiazdy Białej Gwiazdy #37: Stoper, marzyciel i asystent - Bogdan Zając

Data publikacji: 23-03-2018 10:00



Gdy przychodził do Wisły w klubie nie było pieniędzy, lecz mimo to głośno marzył o mistrzostwie Polski. Kilka lat później to pragnienie zrealizował. Gole w lidze strzelał tylko tym drużynom, z którymi związany był po odejściu z Krakowa. Dla Białej Gwiazdy wystąpił 208 razy, a dowodzona przez niego obrona aż 77 razy zachowała czyste konto. O kim mowa? Oczywiście o obecnym asystencie selekcjonera reprezentacji Polski, Bogdanie Zającu! 

fot. historiawisly.pl fot. historiawisly.pl

Bogdan Zając urodził się 16 listopada 1972 roku w podkarpackim Jarosławiu i to tam stawiał pierwsze piłkarskie kroki. Dla uzdolnionego młodzieżowca nie było wówczas innego miejsca niż miejscowy JKS, w którym przeszedł wszystkie szczeble - od juniora do seniora. Zając występował u siebie do ukończenia 22 roku życia, po czym niespodziewanie zamienił JKS na mający duże aspiracje Kamax Kańczuga, który występował wówczas jednak dopiero w III lidze. Jarosławianie nie zapomnieli jednak zasług stopera dla macierzystego klubu - i w jego stulecie wybrali go najlepszym piłkarzem JKS-u w historii. Być może nie zdarzyłoby się to gdyby nie transfer, który zaszokował środowisko. Po pełnym sezonie w Kańczudze Bogdan Zając zamienił trzecioligowe boiska na te o klasę rozgrywkowe wyższe i dołączył do Wisły. Już w pierwszym wywiadzie niespełna 23-letni wówczas gracz spytany został o swoje cele z Białą Gwiazdą. „Mistrzostwo” - wyrwało się Zającowi - i, jak się później okazało, przyrzeczonego słowa mierzący 188 cm wzrostu stoper dotrzymał! 

Gole strzelane… przyszłym pracodawcom
 
Nim jednak Wiślacy wznieśli w górę trofeum za prymat na ligowych boiskach, należało wydostać się z II ligi. W niej Bogdan Zając zadebiutował przed krakowską publicznością w meczu pierwszej kolejki z Unią Tarnów 30 lipca 1995 roku. Wisła wygrała to spotkanie 2:1 i rozpoczęła marsz po awans, który zapewniła sobie w ostatnich kolejkach. W pamiętnym sezonie 1995/1996 środkowy obrońca opuścił tylko jeden mecz - i widać było, że z kolejki na kolejkę trener Henryk Apostel coraz bardziej nie wyobrażał sobie składu bez Zająca. W lidze 23-latkowi szło nieźle, za to w Pucharze Polski bardzo dobrze - to właśnie w nim padła debiutancka bramka wychowanka JKS-u. I można powiedzieć, że Zając sam ją sobie wypracował i sam pokonał reprezentanta Polski Andrzeja Woźniaka, który strzegł barw broniącego mistrzostwa kraju Widzewa Łódź. Wiślak najpierw tak huknął z 30. metrów, że golkiper łodzian sparował piłkę na róg, a po dośrodkowaniu z kornera wyskoczył najwyżej ze wszystkich i umieścił piłkę w siatce. Biała Gwiazda co prawda ten mecz przegrała, ale pokazała się z naprawdę dobrej strony i pozwoliła kibicom uwierzyć, że w przypadku awansu na salony będzie w stanie walczyć z lepszymi na papierze zespołami jak równy z równym. 
 
Okazja ku temu przypadła już w sezonie 1996/1997. Zając wystąpił w premierowym występie Białej Gwiazdy w I lidze, wygranym z GKS-em Bełchatów 1:0. Co ciekawe, po nastaniu ery Tele-Foniki, spośród grających w tym spotkaniu piłkarzy, tylko czterech zostało w Wiśle na dłużej. Byli to Artur Sarnat, Tomasz Kulawik, Grzegorz Pater i właśnie Bogdan Zając. W rozgrywkach, które dla Wisły odmieniły się dzięki napływowi kapitału Zając zdobył dwa gole, ustrzelone w ciągu 10 dni. Najpierw Zając sprytną główką otworzył wynik wygranego 2:1 spotkania z Zagłębiem Lubin, a następnie pewnie wykonał jedenastkę w starciu z Górnikiem Zabrze, ustalając rezultat na 1:1. Gole dla rywali Białej Gwiazdy w potyczkach tych zdobywali Radosław Kałużny i Marcin Kuźba, którzy stanowili w kolejnych latach o sile Wisły Kraków. Zadziwiające jest też to, że Zając swe pierwsze trzy bramki zaaplikował ekipom, które później zasilił, czy to jako zawodnik (Zagłębie i Widzew), czy jako trener (Górnik). 

Marzenia się spełniają!
 
Biała Gwiazda na koniec rozgrywek 1997/1998 zajęła trzecie miejsce, dzięki czemu Zając i spółka mogli zadebiutować w europejskich rozgrywkach. Te słodko-gorzko będą się kojarzyć stoperowi Wisły - najpierw bowiem ustalił on wynik meczu z Trabzonsporem na 5:1, zaś w drugim spotkaniu z Parmą zdobył dwa gole - z tym, że jeden był samobójczy. Na nic zdała się rehabilitacja pod bramką Gianluigiego Buffona, Wiślakom zabrakło czasu i przegrali 1:2 przez co odpadli z Pucharu UEFA z jej późniejszym zwycięzcą. Co to była za drużyna - dość powiedzieć, że występowali w niej nie tylko grający do dziś w Juventusie golkiper, lecz także m.in. Lilian Thuram, Juan Sebastian Veron, Fabio Cannavaro czy Hernan Crespo. 
 
Czego nie udało się osiągnąć w Europie, z łatwością powiodło się w Polsce - Wisła z przewagą aż 17 punktów zdobyła mistrzostwo kraju, to o którym tak marzył Zając. Nie było to jednak jedyne trofeum obrońcy za prymat jego drużyny w kraju - dokładnie to samo wydarzyło się w sezonie 2000/2001. Nagrodą były starcia w eliminacjach do Ligo Mistrzów ze Skonto Ryga i Barceloną. I choć Wisła dawała z siebie wszystko, na geniusza Rivaldo Zając nie potrafił znaleźć sposobu. Potem z biegiem kolejnych spotkań niespełna 30-letni obrońca zaczął grać coraz mniej, ale jeszcze raz zdołał wpisać się na listę strzelców. W 39. minucie meczu Pucharu Polski ze Stomilem Olsztyn Zając celną główką podwyższył na… 5:0, a całe spotkanie zakończyło się pewnym zwycięstwem Wisły 6:1. Kampania w Pucharze Polski zakończyła się w wymarzony sposób - po nokaucie w finałowym dwumeczu z Amicą Wronki, to Wiślacy mogli się cieszyć z kolejnej nagrody!
 
Reprezentacyjna kariera po… zakończeniu kariery!
 
Jak się potem okazało, był to ostatni wiślacki skalp zdobyty przez Bogdana Zająca. Po zakończeniu sezonu 2001/2002 obrońca przeniósł się najpierw do Zagłębia Lubin, które szybko zamienił na łódzki Widzew. Następnie przyszedł czas na austriackie FC Karnten, cypryjską Nea Salamis, chińskie ekipy z Szanghaju i koniec kariery w Hutniku i Skawince. Potem o obrońcę upomniał się jego były trener - Adam Nawałka, który włączył go do sztabu szkoleniowego Górnika Zabrze w 2010 roku. Jak potoczyła się ta historia, wszyscy wiemy. A teraz możemy robić tylko jedno: czekać w kadrze narodowej, której asystuje Bogdan Zając na Wiślaków takich, jak on!
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony