Strona główna » Aktualności » Guzmics: Oglądam wszystkie mecze Wisły!

Guzmics: Oglądam wszystkie mecze Wisły!

Data publikacji: 28-03-2017 17:11



Mimo że odszedł z Wisły kilka miesięcy temu to nadal wiąże go bardzo silna więź z R22. Richárd Guzmics, bo o nim mowa, miał okazję odwiedzić byłych kolegów z drużyny i ponownie poczuć atmosferę wiślackiej szatni. Węgier opowiedział o atmosferze na trybunach w Chinach, tamtejszych potrawach, smogu i zapewnił, że w piątek będzie trzymał kciuki za Białą Gwiazdę.

Fot. Przemek Marczewski Fot. Przemek Marczewski

Jakie to uczucie znowu być w Krakowie?
 
Bardzo przyjemne. Naprawdę cieszę się, że mogę spotkać się z kolegami z Wisły, porozmawiać, pośmiać się.
 
Drużyna w ciągu tych kilku miesięcy od Twojego odejścia trochę się zmieniła.
 
Faktycznie, minęło niewiele czasu, a doszło do sporych roszad. Myślę jednak, że zmiany są wyłącznie pozytywne. Do zespołu dołączyło wielu wartościowych zawodników i Wisła spokojnie powinna awansować do czołowej ósemki. A potem może nawet powalczy o coś więcej? Gra wygląda teraz naprawdę fajnie, więc czemu nie?
 
Naprawdę oglądasz wszystkie mecze Wisły? Da się w ogóle śledzić rozgrywki Lotto Ekstraklasy w Chinach? 
 
Staram się na bieżąco oglądać polską ligę - a zwłaszcza spotkania Wisły. Faktycznie czasem jest to problem, ale przecież żyjemy w XXI wieku! W internecie można znaleźć teraz wszystko i nawet jak nie dam rady śledzić jakiegoś meczu na żywo to potem włączam sobie skrót na telefonie. Poza tym, mimo że odszedłem z Wisły, nadal utrzymuję kontakt z wieloma osobami. 
 
A z kim najczęściej rozmawiasz?
 
Często rozmawiam ze Zdenkiem Ondráškiem. Wcześniej miałem informacje z pierwszej ręki od Bobana Jovicia i Denisa Popovicia. Bardzo dobry kontakt utrzymywałem też z pracownikami klubu. To też jeden z powodów, dla których tutaj jestem. (Richard pokazuje na stabilizator na nodze)

No właśnie miałem pytać, co Ci się stało? 
 
Doznałem kontuzji w trakcie meczu. Wybijałem piłkę i spóźniony rywal wjechał mi wślizgiem w nogi. Od razu poczułem ból i wiedziałem, że coś jest nie tak, ale nie zszedłem z murawy. To nie byłoby w moim stylu. Ja zawsze gram do końca! 

O tym przekonaliśmy się, gdy grałeś w Polsce.
 
Dokładnie! Po prostu zaciskam zęby i staram się nie myśleć o bólu. Niestety okazało się, że uraz jest dość poważny i będę musiał pauzować około dwóch miesięcy. Z drugiej strony mogę mówić o dużym szczęściu, bo przecież kontuzje kolana często są na tyle groźne, że piłkarz musi pauzować nawet ponad pół roku. A wracając do tematu: jestem tutaj też po to, żeby zasięgnąć opinii waszych lekarzy. Mam do nich duże zaufanie i uważam ich za fachowców.
 
A poza kontuzją - co u ciebie słychać? Zaaklimatyzowałeś się już w Chinach?
 
Tak. Mieszkam w dość spokojnym miejscu, na wsi. Ale musimy zdać sobie sprawę z tego, że w Chinach „wieś” liczy np. 600 tysięcy mieszkańców! Da się jednak do tego przywyknąć. Najważniejsze, że uniknąłem smogu. U mnie powietrze jest dużo czystsze niż w dużych miastach. 

To jednak zupełnie inna kultura. 
 
Na pewno tak, ale szybko się przyzwyczaiłem. Na początku byłem wraz z drużyną na obozie przygotowawczym w Hiszpanii, a potem w Korei Południowej. I wtedy pomyślałem: to rzeczywiście dwa różne światy, ale potem przywykłem i w sumie cieszę się, że mogłem zobaczyć coś innego, trochę zwiedzić - to cenne doświadczenie.
 
A jeśli chodzi o kuchnię? Zasmakowałeś już w azjatyckich specjałach, czy wolisz polskie potrawy? 
 
Zdecydowanie wybieram europejską kuchnię. (śmiech) Staram się jednak próbować także azjatyckich potraw, żeby mieć porównanie. Niektóre są całkiem niezłe, jest dużo mięsa, więc mi smakują. (śmiech)
 
Wróćmy do piłki. Jak porównałbyś poziom ligi chińskiej do polskich rozgrywek?
 
Polska liga jest wyrównana - te różnice punktowe są małe, każdy może wygrać z każdym. Natomiast w Chinach jest kilka zespołów z zawodnikami ze światowego topu. Tam mam okazję co tydzień spotykać się z piłkarzami pokroju Hulka, Oscara, czy Teveza. 
 
Dla obrońcy granie przeciwko takim tuzom musi być szczególnie cenne.
 
Zgadzam się. To ważne i z pewno to pomoże mi wznieść się na wyższy poziom. W Polsce nie miałem takiej możliwości, trochę u was brakuje gwiazd tego formatu.
 
Poziom piłkarski to jedno, ale kibiców chyba mamy niepodrabialnych? W Chinach też jest taka fanatyczna publiczność na trybunach?
 
Widać, że ludzie próbują dopingować piłkarzy, ale do wiślackich ultrasów brakuje im oczywiście jeszcze bardzo wiele! 
 
Powiedz też coś o frekwencji. U nas trwa mobilizacja. W piątek będzie ponad 20 tysięcy - może komplet.
 
Łał - nie słyszałem, że aż tylu fanów przybędzie dopingować Wiślaków. To wspaniałe! W Chinach nie ma na co narzekać. 30 tysięcy na trybunach to raczej norma, ale musimy zdać sobie sprawę, że rynek tam jest dużo większy, bo więcej jest mieszkańców - czyli potencjalnych kibiców. Pełne trybuny to także kwestia mentalności. W Chinach sport, a w szczególności piłka nożna to sprawa honoru - coś, do czego władze przykładają bardzo dużą wagę.
 
A Ty będziesz na trybunach? 
 
Wszystko zależy od tego, czy dostanę wizę. Jeżeli tak to niestety będę musiał wracać, bo czeka mnie rehabilitacja. Ale wiem, że to bardzo ważne spotkanie. Zwłaszcza że Lech teraz złapał bardzo wysoką formę. To trudny przeciwnik, ale Wisła gra ostatnio bardzo dobrze i spokojnie może powstrzymać gości.
 
Grałeś przeciwko Lechowi wiele razy. Na pewno masz jakiś typ na piątek. 
 
Myślę, że będzie 2:0. Oczywiście dla Wisły! 
 
Rozmawiał Michał Hardek
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony