Aktualności
OSTATNIE NEWSY.
Strona główna »
Aktualności »
Feio: Jako sztab jesteśmy zespołem w zespole
Feio: Jako sztab jesteśmy zespołem w zespole
Data publikacji: 19-01-2017 09:00„Po każdym treningu rozmawiamy z całym sztabem o tym, co można poprawić - zarówno pod względem piłkarskim, jak i komunikacyjnym. Najważniejsi są dla nas zawodnicy, bo to od nich zależy końcowy sukces. Chcę pomóc piłkarzom, trenerom i każdemu członkowi sztabu we wszystkim, w czym jestem w stanie. Być kolejnym pozytywnym ogniwem naszego wiślackiego zespołu” - mówi Gonçalo Feio. 27-letni portugalski trener do niedawna prowadził juniorów Białej Gwiazdy. Teraz jest asystentem w sztabie Kiko Ramireza.
Fot. Przemek Marczewski
Wczoraj skończył Pan 27 lat. Wszystkiego Najlepszego! Czego można Panu życzyć? Jakieś wiślackie marzenia do spełnienia?
Tego samego, czego każdemu elementowi naszego zespołu. Mam tu myśli zawodników, wszystkich w sztabie, w zarządzie, każdego kibica. Żebyśmy osiągali sukcesy oraz realizowali nasze cele - krok po kroku i mecz po meczu.
Nadal jest Pan młodą osobą, a już ze sporym doświadczeniem szkoleniowym. Kiedy i jak zaczął pracę w roli trenera i skąd pomysł na taką ścieżkę zawodową?
Z racji mojego wieku muszę się starać nawet dwa razy bardziej! Liczę, że doświadczenia, które miałem przy pierwszych zespołach w Polsce i Portugalii, zaprocentują w przyszłości. Jestem trenerem, a moim celem jest bycie pierwszym szkoleniowcem w profesjonalnej piłce w największych klubach. Jestem zatem wciąż na etapie dalszego rozwoju zawodowego. Praca w roli asystenta trenera na poziomie seniorskim jest dla mnie jeszcze bardziej wartościowym doświadczeniem niż bycie pierwszym szkoleniowcem w piłce młodzieżowej. Doceniam miejsce, w którym jestem, ciężko na to pracowałem i nadal codziennie pracuję z równą determinacją, by udowodnić wszystkim, że jestem na właściwym miejscu.
W Akademii Piłkarskiej Wisła Kraków pracował Pan z juniorami młodszymi. Teraz przyszedł czas na pierwszą drużynę. Jak przyjął Pan tę propozycję?
Przede wszystkim dużo zawdzięczam tym chłopakom. Pierwszą osobą, której zawdzięczam to, że jestem w Wiśle jest Rafał Wisłocki. W Portugalii byłem o krok od podpisania umowy z moim macierzystym klubem - Benficą Lizbona. Rafał dzwonił do nas - moja żona jest Polką, a córka urodziła się w Polsce - i stwierdziliśmy, że w tej chwili lepiej dla nas będzie właśnie być w Polsce. Wisła jest wielkim klubem, którego w Portugalii nie trzeba przedstawiać. Nie trzeba się więc było na tym zbyt długo zastanawiać. Wiele zawdzięczam również moim zawodnikom i mojemu sztabowi. Fantastyczna praca, którą wykonali podczas rundy jesiennej sprawiła, że jako pierwszy trener zostałem doceniony i otrzymałem propozycję z pierwszego zespołu Białej Gwiazdy.
Pod pana wodzą wiślaccy juniorzy grali bardzo zaawansowany taktycznie futbol. To chyba rzadkość na tym poziomie, a i dla samych piłkarzy ogromne wyzwanie.
Przygotowanie taktyczne jest bardzo ważną częścią piłki nożnej. Szczególnie jeśli mówimy o mądrych zawodnikach, których celem jest gra na poziomie seniorskim. A piłkarze U-17 w Wiśle mają już aspiracje, by grać w seniorskim futbolu. Poza tym moja metoda treningowa - periodyzacja taktyczna - bazuje właśnie na elementach taktycznych, a za ich pośrednictwem na pracy nad elementami fizycznymi i technicznymi oraz mentalnymi. Taka jest moja wizja piłki i dlatego przez te pół roku tak bardzo mocno rozwijaliśmy zawodników w sferze taktycznej.
Wcześniej pracował Pan z młodzieżą m.in. w Benfice Lizbona, w Polsce w Legii Warszawa. Później w pierwszej drużynie w stolicy sztabie Henninga Berga pełnił Pan rolę analityka. Praca szkoleniowa w piłce seniorskiej bardzo różni się od tej młodzieżowej?
Tak, jest jeszcze większym wyzwaniem praktycznie na każdym polu. Połowa zespołu w Wiśle to osoby starsze ode mnie. Nie jest to dla mnie problemem, ale najistotniejsza jest złota zasada, że aby być szanowanym, najpierw trzeba samemu szanować. Tym bardziej jeśli jest się w tym samym wieku, co zawodnicy. Trzeba im dzień po dniu udowadniać, że mogą mi ufać zarówno w kwestiach piłkarskich, jak i w sprawach osobistych. Oni są najważniejsi, bo to od nich zależy sukces trenera, klubu. Poza tym emocje, które są co weekend w piłce seniorskiej mają kompletnie inne znaczenie niż w piłce juniorskiej. Po trzecie pragnę dotrzeć na najwyższy poziom jako pierwszy trener, do tego się dokształcam. Natomiast jeżeli chodzi o wykształcenie to sądzę, że mam na tyle szczęścia, iż w Portugalii ścieżka jest przygotowana do edukacji szkoleniowców. Jednak doświadczenie to coś, czego się nie kupuje i czego nie nauczy się na żadnym kursie. Na szczęście będąc młodą osobą już trochę tego doświadczenia zbieram i nadal będę zbierał.
Ma pan żal do Legii Warszawa, że pozwolili panu odejść? Może w wiślackich barwach będzie okazja udowodnić im kiedyś, że popełnili błąd?
Nie. (uśmiech) Jestem osobą, która przede wszystkim chce się codziennie kłaść do łóżka wiedząc, że robiłem wszystko, by w największym możliwym stopniu być profesjonalistą. Nawet jeżeli popełniam błędy - bo zdarzają się i będą się zdarzać - chcę mieć pewność, że zrobiłem wszystko, co mogłem w danym momencie. Najważniejsze, by tych samych błędów nie popełnić dwa razy, dlatego tak istotne jest doświadczenie. To jest piłka. Dopóki byłem pracownikiem Legii, dawałem klubowi wszystko, co miałem i to samo robię teraz w Wiśle. Natomiast obecnie jestem w stu procentach w Wiśle i tylko na Wiśle się skupiam. To, co jest za mną, już za mną. Nie wstydzę się tego, bo wkładałem w to wiele pracy i dużo potu wylałem pracując dla Legii. Teraz to samo, z równym zaangażowaniem, będę robił dla Wisły.
Jaka będzie Pana rola w wiślackim sztabie?
Moje główne zadania to m.in. pomoc w planowaniu i prowadzeniu jednostki treningowej oraz w organizacji przygotowania zespołu. Projektowanie i rozwój naszej metodologii treningowej oraz modelu gry, a także rola doradcza wobec trenera w sprawach taktycznych i w każdej innej kwestii dotyczącej zarządzania drużyną. Dodatkowo, mówiąc praktycznie wszystkimi językami używanymi w naszej szatni czuję odpowiedzialność, by również komunikacja była spójna. Jesteśmy na początku drogi, więc oczywiście są rzeczy, które można ulepszyć. Rozmawiamy o tym ze sztabem po każdym treningu - zarówno jeśli chodzi o to, co może być lepsze z punktu widzenia piłkarskiego, jak i w komunikacji. Moją rolą jest to, żeby ta komunikacja była jasna i aby dla zawodników wszystko było czytelne. Chcę pomóc piłkarzom, trenerom i każdemu członkowi sztabu we wszystkim, w czym jestem w stanie. Być kolejnym pozytywnym ogniwem naszego wiślackiego zespołu.
Będzie Pan rozpracowywał rywali razem z Mariuszem Kondakiem?
To coś, co robiłem przez dwa i pół roku, więc czuję się w tym swobodnie. Jesteśmy sztabem, zespołem w naszym większym zespole. Wszystko, w czym będę mógł wspierać Mariusza, będę wykonywał. Już teraz ściśle współpracujemy. Natomiast Mariusz jest osobą w pierwszej kolejności za to odpowiedzialną. Ja zawsze chętnie pomogę, Mariusz o tym wie. A analizy tak naprawdę przeprowadzamy wszyscy razem w sztabie. Mariusz przygotowuje materiały, ale każdy z nas może coś dołożyć. Jesteśmy zespołem, który rozwija swoją współpracę i wszystko idzie w dobrym kierunku.
Nie wszyscy kibice pierwszej drużyny mieli świadomość obecności w klubie takiej osoby. Powiedzmy sobie jasno - Pan nie jest osobą z zewnątrz, a z Polską jest Pan już mocno związany, na wiele sposobów.
Nie było to jakoś zaplanowane, bo jako trener Benfiki Lizbona miałem możliwość odbycia stażu w Arsenalu Londyn, w AS Roma, a następny miał być w Polsce. Ten staż trochę się przedłużył. (uśmiech) W międzyczasie pojawiły się możliwości rozwoju kariery. Kiedy jako młody zawodnik doznałem poważnej kontuzji, Benfica bardzo mi pomogła dokształcać się w roli trenera i dali mi pierwszą pracę. Gdybym był w Portugalii, prawdopodobnie pracowałbym jako pierwszy trener w akademii Benfiki. Jest to klub, któremu dużo zawdzięczam, lecz pozostanie w Polsce też było potwierdzeniem, że potrafię być doceniony. Jako młody piłkarz do pewnego momentu dobrze radziłem sobie w Benfice, wtedy przytrafiła mi się kontuzja. W Krakowie nikogo nie znałem. Ciężką pracą wywalczyłem swoją pozycję i to jest moja filozofia życiowa. Druga płaszczyzna wspólna z Polską to rodzina. Moja żona jest Polką, a córka - również urodziła się tutaj - za tydzień kończy trzy lata. Jesteśmy związani z tym krajem i pobyt tu jest naszym wyborem. Ja w Polsce czuję się bardzo swobodnie. Znam kulturę, język, zwyczaje i historię kraju. Myślę zatem, że mogę także pomóc nowym zawodnikom w adaptacji.
Jak widzi Pan swoją przyszłość w Wiśle Kraków? Czy za kilka lat widziałby się Pan w roli pierwszego szkoleniowca Białej Gwiazdy?
Wiadomo, że mam takie marzenie. Chciałbym zostać pierwszym trenerem w wielkich klubach, a Wisła się do nich zalicza, więc oczywiście, że tak. Ale trzeba znać swoje miejsce w szeregu i wiedzieć, że na wszystko przyjdzie czas. Na dzień dzisiejszy jest trener Kiko, potem w kolejce czeka trener Sobolewski. Zanim nadejdzie mój czas, pewnie jeszcze paru innych szkoleniowców będzie w Wiśle, ale oby tak się stało. Oznaczałoby to, że sen się spełnił.
Rozmawiał Damian Juszczyk
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA