Aktualności
OSTATNIE NEWSY.
Strona główna »
Aktualności »
Guzmics i spółka grali do końca
Guzmics i spółka grali do końca
Data publikacji: 18-06-2016 20:45Richard Guzmics po raz drugi na turnieju wyszedł w podstawowym składzie, a jego drużyna po raz drugi sprawiła sporą niespodziankę. Po starciu z Islandią „Rysiek” jest już bardzo bliski awansu do 1/8 finału!

To spotkanie zaczęło się dużo lepiej dla Węgrów. To oni starali się trzymać piłkę daleko od własnego pola karnego i w pierwszych minutach właściwie nie schodzili z połowy przeciwnika. Bardzo aktywny był Balazs Dzsudzsak, który kapitalnie rozrzucał podania do bocznych sektorów boiska. Islandia przebudziła się dopiero pod koniec pierwszej połowy i pokazała, że może być naprawdę groźna. Co prawda podopieczni Larsa Lagerbacka rzadko potrafili zakończyć akcję strzałem, ale i tak napędzali Guzmicsowi i spółce dużo strachu.
I właśnie po takiej akcji wywalczyli rzut karny, który zamienili na gola. Dobre dośrodkowanie z rzutu wolnego, błąd Kiraly’ego i Kadara i było 1:0.
Druga odsłona była dużo mniej atrakcyjna. Owszem, widać było, że obie drużyny bardzo chcą awansować do następnej fazy turnieju - walki było naprawdę sporo, ale przy okazji tempo i płynność gry mocno ucierpiały. Nadal teoretycznie bardziej ofensywnie usposobioną ekipą były Węgry, lecz Islandia groźnie kontrowała i pokazała, że potrafi grać w piłkę, a nie tylko bronić się we własnym polu karnym. No, może poza bramkarzem Danem Halldorssonem, bo akurat jemu przydałyby się korepetycje u Łukasza Fabiańskiego albo Wojciecha Szczęsnego. Golkiper Islandii miał bowiem duże problemy z łapaniem piłek i kilka takich pomyłek mogło stać się łatwym łupem dla… Nemanji Nikolicia - króla strzelców Ekstraklasy. To zresztą gracz Legii w końcówce doprowadził kibiców swojej kadry do ekstazy, po tym jak popędził z piłką i wstrzelił ją tak, że Saevarsson wbił ją do własnej bramki. Warto odnotować, że to kolejny na tych mistrzostwach gol na finiszu rywalizacji. A gdy poruszona została już kwestia kibiców - cóż, zdecydowanie jedni z najlepiej dopingujących na tym turnieju.
Czekając na Ronaldo…
Na pewno trzeba też pochwalić defensywę naszych bratanków. Poza jednym pechowym błędem, który spowodował, że Węgrzy nadal muszą walczyć o awans do kolejnej rundy, naprawdę trudno się przyczepić do zachowania pod własną bramką . A poza tym „Madziarzy” pokazali, że potrafią być trudnym rywalem dla każdego napastnika w Europie - takim, po którym długo trzeba goić rany i który nie odstawi nogi w kluczowych sytuacjach. Guzmics jest tego najlepszym przykładem. Ponownie zademonstrował dużo determinacji i jakości. Dziś było może nieco bardziej nerwowo, ale gdy się przegrywa przez długi okres 0:1, czasem zachowanie nerwów na wodzy jest niemożliwe. A warto odnotować jeszcze, że tym razem musiał sprawdzić się w nieco innych warunkach: wystąpił u boku innego stopera - Rolanda Juhasza, a nie Adama Langa.
Naprawdę cieszy taka postawa Wiślaka na wielkim turnieju. Zwłaszcza że po pierwszej serii gier świat obiegła wiadomość, iż był najszybszym zawodnikiem Mistrzostw, rozpędzając się do ponad 30 kilometrów na godzinę. Oby teraz umiał równie efektywnie zatrzymać Cristiano Ronaldo, bo Portugalczyk również nie należy do najwolniejszych i najsłabszych graczy…
Michał Hardek
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA