Strona główna » Aktualności » Gwiazdy Białej Gwiazdy #1: Wielki Polak, wielki Wiślak - Henryk Reyman

Gwiazdy Białej Gwiazdy #1: Wielki Polak, wielki Wiślak - Henryk Reyman

Data publikacji: 16-02-2017 11:30



Nieczęsto zdarza się, by piłkarz był portretowany na obrazach znanego artysty. Na wyróżnienie takie zasługują wyłącznie najlepsi, najbardziej legendarni gracze. Takim bez wątpienia jest Henryk Reyman - pierwszy bohater naszego nowego cyklu „Gwiazdy Białej Gwiazdy”. Człowiek orkiestra, który bronił zarówno barw Wisły, jak i niepodległości własnej ojczyzny, późniejszy trener reprezentacji Polski w piłce nożnej, zawsze odznaczający się oddaniem i poświęceniem.

fot. historiawisly.pl fot. historiawisly.pl

Wielka historia Henryka Reymana rozpoczęła się 28 lipca 1897 roku, gdy w kamienicy przy Placu Jabłonowskich w Krakowie przyszedł on na świat jako pierwszy męski potomek Władysława i Franciszki. Już kilka lat później mały Henryk na pobliskim placu (dziś im. Gen. Sikorskiego - przyp. red.) bez opamiętania uganiał się za szmacianą piłką ze swoimi kolegami z okolicznych domów. Już w 1908 roku jego kuzyni Tadeusz i Witold Rutkowscy, którzy od samego początku reprezentowali Wisłę Kraków przepowiedzieli mu wielką karierę. 11-letni Reyman już wtedy wyróżniał się wielką siłą fizyczną i odwagą w grze.

Debiut i wojna
 
Pierwszym klubem późniejszej legendy Białej Gwiazdy nie była jednak Wisła, lecz Polonia, zrzeszająca uczniów z gimnazjum im. Jana III Sobieskiego. Co ciekawe Reyman nie występował w nim jako środkowy napastnik, a jako prawy łącznik, gdyż ulubiona pozycja Henryka zajęta była przez rok starszego… Józefa Kałużę, w przyszłości najbardziej znanego gracza Cracovii. Już pod koniec swojej gimnazjalnej edukacji kuzyni wprowadzili do… trzeciego zespołu Wisły młodzieńca, który z roku na rok przechodził kolejne szczeble drużyny, by w wieku zaledwie 17 lat zadebiutować w seniorach Białej Gwiazdy w starciu z BBSV Bielsko-Biała, zakończonym bezbramkowym remisem. W kolejnych, powojennych już latach, Reyman strzelił tej drużynie… 21 bramek!
 
Niestety, późniejsze losy zarówno młodego piłkarza, jak i całej ligi przerwała I wojna światowa, podczas której niespełna 20-letni krakowianin wysłany zostaje najpierw na front wschodni jako członek 13. Infanterie Regiment, gdzie dowodzi plutonem podczas walk w Karpatach i na Bukowinie, po czym już w 1917 roku jest przeniesiony do tzw. „cwancygierów” na front włoski, jednocześnie potajemnie wcielając się do organizacji „Wolność”, zrzeszającej polskich żołnierzy walczących w szeregach armii austriackiej. W czerwcu 1918 roku w bitwie nad rzeką Piavą Henryk Reyman zostaje ranny i wraca jako rekonwalescent do Krakowa. Już miesiąc później wraz z Michałem Szubertem snuje on plany reaktywacji zawieszonej na czas wojennej zawieruchy Wisły Kraków.
 
Wielki powrót
 
Próby przywrócenia blasku Białej Gwieździe przynoszą skutek już na przełomie lipca i sierpnia, a do końca 1918 roku przyłączeni do Reymana i Szuberta towarzysze pod szyldem Wisły rozgrywają siedem spotkań, w tym dwa derbowe. W pierwszym z nich Wiślacy przegrali z Cracovią 2:3, choć niemal do końca prowadzili po dwóch golach ponownego założyciela klubu. Przez pierwsze cztery lata powojennego funkcjonowania zespołu Henryk Reyman nie miał okazji prezentować się we wszystkich spotkaniach, gdyż najpierw jako ochotnik, a potem zawodowy żołnierz, bierze udział w walkach wojny polsko-ukraińskiej, I powstania śląskiego, aż w końcu wojny polsko-bolszewickiej, w której za odwagę na polu bitew zostaje odznaczony Krzyżem Walecznych.
 
Dopiero po zakończeniu III powstania śląskiego 24-letni wówczas wojskowy na dobre wraca do Krakowa, gdzie skupia się na ukochanej Wiśle, wówczas występującej w A klasie. Już w swym debiucie na tym szczeblu Reyman pokonuje bramkarza Makkabi Kraków, a Wiślakom udaje się uzyskać cenny punkt. Eksplozja formy środkowego napastnika przypada jednak na 1923 rok, gdy w 19 spotkaniach zdobywa on 22 gole, walnie przyczyniając się do zdobycia wicemistrzostwa Polski. Kolejny sezon dla samego Reymana jest równie udany, Wisła jednak nie dostaje się do finałów krajowego czempionatu. Rok ten jest jednak w historii legendy krakowskiego klubu bardzo znaczący, gdyż zostaje on wybrany kapitanem Białej Gwiazdy, a stanowisko to piastować będzie do zakończenia kariery zawodniczej w 1933 roku. W 1924 roku również Henryk Reyman z dumą reprezentuje barwy kraju na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu, jak również w swym piątym występie zdobywa pierwszego gola dla Polski. W spotkaniu, w którym reprezentacja wygrywa z Turcją 2:0.
 
Godni podania ręki
 
1925 rok rozpoczął się dla Henryka Reymana od kontuzji nogi, na którą założony musiał zostać gips. Osłabiona brakiem swego kapitana Wisła przegrywała niektóre spotkania, w związku z czym przed starciem z Cracovią 28-latek poproszony został o pomoc znajdującej się w lekkim dołku ekipie. Jako że „kapitan schodzi z pokładu ostatni”, Reyman rozerwał gips i praktycznie bez treningu przystąpił do kolejnych derbów. Te zaczęły się dla Wisły w najgorszy możliwy sposób i po pierwszej połowie Biała Gwiazda przegrywała aż 1:5. To właśnie w przerwie tego spotkania ostoja klubu zdecydowała się na przemowę, która do dziś pozostaje dewizą wszystkich Wiślaków. „Nie dopuście do tego, aby ludzie uznali was za niegodnych podania ręki” - tak zakończył swoje przemówienie Reyman i faktycznie, nawet i w wydawałoby się przegranym już meczu, zmotywowana Wisła zakasała rękawy i wróciła do gry. Mecz ten zakończył się rezultatem 5:5, a sam kapitan zdobył cztery gole!
 
Choć napastnik nieubłaganie zbliżał się do 30-tych urodzin, co wówczas dla większości graczy oznaczało schyłek kariery, najlepsze miało dopiero nadejść. W 1927 roku rozegrano premierową edycję I ligi polskiej, która oczywiście padła łupem Wisły. Już w debiutanckim starciu z Jutrzenką Kraków legenda klubu zdobyła jednego z goli, a łącznie licznik bramek zdobytych w 23 spotkaniach zatrzymał się na 37 trafieniach, co do dziś stanowi absolutny rekord najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. O niesamowitej skuteczności Reymana przekonali się zwłaszcza gracze TKS-u Toruń i Warszawianki, którym napastnik zaaplikował odpowiednio sześć i pięć bramek! Mistrzowska feta miała miejsce w willi znanego malarza, a prywatnie wielkiego sympatyka Białej Gwiazdy Vlastimila Hofmana i to na ten czas datuje się obrazy słynnego napastnika. 
 

obraz autorstwa Vlastimila Hofmana, źródło: historiawisly.pl

Z Wilna na Wisłę!
 
Również i rok później niesamowici Wiślacy mogli cieszyć się z mistrzostwa Polski, a Henryk Reyman - przeniesiony jako wojskowy aż do Wilna - specjalnie wracał na niemal wszystkie spotkania Białej Gwiazdy. Niemal wszystkie, bo na pojedynki z Legią wojskowy nie otrzymywał przepustki. Zresztą sam fakt wysłania kapitana mistrzów kraju na jego drugi koniec przypisywany jest warszawiakom. Jak jednak widać, nawet i to nie pomogło Legionistom w zdobyciu upragnionego tytułu. Hart ducha i wola pomocy ukochanej ekipie, jak również zdobycie 28 goli, walnie przyczyniły się do kolejnej korony króla strzelców, współdzielonej z graczem dokooptowanej do ligi Cracovii - Ludwikiem Gintelem. 
 
Kolejne sezony nie przyniosły już mistrzostw Polski, jednak pod wodzą Reymana, który w przypadku wakatu na stanowisku trenera pełnił również jego rolę, Wisła nadal stanowiła o sile ligi. W 1931 roku, po trzech latach przerwy, wielki napastnik wrócił do kadry narodowej, na - jak się potem okazało - ostatnie spotkanie w barwach Polski. W starciu z Łotwą Polacy wygrali 5:0, a Henryk Reyman zakończył strzelanie. Łącznie w 12 występach w reprezentacji Wiślak zdobył sześć goli, co jest niemal 1/3 bramek strzelonych przez kadrę w meczach, w których miał on okazję wybiegać na boisko!
 
Koniec z piłką? Nigdy!
 
Również i w tym roku Reyman pożegnał się z kadrą Krakowa, której przez lata przewodził. Na pożegnanie z ligą i futbolem zawodowym przyszedł czas dwa lata później, gdy w atmosferze skandalu po meczu derbowym Wiślacy wstawiając się za kapitanem opuścili plac gry przed czasem. Zachowanie wojskowego w tym meczu nie spodobało się jego przełożonym, w efekcie czego napastnik zmuszony był wybrać między pozostaniem w wojsku a w Wiśle. Wybór 36-latka padł na to pierwsze, a Biała Gwiazda musiała od tego czasu obyć się bez swojej legendy. W trakcie swojej niemal 20-letniej kariery w seniorskiej ekipie Wisły Reyman zdobył 135 goli w 154 występach w I lidze i w mistrzostwach Polski, a także ponad 50 trafień w starciach A klasy. Tutaj jednak ze względu na skromność materiałów źródłowych trudno dokładnie oszacować liczbę goli, jednak pewnym jest fakt, iż wliczając do tego również mecze towarzyskie kapitan Wisły zdobył dla niej w sumie grubo ponad 200 bramek!
 
Przymusowe pożegnanie z Wisłą nie było jednak rozstaniem na stałe z futbolem. W 1936 roku Henryk Reyman otrzymał od szefostwa krakowskiego klubu tytuł „honorowego dożywotniego kapitana drużyny”. Jedna konieczna przerwa miała miejsce podczas II wojny światowej, gdy były piłkarz dowodził batalionem podczas Bitwy pod Bzurą, w której został ciężko ranny. Przewieziony do szpitala dla jeńców w Rawie Mazowieckiej, leczy rany i ucieka z niego w 1940 roku, po czym po kilku tygodniach tułaczki przedostaje się do Krakowa, gdzie sprytnie ukrywa się przed Gestapo. Pod koniec tego roku na fałszywych dokumentach udaje mu się przedostać w okolice Tarnobrzega, gdzie w roli leśniczego pracuje do końca wojny. 
 
Kapitan znaczy trener
 
Już w 1945 roku Henryk Reyman powraca do Krakowa i staje na czele grupy ludzi reaktywującej Polski Związek Piłki Nożnej. Momentalnie po jego ponownym powołaniu Wiślak zostaje „kapitanem związkowym”, czyli pierwszym trenerem reprezentacji kraju. Dodatkowo w 1946 roku obejmuje on posadę wiceprezesa TS Wisła, stając się ponownie częścią klubu, którego potęgę sam zbudował. Po odejściu od kadry w 1947 roku powraca do niej 10 lat później, znowu w roli szkoleniowca i rolę tę pełni aż do 1958 roku. 61-letni Reyman pełni później funkcje honorowe i w Wiśle, i w PZPN-ie, cały czas pozostając przy ukochanym futbolu - aż do śmierci pięć lat później. 11 kwietnia 1963 roku Wisła straciła swoją legendę za życia, wskutek przegranej walki z rakiem. Henryk Reyman zmarł w szpitalu przy ulicy Skawińskiej w Krakowie, a jego pogrzeb, z wielkimi honorami, poruszył całe miasto.
 
66 lat życia, z czego większość z piłką nożną i Ojczyzną ex aequo na pierwszym miejscu to piękne osiągnięcie. Bez wątpienia legenda Henryka Reymana jest i będzie kultywowana przez kolejne pokolenia Białej Gwiazdy, a każdy, kto przyczyni się do wiecznej pamięci o nim powinien być uważany za „godnego podania ręki”. To właśnie takich wzorów potrzebują młodzi adepci futbolu, zaczynający swoją przygodę w wiślackich akademiach. I nie chodzi tu tylko o tak rzadką wierność jednemu klubowi przez całą karierę. Chodzi o całą życiową postawę. Wielkiego Wiślaka i wielkiego Polaka, który służył całym sobą swojemu ukochanemu krajowi. 
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony