Strona główna » Aktualności » Dwie różne połowy

Dwie różne połowy

Data publikacji: 19-11-2016 20:08



W meczu 16. kolejki Ekstraklasy osłabiona brakiem kilku podstawowych graczy Biała Gwiazda przegrała w Szczecinie z Pogonią 2:6. Katem Wiślaków okazał się Adam Gyurcso, zdobywca czterech goli. Pozostałe bramki dla zwycięzców padły łupem Mateusza Matrasa i Ricardo Nunesa. Krakowianie odpowiedzieli natomiast trafieniami Jakuba Bartosza i Adama Mójty.

Fot. Przemek Marczewski Fot. Przemek Marczewski

Zobacz galerię z tego spotkania

W pierwszym meczu rundy wiosennej, zwyczajowo rozgrywanym jeszcze jesienią, Wisła mierzyła się na wyjeździe z Pogonią Szczecin. Biała Gwiazda, osłabiona brakiem kilku podstawowych piłkarzy i z nowymi szkoleniowcami - Kazimierzem Kmiecikiem i Radosławem Sobolewskim chciała przedłużyć swoją serię ośmiu meczów bez porażki. Starcie z zespołem wiślackiej legendy, Kazimierza Moskala, zapowiadało się nadzwyczaj emocjonująco. 

Od początku spotkania nie było miejsca na sentymenty, a na murawie rozgorzała walka na całego. Jako pierwsi próbowali Wiślacy, jednak strzał Adama Mójty zatrzymał się na... Pawle Brożku. W odpowiedzi dośrodkowanie Spasa Delewa pewnie wyłapał Łukasz Załuska. W 4. minucie z prawej strony zacentrował Krzysztof Drzazga, a uderzenie Rafała Boguskiego minęło słupek bramki Kudły. Strzał "Bogusia" wyglądałby pewnie lepiej, gdyby nie grząska murawa, na której przed swoją próbą poślizgnął się skrzydłowy Wisły. Na pierwszą okazję strzelecką Pogoni czekaliśmy do 8. minuty, lecz uderzenie Delewa zakończyło lot na krakowskich defensorach. Chwilę później Załuska skutecznie interweniował po centrostrzale jednego z Portowców. W 10. minucie wysoko nad bramką kropnął Popović, a w odpowiedzi Adam Gyurcso wymanewrował wiślackich obrońców i huknął na bramkę Załuski. Na szczęście dla zespołu trenera Kmiecika, futbolówka tylko prześlizgnęła się po poprzeczce. 
 
Gyurcso time
 
Pierwszy kwadrans mógł zakończyć się prowadzeniem Wisły, po tym, jak świetnym podaniem popisał się Mączyński, a uderzenie szczupakiem Pawła Brożka nie znalazło drogi do siatki. Co nie udało się Białej Gwieździe, dwukrotnie powiodło się szczecinianom. Najpierw po wrzutce Delewa i zamieszaniu w polu bramkowym Wisły, piłkę do siatki z najbliższej odległości wpakował Gyurcso, a pięć minut później ten sam zawodnik prostym zwodem minął Jakuba Bartosza i przymierzył w samo okienko krakowskiej bramki. Łukasz Załuska tym razem był absolutnie bez szans.
 
Podopieczni Kazimierza Moskala byli w gazie, a Wiślakom nie udało się przerwać bramkowej serii niesamowitego Madziara. Po raz kolejny akcja rozpoczęła się od lewej strony, gdzie Spas Delew w pojedynku biegowym okazał się o wiele szybszy niż Adam Mójta, po czym dośrodkował w pole karne. I choć Arkadiusz Głowacki ofiarnym wślizgiem powstrzymał Adama Frączczaka to do piłki zdołał dopaść Gyurcso i wbić ją z najbliższej odległości. Siedem minut później było już 4:0 dla Pogoni, gdy po rzucie rożnym Nunesa nieobstawiony Matras trafił głową do siatki. 
 
Maluteńką iskierkę nadziei w serca kibiców Białej Gwiazdy wlał w 36. minucie meczu Jakub Bartosz, który poszedł za ofensywną akcją Białej Gwiazdy i dobił futbolówkę do "pustaka", po tym, jak Kudła powstrzymał Drzazgę, a piłka spadła właśnie pod nogi prawego obrońcy Wisły Kraków. Była to ostatnia godna odnotowania sytuacja w pierwszej połowie meczu, po której wiarę w dobry wynik mieli tylko prawdziwi wierni kibice. 
 
Złe złego początki
 
Niestety i druga część spotkania nie zaczęła się dobrze. Już przy pierwszej i drugiej okazji Łukasz Załuska musiał wyciągać piłkę z siatki po raz piąty i po raz szósty. Najpierw celnie z wolnego przymierzył Ricardo Nunes, a później po raz kolejny nieupilnowany Adam Gyurcso z czterech metrów trafił obok bramkarza Wisły. W 55. minucie mogło być 7:1, lecz tym razem krakowskiemu golkiperowi udało się powstrzymać szarżującego Spasa Delewa, który również chciał wpisać się na listę strzelców. Wiślacy próbowali odpowiadać strzałami z dystansu, lecz próba Popovicia nieznacznie minęła lewy słupek bramki Kudły. To, co wpadało Portowcom, za nic nie chciało wejść Wiślakom...
 
W 66. minucie Adam Gyurcso próbował zwieńczyć swój świetny występ piątą bramką, lecz i tym razem górą był Załuska. W 72. minucie z lewej flanki dośrodkował Adam Mójta, a celny strzał głową oddał Paweł Brożek, jednak jego próbie zabrakło nieco siły i futbolówka padła łupem Kudły. Bramkarz Portowców był bezradny dwie minuty później, kiedy to Adam Mójta huknął z rzutu wolnego w same "widły" szczecińskiej bramki. Była to bramka typu "stadiony świata", która mogła się równać z drugim trafieniem Adama Gyurcso. Podgonić nieco Pogoń próbował po raz kolejny Denis Popović, jednak i tym razem jego bomba poleciała nad bramką. Riposta Spasa Delewa mogła przynieść siódmą bramkę Dumie Pomorza, na szczęście dla Wiślaków piłka nieznacznie minęła bramkę.
 
W 85. minucie groźnie huknął Zwoliński, ale Załuska zbił futbolówkę na korner. Chwilę później na boisku zameldował się Przemysław Porębski, dla którego był to debiut w Ekstraklasie. Młodzieżowiec zaprezentował się całkiem nieźle, kilka razy wykazując sporą chęć do gry, jednak nie stworzył sobie sytuacji do strzelenia bramki. Premierowy mecz Porębskiego był jednym z jaśniejszych punktów w wykonaniu Wisły, która przez braki kadrowe i parę niepotrzebnych błędów w obronie ze Szczecina wyjeżdża bez punktów. Gdyby Biała Gwiazda grała tak jak pod koniec spotkania, na pewno wynik byłby inny...
 
Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 6:2 (4:1)
1:0 Gyurcso 15'
2:0 Gyurcso 20' 
3:0 Gyurcso 25' 
4:0 Matras 32' 
4:1 Bartosz 36'
5:1 Nunes 47'
6:1 Gyurcso 50' 
6:2 Mójta 75'
 
Pogoń: Kudła - Rapa, Fojut, Rudol, Nunes - Matras, Murawski - Delew, Akahoshi (63' Drygas), Gyurcso (71' Listkowski) - Frączczak (82' Zwoliński)
 
Wisła: Załuska - Bartosz (88' Porębski), Uryga, Głowacki, Mójta - Mączyński, Popović, Brlek - Boguski, Brożek, Drzazga (66' Żemło)
 
Żółte kartki: Fojut - Brlek, Mączyński
 
Sędziował: Jarosław Przybył
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony