Strona główna » Aktualności » Gwiazdy Białej Gwiazdy #11. Mały wielki defensor - Aleksander Pychowski

Gwiazdy Białej Gwiazdy #11. Mały wielki defensor - Aleksander Pychowski

Data publikacji: 27-04-2017 08:00



Filigranowy obrońca-okularnik, który powstrzymywał większych i szybszych od siebie rywali niemal bez wysiłku. Bohater pierwszych okraszonych olbrzymimi kontrowersjami przenosin z Cracovii do Wisły. Piłkarz, który w całej karierze nie zdobył gola, a poza boiskiem przebywał głównie w... sądzie, gdzie pracował. Jedenastym bohaterem „Gwiazd Białej Gwiazdy” jest śp. Aleksander Pychowski.

Fot. historiawisly.pl Fot. historiawisly.pl

Urodzony 3 listopada 1903 roku Pychowski od małego niezbyt korzystne warunki fizyczne musiał nadrabiać ambicją i umiejętnościami technicznymi. Słaby wzrok sprawił, że niemal od początku przygody z piłką musiał on uganiać się za nią w okularach. W dzieciństwie ćwiczący pod okiem trenerów Polonii Kraków i szlifujący talent do futbolu, za ich namową po osiągnięciu pełnoletności przeszedł do drużyny Pasów. Tam jednak pukający do bram seniorskiej drużyny zawodnik nie mógł się przebić, gdyż jego zdaniem faworyzowani byli inni - wcale nie lepsi - gracze. Co więcej, młodzieżowiec w pewnym momencie nie miał gdzie się podziać, a działacze Pasów nie byli skorzy do zaoferowania mu mieszkania. Pomocną dłoń wyciągnęła Wisła, w związku z czym pod koniec 1924 roku 21-letni obrońca zmienił stronę Błoń.

Spalone mosty
 
Utrata wartościowego zmiennika, który barwy Cracovii przywdział 12-krotnie sprawiła, iż oficjele tego klubu wystosowali specjalne pismo do krakowskiego „Tygodnika Sportowego”. Zarzuty wobec Aleksandra Pychowskiego wskazywały, że dopuszczał się on kłamstw, mając na celu przejęcie nienależącego się lokum. Urażona duma zawodnika nie pozwoliła na milczenie, w związku z czym w „soczystym” liście młodzieżowiec jako powód odejścia wskazał niesympatyczne stosunki panujące pomiędzy zawodnikami, a także uprzywilejowanie „podstarzałych graczy z tradycją”. Co więcej, obrońca zarzucił Cracovii, iż ta mimo tradycji polskiej i chrześcijańskiej, zarządzana była przez wyznawców judaizmu, którym daleko było do propagowania pożądanych przez Pychowskiego idei. Zarówno krakowska, jak i polska prasa żyły tymi przenosinami przez dłuższy czas, a sam zawodnik stał się persona non grata na stadionie Pasów. Wisła natomiast zyskała piłkarza, który przez kolejne dziesięć lat stanowił o sile zespołu. By było jeszcze ciekawiej - mieszkanie, które otrzymał 21-latek znajdowało się przy ul. Filareckiej, a więc przy samym obiekcie Cracovii!
 
Na debiut w pierwszym zespole Białej Gwiazdy Aleksander Pychowski musiał zaczekać do 30 sierpnia 1925 roku. Wówczas to u boku kończącego powoli karierę Kazimierza Kaczora przyszło mu dowodzić… dwuosobową defensywą. Tak - ówczesna taktyka większości klubów przewidywała, iż dostępu do własnego pola karnego bronić będzie zaledwie duet stoperów, który w zasadzie nigdy nie będzie przechodził połowy boiska! By potwierdzić skuteczność ówczesnego ustawienia, wystarczy podać statystyki z pierwszych sześciu meczów Wisły z Pychowskim w składzie w rozgrywkach Pucharu Polski. Krakowianie w spotkaniach tych zdobyli bowiem 21 bramek, tracąc zaledwie jedną!

Duet przeciwieństw
 
Po zakończeniu kariery przez wspomnianego boiskowego opiekuna Aleksandra Pychowskiego, to do niego dokooptowany został młodszy o cztery lata zawodnik - Emil Skrynkowicz. Tak o tym zestawie obrońców pisał w 1930 roku „Przegląd Sportowy”: „Para omawiana jest raczej syntezą jednego pełnowartościowego obrońcy. Pychowskiemu brak bowiem warunków fizycznych i biegowych Skrynkowicza, który znów nie może się wylegitymować talentem taktycznym i wielką intuicją oraz rutyną Pychowskiego”. Doskonale uzupełniający się defensorzy dwukrotnie doprowadzili Białą Gwiazdę do mistrzostwa kraju w latach 1927 i 1928. Kto wie, być może Wiśle udałoby się zdobyć kolejne trofea w latach trzydziestych, gdyby nie tragedia, jaka miała miejsce w 1931 roku. Wówczas to młodszy z dwójki stoperów zapadł na nieznaną wówczas chorobę, która okazała się nieuleczalna. Emil Skrynkowicz zmarł 26 października w wieku zaledwie 24 lat, a linia obrony Białej Gwiazdy straciła swoją opokę. 
 
fot. historiawisly.pl
 
W kolejnych sezonach zadaniem rutynowanego już Pychowskiego było wprowadzanie młodych adeptów futbolu do seniorskiej drużyny Wisły. Z zadania tego obrońca wywiązywał się fantastycznie, zyskując szacunek całego piłkarskiego środowiska. Rywale mówili o nim, że ustawiał się najlepiej ze wszystkich ligowych defensorów. Wzorowo stosował nowocześnie pojęty pressing. Zawsze wiedział kiedy i dokąd powinien się przesunąć oraz - co najważniejsze - potrafił przekazywać te umiejętności nowym kolegom z formacji. 
 
Całe życie bez gola
 
Mimo niewielkiego wzrostu, mikrej wagi i bardzo słabego wzroku, przez który od małego występował w okularach, Aleksander Pychowski budził respekt wśród przeciwników - boiskową pracowitością, nieustępliwością, umiejętnością czytania gry. Tak się rywalom naprzykrzał, że prędzej czy później zaczynali jego stronę omijać. Taki stan rzeczy utrzymywał się aż do 1935 roku, w którym to po 142 oficjalnych meczach w barwach Wisły obrońca postanowił zawiesić buty na kołku. Jedyne, czego nie udało się osiągnąć Pychowskiemu w wiślackiej karierze to zdobycie gola! Mierzący 166 centymetrów zawodnik nawet przy stałych fragmentach gry pozostawał jednak pod swoją bramką, będąc odpowiedzialnym za zabezpieczanie tyłów. 
 
Już po zakończeniu kariery Aleksander Pychowski na stałe powrócił do zawodu, który dorywczo łączył z grą w piłkę nożną. Obrońca jeszcze podczas trwania futbolowej przygody zdobył dyplom urzędnika sądowego, dzięki któremu szybko odnalazł się w pozasportowych realiach. Pieniądze zarobione w pracy pozwalały wiślackiemu stoperowi na ciągłe powiększanie swojej kolekcji zegarów, które były jego absolutnym oczkiem w głowie. 
 
Śmiertelna pomyłka
 
Podczas II wojny światowej Pychowski aktywnie działał w polskich organizacjach podziemnych. 20 października 1943 roku gestapowcy obstawili budynek na Filareckiej, gdzie nadal mieszkał. Obawiając się gestapowskich tortur, były piłkarz popełnił samobójstwo. Jak się później okazało, tamtego dnia Niemcy poszukiwali kogoś zupełnie innego… 
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony