Strona główna » Aktualności » Gwiazdy Białej Gwiazdy #26 - Snajper, trener, legenda - Kazimierz Kmiecik

Gwiazdy Białej Gwiazdy #26 - Snajper, trener, legenda - Kazimierz Kmiecik

Data publikacji: 19-09-2017 11:00



Jako piłkarz w koszulce z białą gwiazdą na piersi spędził niemal 15 lat, a jako szkoleniowiec znaczną część swojego życia. Do dziś pozostaje najlepszym strzelcem Wisły Kraków w jej 111-letniej historii i jako jeden z nielicznych rozegrał ponad 300 ligowych spotkań dla krakowskiego klubu. „Mówisz Wisła - myślisz Kazimierz Kmiecik” - można sparafrazować znane powiedzenie. To właśnie dzisiejszy jubilat jest kolejnym bohaterem cyklu „Gwiazdy Białej Gwiazdy”. 


Kazimierz Kmiecik urodził się 19 września 1951 roku w Węgrzcach Wielkich jako jedyny syn Julii i Władysława. Już od dziecka „Suchy”, jak nazwali go później koledzy, przejawiał olbrzymią smykałkę do futbolu. Pierwszym przystankiem na drodze do Wisły Kraków była lokalna Węgrzcanka, do której trafił w wieku 10 lat, drugim zaś… Cracovia. U odwiecznej rywalki Białej Gwiazdy Kmiecik spędził dwa lata, po czym za namową kolegów, jak i mamy przeniósł się na właściwą stronę Błoń. 

Nastoletni debiutant
 
Już jako junior Kazimierz Kmiecik niejednokrotnie otrzymywał okazję do treningów z seniorami, ba, prezentował się na nich na tyle dobrze, że zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej w wieku 16 lat i 276 dni. I nie było to starcie tylko o honor - w potyczce z Szombierkami Bytom Biała Gwiazda rozpaczliwie walczyła o utrzymanie. Kmiecik zmienił w przerwie Tadeusza Polaka i pokazał się z dobrej strony, a Wisła wygrała na wyjeździe 2:0. O zachowaniu ligowego bytu „Badyl” wraz z kolegami dowiedzieli się dopiero w drodze powrotnej, gdy dotarła do nich informacja o zwycięstwie Pogoni Szczecin nad ŁKS-em, który wskutek tej porażki został zdegradowany. 
 
Co ciekawe, trenerem, który dał zadebiutować Kazimierzowi Kmiecikowi był ówczesny drugi najlepszy strzelec w historii Białej Gwiazdy, Mieczysław Gracz. Pod jego wodzą młodzianowi nie udało się jednak strzelić gola. Sztuka ta powiodła się Kmiecikowi po raz pierwszy 23 maja 1970 roku, gdy rywalem Wisły była… Cracovia. O kunszcie strzeleckim młodego napastnika w tym samym sezonie najbardziej przekonali się piłkarze FC Winterthur, którym w dwóch spotkaniach Kmiecik zapakował pięć goli! To właśnie Szwajcarzy byli świadkami pierwszego hat-tricka „Suchego”, w następnych meczach dla Białej Gwiazdy snajper pokusił się o jeszcze siedem takich wyczynów. Raz jeden Kazimierz Kmiecik nie zatrzymał się na trzech golach, pokonując golkipera Lecha Poznań aż pięć razy! Było to 30 maja 1976 roku, kiedy to Wiślacy rozgromili u siebie Kolejorza aż 8:0. 
 
Polski Cruyff obsypany medalami
 
Osiągnięcie to pozwoliło Kazimierzowi Kmiecikowi po raz pierwszy zdobyć koronę króla strzelców w sezonie 1975/1976. Jednak już wcześniej sprytny napastnik, który w lidze zdobywał ponad 10 goli na sezon, wpadł w oko trenerowi Kazimierzowi Górskiemu. Słynny szkoleniowiec powołał niedoświadczonego jeszcze w reprezentacji seniorskiej zawodnika na Igrzyska Olimpijskie w Monachium w 1972 roku. Polska szła w nich jak burza i nie przegrywając ani jednego spotkania kadrowicze sięgnęli po złoty medal. Swoją cegiełkę dorzucił też 21-letni Kmiecik, który w meczu z Marokiem, decydującym o awansie do finału imprezy już w 2. minucie rozpoczął strzelanie. Również w 1974 roku podczas pamiętnych mistrzostw świata w RFN Wiślak pełnił rolę rezerwowego, a z ławki podniósł się w drugich połowach potyczek ze Szwecją i gospodarzami turnieju w słynnym „meczu na wodzie”. 
 
 
Do złotego medalu olimpijskiego Kazimierz Kmiecik dwa lata później dorzucił więc medal srebrny, bo taki wręczany był wówczas za zdobycie trzeciej lokaty na mistrzostwach świata, a po kolejnych dwóch latach do dorobku dołożył następny srebrny krążek - tym razem za wicemistrzostwo olimpijskie. Dopiero po medalach w kadrze narodowej przyszedł czas na klubowe trofea! W 1976 roku Biała Gwiazda za sprawą niesamowitej skuteczności „Suchego” zajęła trzecią pozycję w lidze i mogła sprawdzić się w Pucharze UEFA. Losowanie okazało się dla Wiślaków nieprzychylne - krakowianie trafili wówczas na jedną z najlepszych drużyn z Wysp Brytyjskich, Celtic Glasgow. „Wygramy u siebie różnicą dwóch, trzech goli” - deklarował słynny trener Jock Stein. Kazimierz Kmiecik wybił mu tę myśl z głowy, zdobywając bramkę po podaniu Michała Wróbla, a potem rewanżując się filigranowemu skrzydłowemu asystą z rzutu rożnego. Szkoci nie byli już tacy pewni siebie przed rewanżem, a to ponownie wykorzystał dzisiejszy jubilat, który dwukrotnie pokonał Petera Latchforda i odprawił z kwitkiem The Bhoys. „Polski Cruyff” - takim mianem okrzyknęli Wiślaka brytyjscy dziennikarze. Porównanie to musiało bardzo schlebiać Kmiecikowi, wszakże jego największym idolem był legendarny Holender! 
 
Europejski zachwyt
 
Dwa lata później krakowski klub zdobył pierwsze od lat mistrzostwo Polski. Znowu walnie przyczynił się do tego mierzący 175 cm wzrostu snajper, który z 15 golami zajął pierwsze miejsce w klasyfikacji strzelców. Wisła dzięki triumfowi w lidze awansowała do Pucharu Europy, które okazało się doskonałym oknem wystawowym dla Kmiecika i spółki. I mimo, że los znowu nie był łaskawy i przydzielił podopiecznym Oresta Lenczyka Club Brugge, finalistę poprzedniej edycji ówczesnych najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie, Wisła przeszła dalej dzięki wydatnej pomocy „Badyla”. W starciu wyjazdowym Wisła nieznacznie przegrała 1:2, by u siebie wygrać 3:1 i czekać na kolejnego rywala. Tym była Zbrojovka Brno, którą po raz kolejny napoczął najskuteczniejszy napastnik Białej Gwiazdy. Po dwóch remisach Wiślacy dotarli już do 1/4 finału PE, a o przepustkę do półfinału walczyli z Malmö FF. Po dramatycznym starciu w Szwecji, zespół Wisły odpadł z dalszej rywalizacji. 
 
Kazimierz Kmiecik w każdym ze spotkań Pucharu Europy pokazał się z bardzo dobrej strony i w dzisiejszych czasach mógłby liczyć na szybki zagraniczny transfer. Wtedy jednak piłkarz, który chciał opuścić polską ligę, musiał mieć ukończone 30 lat. Dlatego też „Suchy” odszedł dopiero po sezonie 1980/1981, łącznie inkasując cztery korony króla strzelców. Pierwszy wyjazd nie trwał jednak długo - jego belgijskie Charleroi zaledwie po roku splajtowało. Kmiecik powrócił do Krakowa na pół roku i po raz kolejny pożegnał się z kibicami w starciu z GKS-em Katowice, w którym zdobył swego 153. ligowego gola. Wynik ten do dziś jest niedoścignionym rekordem Białej Gwiazdy. 
 
Trenerski powrót na stare śmieci
 
Łącznie Kazimierz Kmiecik we wszystkich rozgrywkach 350 razy przywdział koszulkę z białą gwiazdą na piersi i aż 180 razy pokonał bramkarzy rywali. Następne bramki wiślacka legenda zdobywała już dla greckiej Larissy i niemieckich Stuttgarter Kickers oraz OFV Offenburg. W Grecji do licznej kolekcji trofeów „Badyl” dołożył jeszcze krajowy puchar, bliski takiego osiągnięcia był również w Niemczech, gdzie jego zespół z Badenii-Wirtembergii przegrał w finale z HSV Hamburg z Mirosławem Okońskim w składzie. 
 
 
Po latach spędzonych na emigracji pan Kazimierz powrócił do kraju i do Wisły, gdzie od lat pełni różne funkcje szkoleniowe. Kilkukrotnie to właśnie najskuteczniejszy napastnik w historii klubu z Reymonta pełnił rolę trenera tymczasowego, obecnie zaś jest asystentem Kiko Ramíreza, którego zadaniem jest trening napastników. Kmiecik prowadzi więc Pawła Brożka, który ze 165 bramkami we wszystkich rozgrywkach depcze mu po piętach w wiślackich statystykach. Jubilat jednak bardzo życzy „Broziowi”, by ten coraz bardziej zbliżał się do jego osiągnięcia. Kto wie, może w jutrzejszym meczu w Kielcach 34-letni napastnik sprawi taki prezent szkoleniowcowi? 
 
Panie Kazimierzu, wszystkiego najlepszego! 1906 lat! 
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony