Strona główna » Aktualności » Gwiazdy Białej Gwiazdy #21 - Walczak, spryciarz, ulubieniec - Adam Musiał

Gwiazdy Białej Gwiazdy #21 - Walczak, spryciarz, ulubieniec - Adam Musiał

Data publikacji: 28-07-2017 21:45



Obrońca, przeciwko któremu zawodnicy bali się grać. Etatowy reprezentant kraju, zdobywca trzeciego miejsca na Mistrzostwach Świata w 1974 roku. Piłkarz, który w ekipie Białej Gwiazdy strzelił jednego gola, bo, jak podkreśla, zupełnie zeszła mu piłka. Człowiek związany z Wisłą od młodu, który w czasie reprezentowania Arki Gdynia miał w umowie warunek, że nie będzie musiał mierzyć się z krakowskim klubem przy Reymonta. Kolejnym bohaterem cyklu „Gwiazdy Białej Gwiazdy” jest Adam Musiał.

Fot. historiawisly.pl Fot. historiawisly.pl

Adam Musiał urodził się 18 grudnia 1948 roku w Wieliczce. Swoją, jak się później okazało, fantastyczną karierę rozpoczynał na przyszkolnym boisku, które znajdowało się naprzeciw jego domu. Potem przyszedł czas na juniorów Górnika Wieliczka i młodzieżowe kadry Polski, w których jego trenerem był nie kto inny, tylko Kazimierz Górski. Po jednym z takich spotkań, rozgrywanym w Nowym Sączu, po 19-letniego Musiała zgłosili się działacze Białej Gwiazdy. Lewy obrońca został zaproszony do czarnej wołgi, która miała go przetransportować go do Krakowa. W podróż z wiślackimi oficjelami zabrał się także Stanisław Gonet. Skończyło się to dwoma kontraktami z Wisłą tej nieodłącznej pary przyjaciół.

Sposoby boiskowe i treningowe!
 
I choć Gonet musiał jeszcze poczekać kilka lat na regularne występy z białą gwiazdą na piersi, Musiał niemal od razu zadomowił się w podstawowej jedenastce zespołu spod Wawelu. Nieustępliwy defensor słynął z ostrej gry i skutecznych wślizgów, które często odbierały chęć gry rywalom biegającym jego flanką. „Na boisku pierwsze dwa wejścia po to, żeby rywal poczuł przeciw komu gra” - to była główna dewiza Musiała. I nie były to wejścia lekkie, tylko takie, po których w dzisiejszych czasach Musiał mógłby być zmuszony do przedwczesnego opuszczenia boiska. By tak się nie działo, Wiślak stosował różne fortele. Raz nawet podszedł do sfaulowanego rywala i pocałował w czoło, a zdziwiony sędzia zapomniał o wręczeniu kartki! Zdarzało się, że przeciwnicy nie wypełniali założeń taktycznych, tylko zmieniali stronę, gdyż woleli mierzyć się z Antonim Szymanowskim, który nie słuchał rad kolegi po fachu i starał się czysto przerywać akcje.
 
Adam Musiał znany był w gronie kolegów z boiska jako gawędziarz i żartowniś. Wraz z najlepszym przyjacielem, Stanisławem Gonetem, Wiślak wykręcał numery zarówno współpartnerom, jak i przeciwnikom. Miał też swoje fortele, gdy w okresie przygotowawczym trenerzy aplikowali słynne wówczas bieganie po górach. Jeżeli zdobywanym szczytem była Gubałówka, Musiał i kilku innych graczy zostawali z tyłu na początku treningu, zbiegali w dół i… kupowali bilety na kolejkę linową. Również w powrotną drogę było tak samo! Wystarczyło zakupić też butelkę wody, skropić się nią i wydawało się, że spoceni z wysiłku piłkarze kończą jednostkę treningową! 
 
Orzeł Górskiego od małego
 
Już w wieku 20 lat Adam Musiał zadebiutował w seniorskiej reprezentacji kraju. Od deski do deski występował niemal we wszystkich spotkaniach aż do 1974 roku, wliczając w to ówczesne mistrzostwa świata. Na nich lewy obrońca nie zagrał tylko w starciu ze Szwecją, które uważane jest za najsłabsze w wykonaniu Polaków. Odsunięty od kadry na jedno spotkanie piłkarz powrócił na arcyważny mecz z Jugosławią i znów był jedną z wiodących postaci na boisku. Co ciekawe, kilka lat później, gdy Musiał kończył karierę w angielskim Hereford United, Anglicy śmiali się, że obrońca próbował dopuścić Anglików na tamten mundial. To Musiał w słynnym „meczu na Wembley” zdaniem sędziego faulował angielskiego rywala w polu karnym, dzięki czemu Synowie Albionu wyrównali stan spotkania na 1:1. Jak sam wspomina lewy obrońca, decyzja arbitra była bardzo kontrowersyjna i dobrze, że koledzy z zespołu nie dopuścili go do niego. W innym przypadku rozjemca mógłby zostać poturbowany!  
 
A że Musiał w razie potrzeby umiał włączyć się do bitki i stanąć po stronie przyjaciół z zespołu przekonali się gracze RWD Molenbeek. W Pucharze UEFA, w którym krakowska Biała Gwiazda mierzyła się z belgijską ekipą o tym samym przydomku, lewy defensor zareagował na brutalny atak Belgów na Stanisława Goneta i samemu wymierzył sprawiedliwość, za co został odesłany do szatni. Wartości przyjacielskie były jednak wówczas znacznie ważniejsze! Niestety, zachowanie to sprawiło, że kolejni trenerzy patrzyli na Musiała nieco inaczej. Mecz z belgijską drużyną określa się często jako początek końca kariery 34-krotnego reprezentanta Polski w Wiśle. 
 
Wiślacka rodzina
 
Adam Musiał po tym wydarzeniu rozegrał jeszcze 18 spotkań dla krakowskiego zespołu i odszedł do Arki Gdynia. Jego licznik zatrzymał się na 262 oficjalnych meczach w pierwszej drużynie Białej Gwiazdy i jednej bramce. Co to był za gol! W jubileuszowym setnym występie, który przypadał na ważne starcie ze Stalą Mielec, Musiał zdecydował się na strzał z ok. 40 metrów. Piłka nabrała rotacji i wpadła w samo okienko bramki strzeżonej przez Stanisława Majchera. Jak po latach przyznał sam zainteresowany, przy strzale tym futbolówka ześlizgnęła mu się z nogi! 
 
Po odejściu z Wisły Musiał zakotwiczył w Gdyni. W barwach miejscowej Arki w 1979 roku obrońca wywalczył Puchar Polski, a w decydującym meczu gdynianie pokonali… Białą Gwiazdę 2:1. Następnie przyszedł czas na czwartoligowy angielski Hereford oraz polonijną drużynę Eagle Yonkers Nowy Jork. Po latach Adam Musiał powrócił do Polski, gdzie przez ponad dwa lata był trenerem Białej Gwiazdy, a następnie opiekował się obiektem przy Reymonta. Sportowy bakcyl został zaszczepiony przez pana Adama także dwójce synów - Tomasz jest ekstraklasowym arbitrem, który nie tak dawno dostał szansę gwizdania w meczu ukochanego klubu taty, a Maciej jest dyrektorem sportowym Akademii Piłkarskiej Wisły Kraków. Panu Adamowi, jak i całej rodzinie życzymy dużo zdrowia!
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
 


do góry strony