Strona główna » Aktualności » Gdzie oni są? - Marcin Baszczyński

Gdzie oni są? - Marcin Baszczyński

Data publikacji: 31-05-2017 12:00



Sześciokrotny mistrz Polski, solidny i nieustępliwy obrońca, reprezentant kraju, dobry duch drużyny - tak krótko można scharakteryzować kolejnego bohatera cyklu „Gdzie oni są”. Przed Wami piłkarz, którego pewnie niejeden wiślacki kibic doskonale pamięta - Marcin Baszczyński.


Marcin Baszczyński urodził się 7 czerwca 1977 roku w Rudzie Śląskiej. Karierę piłkarską rozpoczynał w Pogoni Nowy Bytom. Co ciekawe, początkowo „Baszczu” występował na pozycji pomocnika lub napastnika. Grając w Bytomiu został zauważony i doceniony przez skautów Ruchu Chorzów i w 1995 roku został zawodnikiem Niebieskich. Transfer do Ruchu okazał się strzałem w dziesiątkę. Już w pierwszym sezonie spędzonym w Chorzowie Baszczyński wywalczył awans do najwyższej klasy rozgrywkowej oraz zdobył Puchar Polski. Z roku na rok występował coraz więcej i stawał się czołowym zawodnikiem chorzowskiego teamu. Dobra gra zaowocowała przenosinami do Wisły Kraków, której właścicielem była już Tele-Fonika Bogusława Cupiała.

Legenda Wisły
 
Baszczyński podpisując kontrakt z Białą Gwiazdą od razu stał się ważnym ogniwem krakowskiego zespołu. Defensor słynął z nieustępliwości i przywiązania do klubu. Baszczyński występował prawie we wszystkich meczach. Z gry wykluczały go jedynie kartki i kontuzje. Etap kariery, który obrońca spędził w Wiśle, przypada również na najlepszy okres drużyny z Krakowa. Ekipa z Reymonta zdominowała rozgrywki w Polsce w pierwszej dekadzie XXI wieku, a waleczny „Baszczu” miał w tym duży udział. Podczas gry Marcina Baszczyńskiego w zespole piłkarze wyśrubowali wspaniałe rekordy, które do dzisiaj nie zostały pobite. Krakowianie stworzyli wówczas przy R22 twierdzę, która nie została zdobyta przez ponad pięć lat! Licznik gier bez przegranej u siebie zatrzymał się na liczbie 73.
 
Europejskie puchary
 
Baszczyński grając przy Reymonta 2-krotnie triumfował w rozgrywkach Pucharu Polski i zdobył aż 6 tytułów mistrza kraju, dzięki czemu mógł występować w europejskich pucharach i mierzyć się z takimi markami, jak FC Barcelona, Inter Mediolan, czy Real Madryt. Doskonale pamiętamy emocje, jakich dostarczali nam Wiślacy w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów i w Pucharze UEFA. Początek przygody defensora z europejskimi pucharami nie był jednak udany. „Baszczu” z pewnością pamięta rewanżowe spotkanie z Realem Saragossa, w którym zaliczył samobójcze trafienie i nie wykorzystał „jedenastki” w serii rzutów karnych. Na szczęście kolejne sezony w europejskich rozgrywkach były lepsze. Krakowska ekipa rywalizowała jak równy z równym z najlepszymi zespołami Starego Kontynentu. W stolicy Małopolski wszyscy doskonale pamiętają zwycięstwo podopiecznych Macieja Skorży z Dumą Katalonii z 2008 roku.
 
Baszczyński z białą gwiazdą na piersi wystąpił 278 razy i strzelił 11 bramek. Jego przygoda z Wisłą zakończyła się w 2009 roku, ale wciąż jest miło wspominany przez większość sympatyków z Krakowa.
 
Grecki kurs i powrót do Polski
 
Po odejściu z Krakowa Baszczyński zdecydował się na podpisanie umowy z greckim Atromitosem Ateny. W barwach teamu ze stolicy Grecji rozegrał 50 meczów i raz wpisał się na listę strzelców. W ojczyźnie Homera występował głównie jako stoper i spędził tam dwa lata.
 
W lipcu 2011 roku obrońca powrócił do Polski i podpisał kontrakt z warszawską Polonią. W ekipie Czarnych Koszul spędził sezon 2011/2012 i rundę jesienną kolejnych rozgrywek, będąc zawodnikiem podstawowego składu. W trakcie zimowego okienka transferowego „Baszczu” przeniósł się do chorzowskiego Ruchu - klubu, z którego wypłynął na głębokie wody poważnej piłki. Dla drużyny z ulicy Cichej zagrał jeszcze dziewięć razy, a po sezonie 2012/2013 zakończył karierę.
 
Nadal przy piłce
 
Po zawieszeniu butów na kołku Marcin Baszczyński nie uciekł ze świata sportu. Przez krótki czas był ekspertem telewizji Canal+. A od sezonu 2015/2016 zajmuje stanowisko generalnego menedżera ds. sportu i public relations w Bruk-Becie Termalice Nieciecza.
 
Baszczu ma więc okazję, by spotykać się z kibicami i zawodnikami Białej Gwiazdy także po zakończeniu kariery, tym razem jednak trzymając kciuki za Słonie. Kolejną szansą na takie spotkanie będzie mecz rozgrywany w ramach ostatniej kolejki grupy mistrzowskiej na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana w Krakowie. Mamy nadzieję, że były Wiślak nie pogniewa się, jeśli trzy punkty zostaną wtedy w mieście Kraka.
 
Mateusz Potoczny
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony