Aktualności
OSTATNIE NEWSY.
Druga europejska przygoda Wisły
Data publikacji: 23-03-2016 14:23Był rok 1976. Od pierwszych potyczek Białej Gwiazdy w Pucharze Zdobywców Pucharów minęło dziewięć lat. Tyle właśnie musieli czekać kibice na emocje związane z europejskimi występami ich wiślackich idoli. Jedynym piłkarzem, który grał w meczach Wisły z HJK Helsinki i HSV Hamburg był Adam Musiał, mający wówczas 19 lat. Dla reszty zawodników udział w Pucharze UEFA w sezonie 1976/77 był debiutem w kontynentalnych rozgrywkach.

Ówczesną Wisłą dowodził zaledwie 32-letni szkoleniowiec, Aleksander Brożyniak. Jego asystentem był późniejszy czterokrotny trener Białej Gwiazdy, Orest Lenczyk. W krakowskiej ekipie występowało aż pięciu medalistów piłkarskich Mistrzostw Świata z 1974 roku. Byli to: Zdzisław Kapka, Kazimierz Kmiecik, Antoni Szymanowski, Marek Kusto, a także wspomniany już wcześniej Adam Musiał. Wydawało się więc, że dysponując takim składem to Wisła będzie faworytem, przynajmniej w pierwszej rundzie. Los jednak chciał inaczej i Wiślakom przyporządkowany został Celtic Glasgow, który dziewięć lat wcześniej zdobył Puchar Europy.
Opiekunem „the Bhoys” był legendarny Jock Stein, prowadzący zespół nieprzerwanie od 1965 roku. Trener ten był później selekcjonerem reprezentacji Szkocji i w 1985 roku, podczas eliminacyjnego spotkania przeciwko Walii, zmarł na atak serca, które nie wytrzymało napięcia meczu o awans do mistrzostw Świata.
Zaskoczyli Szkotów
W sezonie 1976/77 Stein miał się jednak bardzo dobrze i z dużą dozą optymizmu podchodził do pierwszego pojedynku z Wiślakami, który miał odbyć się na słynnym Celtic Park. Przed spotkaniem trener gospodarzy w prasie typował wynik 3:0 dla Celticu, boisko jednak zweryfikowało jego słowa. Początek meczu, zgodnie z planem należał do Szkotów, którzy po bramce Roddiego MacDonalda prowadzili 1:0. Potem jednak do głosu zaczęli dochodzić krakowianie. Najpierw Petera Latchforda pokonał Kazimierz Kmiecik, a następnie gola dającego prowadzenie Wiśle po indywidualnej akcji strzelił 18-letni Michał Wróbel. Niestety na dwie minuty przed końcem podopieczni Aleksandra Brożyniaka dali się zaskoczyć słynnemu Kenny’emu Dalglishowi, legendzie Celticu oraz Liverpoolu. Mecz zakończył się sensacyjnym rezultatem 2:2 i to Wisła w rewanżu była faworytem.
Nic dziwnego, że na lotnisku w Balicach na piłkarzy Białej Gwiazdy oczekiwały tłumy kibiców, które chóralnie powitały swoich idoli hymnem „Jak długo na Wawelu”. Żadnym zaskoczeniem nie było także olbrzymie zainteresowanie meczem sympatyków Wisły. Mimo zaledwie 30.000 biletów, na stadionie przy Reymonta pojawiło się aż 45.000 fanów. Pośród niesamowitego dopingu, krakowianom udało się sprawić kibicom wiele radości. Dwa gole autorstwa Kazimierza Kmiecika zapewniły Wiślakom upragnione zwycięstwo 2:0. Wisła awansowała dalej, a w kolejnej rundzie czekała na nią inna ekipa z białą gwiazdą w herbie.
Drużyną tą był belgijski RWD Molenbeek, uważany za zespół, który Wiślacy mogą ograć. Belgowie nie byli jednak piłkarskim kopciuszkiem, co udowodnili choćby w poprzedniej rundzie, pokonując duńskie Naestved IF aż 7:0. W składzie mistrzów Belgii z 1975 roku występował m.in. Johan Boskamp, kilkukrotnie wybierany najlepszym belgijskim piłkarzem roku.
Gospodarzem pierwszego meczu byli tym razem Wiślacy. Spotkanie początkowo toczyło się pod ich dyktando, a bramkę na 1:0 zdobył Zdzisław Kapka. Pierwsza połowa została zdominowana przez krakowian, jednak w drugiej części starcia przewaga zarysowała się po stronie gości. Niestety, na kwadrans przed końcem Belgom udało się wyrównać. Autorem samobójczej bramki był Antoni Szymanowski, który pechowo trafiony futbolówką, skierował ją do własnej bramki. Końcowy wynik 1:1 premiował RWD Molenbeek i to belgijska ekipa z białą gwiazdą przed rewanżem stawiana była w roli faworyta.
Zadecydowały jedenastki
W regulaminowym czasie gry ponownie było 1:1, a bramki zdobywali Benny Nielsen oraz Henryk Maculewicz. W dogrywce zdecydowanie przeważali Wiślacy, lecz od 100. minuty musieli grać w osłabieniu. Gdy Belgowie zaczęli opadać z sił, rozpoczęła się brutalna gra z ich strony. Nie wytrzymał tego Adam Musiał, który stanął w obronie bramkarza Białej Gwiazdy, Stanisława Goneta, brzydko faulowanego przez Willy’ego Wellensa. Obrońca Wisły celowo uderzył Belga, a jego przewinienie nie uszło uwadze arbitrowi liniowemu z Turcji. Defensor musiał przedwcześnie opuścił boisko, a krakowianie zmuszeni byli do obrony rezultatu.
Do końca dogrywki wynik się nie zmienił i do rozstrzygnięcia potrzebne były rzuty karne, wprowadzone przepisami zaledwie pięć lat wcześniej. W jedenastkach skuteczniejsi byli Belgowie, którzy pomylili się tylko raz. W barwach Wisły swoje strzały spudłowali Maculewicz i Szymanowski, którzy trafili odpowiednio w poprzeczkę i słupek. Na nic zdała się parada Goneta po karnym Wellensa. Wisła przegrała po serii jedenastek 4:5 i pożegnała się z europejskimi pucharami w sezonie 1976/77.
Na szczęście dla Wiślaków, przerwa w ich kontynentalnych występach trwała tylko rok i już w sezonie 1978/79, krakowianie - po sięgnięciu po mistrzostwo Polski - mieli okazję zaprezentować się w Pucharze Europy, odpowiedniku dzisiejszej Ligi Mistrzów. O tym, jaki był to występ, już w następnym „Czy wiesz, że”.
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA