Strona główna » Aktualności » Gdzie oni są? - Marcelo

Gdzie oni są? - Marcelo

Data publikacji: 24-05-2016 12:00



Jak w słynnej piosence Republiki, pytamy „Gdzie oni są"? Oczywiście chodzi o byłych Wiślaków - piłkarzy, którzy walczyli z białą gwiazdą na piersi. Losy niektórych są nagłaśniane przez media - zdarza się, że oglądając wielki turniej reprezentacji narodowych widzimy w jakiejś drużynie byłego zawodnika klubu z R22. W wielu przypadkach jednak wraz z odejściem do innego zespołu tracimy kontakt z danym graczem. A ostatnio dużo dzieje się zwłaszcza w życiu Marcelo, który jest pierwszym bohaterem naszego nowego cyklu.


Gdy podpisywał umowę z Wisłą i opuszczał swój ukochany Santos, nikt nie przypuszczał, że zrobi w Europie aż tak dużą karierę. Owszem, wszyscy wiedzieli jaką pozycję w Ameryce Południowej ma Santos i że sam zawodnik dysponuje dużym potencjałem, ale aklimatyzacja w Polsce bywa często trudnym zadaniem dla przybyszów z kraju kawy. W dodatku kibice zobaczyli młodego, skromnego chłopaka, a w drużynie było kilku znakomitych obrońców, jak choćby Cleber, czy Arkadiusz Głowacki. 

Marcelo szybko udowodnił jednak, że to wszystko tylko stereotypy. Już na konferencji prasowej powiedział: „Jesteśmy w Europie. Wisła idzie do przodu, rozwija się i jestem zadowolony, że jestem w tak dobrym klubie. Polska to bardzo piękny kraj o bogatej kulturze i pięknym krajobrazie. Jeśli chodzi o Wisłę to będę starał się dać wszystko, co najlepsze, będę próbował grać tak samo jak w Santos, a nawet jeszcze lepiej". Zresztą i Maciej Skorża widział w nim naprawdę wartościowego piłkarza. Niektórzy fani na pewno pamiętają jak były trener Białej Gwiazdy zabiegał o certyfikat swojego nowego pupila przed pucharowym starciem z Tottenhamem. To pokazało, że sztab trenerski po prostu bardzo na niego liczył. 
 
Guedes ostatecznie zadebiutował dopiero 25 września w meczu z Lechią II Gdańsk w Pucharze Polski. Prawdziwy test przyszedł jednak trzy dni później - Wisła mierzyła się w Ekstraklasie z Arką Gdynia. I już wtedy Marcepan pokazał, że będzie graczem dużego formatu, a sam zespół zachował czyste konto. 
 
Niewątpliwie znaczącą rolę w rozwoju Marcelo odegrał Cleber. Młodszy z Brazylijczyków tak wypowiedział się o koledze: „W pierwszym tygodniu miałem pewne problemy z zaadaptowaniem się, ale dostawałem bardzo dobre i cenne porady od Clebera i trenera Skorży. Po tym początkowym okresie zacząłem się szybko adaptować i grać coraz lepiej. Jeszcze raz podkreślę, jak ważne były dla mnie porady Clebera i trenera".
 
Przydatny nie tylko w obronie
 
W pierwszym sezonie przy R22 Marcelo był absolutnie kluczową postacią zespołu Macieja Skorży. 21 spotkań - 3 bramki. Czego chcieć więcej? Ligi Mistrzów! Tyle tylko, że wtedy Wiśle przytrafiła się Levadia Tallin - pewnie jedna z największych, o ile nie największa porażka w CV także samego zawodnika. Potem było już jednak kapitalnie, bo przecież były gracz Santosu zanotował w lidze aż siedem trafień, co jak na obrońcę jest wynikiem porażającym; dodając do tego twardą grę w obronie. Być może dlatego też ściągnął uwagę dużo mocniejszych klubów. 
 
Wybrał PSV Eindhoven, a więc topową drużynę Holandii, klub z historią i potężną rzeszą kibiców. Na koniec przygody pod Wawelem stwierdził: „Grając w Polsce nauczyłem się, że trzeba walczyć o każdą piłkę, że trzeba to robić z sercem, na sto procent swoich możliwości. Tu nie ma mowy o odpuszczaniu. Poza tym tutaj trzeba bardzo szybko podawać piłkę". I dodał jeszcze: „Cieszę się, bo wiem, że przechodzę do dobrego klubu. Mam nadzieję, że dzięki temu będę mógł zagrać w narodowej drużynie Brazylii".
 
Sen o Brazylii nigdy jednak się nie ziścił. Mimo że przecież Marcepan prezentował od początku swojego pobytu w PSV bardzo dobrą formę. Jonathan Reis - snajper ekipy z Eindhoven od razu zobaczył w nim dobrego gracza: „Dopiero do nas dołączył i w zasadzie od razu wywalczył miejsce w pierwszym składzie. A nie konkurował z byle kim. Jagos Vuković i „Maza” Rodriguez to wartościowi gracze. Marcelo jest poza tym świetnym kumplem. Często śpiewa i tańczy w szatni. Każdy, kto go pozna, szybko przekonuje się, że to szczęśliwy człowiek". O tym, że w Holandii zrobił furorę najlepiej jednak świadczy kontrakt zawodnika z firmą Nike. Byle kto nie może sobie pozwolić na taki zaszczyt. 
 
Łącznie w PSV zanotował 139 spotkań, ale i miasto Philipsa zrobiło się dla niego za ciasne. Czas na Bundesligę. Tu poprzeczka była o tyle wyższa, że zarówno w Polsce, jak i w Holandii Marcelo grał jednak w czołowych klubach, które średnią punktową miały na poziomie ponad dwóch oczek. W Niemczech było dużo gorzej - w ostatniej rundzie w Bundeslidze drużyna Hannoveru zdobyła zaledwie 0,74 punktu na mecz. Sam defensor nie strzelał też już też tak wielu bramek jak kiedyś. Nic dziwnego, że odszedł do Turcji, gdzie znów kuszony był wizją mistrzostwa kraju i pewnie nieco większymi zarobkami. 
 
Nie zapomniał jak się gra
 
W Besiktasie spotkał gwiazdy światowego formatu: Mario Gomeza, Gokhana Tore, czy Ricardo Quaresmę. To nie zrobiło jednak wrażenia na byłym Wiślaku. Wprost przeciwnie, aklimatyzacja przebiegła bardzo szybko i kilka dni temu to właśnie Marcelo przypieczętował mistrzostwo dla Besiktasu dwiema bramkami. Co więcej, dokonał egzekucji na Osmanlisporze w ciągu czterech minut. 
 
Wciąż jednak nie spełniło się największe marzenie w karierze Marcelo. Otóż nawet, gdy regularnie występował w Bundeslidze, nawet gdy Brazylia została upokorzona przez Niemcy na mundialu, były stoper Wisły nigdy nie dostał powołania do kadry. 
 
W Krakowie jednak chyba nie ma osoby, która uważałaby, że nie należy mu się choćby jedna szansa w reprezentacji. W końcu z Arkadiuszem Głowackim i Cleberem tworzył duety stoperów, które kibice Białej Gwiazdy zapamiętają na długo, a poza tym to po prostu facet, którego nie można nie lubić. Może nie powiedział jeszcze ostatniego słowa..?
 
Michał Hardek
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony