Strona główna » Aktualności » Gdzie oni są? - Mauro Cantoro

Gdzie oni są? - Mauro Cantoro

Data publikacji: 19-12-2016 12:22



Dowcipniś w szatni, drugi Maradona, latynoski temperament - to wszystko łączy dzisiejszego bohatera cyklu „Gdzie oni są?”. Na Reymonta spędził dziewięć lat, a w pierwszej dekadzie XXI wieku stał się najpopularniejszym obcokrajowcem w ekstraklasie. Zatem przenosimy się do Argentyny, aby sprawdzić, gdzie przez ostatnie sezony podziewał się Mauro Cantoro.


Mauro Cantoro - a właściwie Roberto Mauro Cantoro - przyszedł na świat 40 lat temu w dniu, w którym dzieciaki w Polsce rozpoczynają rok szkolny. Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Vélezie Sársfield, skąd został wypożyczony do Universitario de Deportes. Z peruwiańskim zespołem dwukrotnie sięgał po tytuł mistrza kraju. W swojej metryce ma także występy w argentyńskim Atlético de Rafaela oraz włoskim Ascoli Calcio. W październiku 2001 roku dołączył do załogi z Reymonta.

Od napastnika do pomocnika
 
Zadebiutował w Lubinie w wygranym meczu przez Białą Gwiazdę 4:3. Wtedy również zdobył pierwszego gola w barwach Wisły. Od tego czasu ruszyła maszyna strzelająca gole zwana Mauro Cantoro. W ciągu trzech spotkań zanotował cztery trafienia, po czym wylądował na… ławce rezerwowych. Początki w krakowskiej drużynie miał nieudane. Dostał niechlubny tytuł „Rozczarowania jesieni”. Okazało się, że najlepszą pozycją dla niego nie jest atak, ale środek pola. Nawet w 2004 roku otrzymał miano „Najlepszego pomocnika ligi”.
 
„El Toro” na piątkę i… dwóję!
 
Pobyt na Reymonta to przede wszystkim pasmo sukcesów, które odniósł z kolegami z zespołu. Z Białą Gwiazdą sięgał pięć razy po mistrzostwo Polski. Po raz pierwszy w 2003 roku. Od tej pory Wisła ustrzeliła hat-tricka i przez trzy lata z rzędu okazała się najlepszą ekipą w najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju. Po kilku sezonach przerwy znowu triumfowała razem z „Maurycym” w 2008 oraz 2009 roku.
 
Ponadto dwukrotnie zdobył Puchar Polski. Raz w 2002 pokonując Amicę Wronki, a rok później zwyciężając w finale przeciwko imienniczce z Płocka.
 
„Za Wisłę dałbym się pokroić!”
 
Zarówno forma, jak i sama osoba Mauro w trakcie wizyty w Polsce zmieniała się jak sinusoida. Kibice z pewnością zapamiętają go jako ambitnego walczaka - mimo kontuzji zawsze zostawiał serducho na boisku. Pamięta spotkania na arenie międzynarodowej m.in. z Barceloną, Lazio, Parmą, Realem Madryt, czy Panathinaikosem. Dodatkowo „El Toro” zasłynął jako kolekcjoner kartoników sędziego.
 
Razem z żoną i synami byli mocno związani z Polską, a szczególnie z Krakowem. W 2008 roku otrzymał polskie obywatelstwo. Chciał nawet reprezentować barwy Biało-Czerwone, ale na przeszkodzie stanęły występy w młodzieżowej kadrze Argentyny. Dwa lata później podpisał półroczny kontrakt z Odrą Wodzisław. Klub nie zdołał się utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej, a Mauro wrócił do rodzimej ziemi.
 
Na północny-zachód od ojczyzny
 
Po przygodach i kilku sezonach spędzonych w Polsce próbował swoich sił w ekipie Juventud Antoniana i Deportivo Moron. Później przeniósł się do Peru, a konkretnie do zespołu Pacifico FC. Beniaminek ligi peruwiańskiej - nazywany klubem dinozaurów - oparty był na zawodnikach nieco… doświadczonych. Jednak Cantoro nie był najstarszym piłkarzem w drużynie. Dzisiejszy bohater zyskał sympatię i zaufanie trenera, a ten wyznaczył go do pełnienia funkcji kapitana Los Rosados.
 
Zakończył przygodę z piłką, ale pamięta o byłych klubach
 
W 2015 roku przeszedł na piłkarską emeryturę. Jak dla każdego sportowca - była to trudna decyzja. Nadal na portalach społecznościowych zamieszcza posty, które świadczą o tym, że śledzi poczynania swoich byłych klubów. Chociażby derbowe spotkanie Wisły.
 
 
Drugim klubem, do którego Argentyńczyk ma sentyment jest Universitario de Deportes.
 
 
„Zmierzając na stadion… Po trzy punkty! Naprzód Universitario de Deportes.”
 
Niedawno minął rok odkąd rozstał się zawodowo z piłką nożną. Czy tęskni?
 
 
„Czas szybko mija, rok temu rozstałem się z profesjonalnym futbolem. Bardzo mi tego brakuje!”
 
Angelika Głuszek
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony