Aktualności
OSTATNIE NEWSY.
Czy wiesz, że: Wisła w czołowej ósemce Europy. Część pierwsza
Data publikacji: 06-04-2016 10:16W sezonie 1976/1977 piłkarze Wisły zakończyli swą przygodę w Pucharze UEFA na 1/16. Punkty stracone w lidze okazały się wówczas nie do odrobienia i Wiślacy finiszowali w krajowych rozgrywkach na 9. pozycji. Jednak rok później po raz pierwszy od 28 lat zawodnicy Białej Gwiazdy zdobyli mistrzostwo Polski, za co nagrodą miał być pierwszy w historii występ w Pucharze Europy, dzisiejszym odpowiedniku Ligi Mistrzów.

Podopieczni Oresta Lenczyka - który zaczynał wówczas swoją trenerską karierę - zdominowali ligę w kapitalnym stylu, oczekiwano więc po nich tego samego w europejskich rozgrywkach. Mimo iż w przerwie pomiędzy sezonami z krakowskiej ekipy odeszli Adam Musiał oraz Antoni Szymanowski, skład Białej Gwiazdy „na papierze“ robił wrażenie. Prezesi Wisły jako plan minimum założyli sobie awans do 1/4 finału, a więc do ósemki najlepszych drużyn w Europie. Trener Lenczyk, który do dziś jest rekordzistą jeśli chodzi o liczbę podejść do pracy przy Reymonta, liczył na wylosowanie dobrego rywala już w pierwszej rundzie.
Belgijski rewanż
Wiślacy, po przegranej rywalizacji sprzed dwóch lat przeciwko RWD Molenbeek, szybko dostali okazję, aby zrewanżować się zespołowi z ligi belgijskiej. Los na pierwszego rywala krakowian wyznaczył legendarny Club Brugge, finalistę poprzedniego Pucharu Europy. W kadrze Niebiesko-Czarnych grało wówczas aż sześciu reprezentantów Belgii, a ich szkoleniowcem był słynny Austriak, Ernst Happel - uczestnik dwóch turniejów finałowych mistrzostw świata jako zawodnik, zdobywca brązowego medalu tej imprezy z 1954 roku, a później trener Feyenoordu oraz reprezentacji Holandii. Co ciekawe, pracę trenera kadry Pomarańczowych Happel doskonale łączył właśnie ze szkoleniem w Brugii. Po jego śmierci w 1992 roku, jego imieniem nazwano narodowy stadion reprezentacji Austrii.
Pierwszy mecz obu ekip zaplanowano na 13 września 1978 roku. Belgijska prasa spodziewała się pewnego zwycięstwa gospodarzy, lecz Wiślacy wysoko zawiesili poprzeczkę. Pierwsza połowa należała jednak do Belgów, którzy dwukrotnie pokonali golkipera Wisły, Stanisława Goneta. Autorami bramek byli Jan Ceulemans i Julien Cools, którzy razem w karierach rozegrali aż 131 meczów w barwach narodowych. Na szczęście dla Białej Gwiazdy, w 80. minucie spotkania gola dającego szansę w rewanżu strzelił Zdzisław Kapka. Wiślacy przed starciem u siebie nie stali na straconej pozycji.
Na trybunach stadionu przy Reymonta zjawiło się około 40 000 osób. Gorąca atmosfera pomogła krakowskiej ekipie, która za sprawą Kazimierza Kmiecika wyszła na prowadzenie. Chwilę po przerwie wyrównał Van der Eycken i w Krakowie zrobiło się nerwowo. Na szczęście osiem minut przed końcowym gwizdkiem stan całej rywalizacji zbilansował Leszek Lipka, a gdy wszyscy spodziewali się dogrywki, w ostatniej akcji regulaminowego czasu gry Janusz Krupiński w ekwilibrystyczny sposób pokonał bramkarza gości. Awans Białej Gwiazdy do 1/8 finału Pucharu Europy zasiliła więc młodzież, dwie ostatnie bramki zdobyli bowiem 20-latkowie.
Szlakiem słynnych piłkarzy
Po wyeliminowaniu faworyzowanych Belgów trener Lenczyk marzył, by już w 1/8 trafić na Real Madryt. Na szczęście dla klubowego budżetu, Wiślacy nie musieli udawać się w daleką podróż do Hiszpanii. Rywalem Białej Gwiazdy okazała się czeska Zbrojovka Brno - drużyna, która dominowała w ówczesnej lidze czechosłowackiej. Jej trenerem był kolejny słynny były piłkarz - Josef Masopust. Rozgrywający, który w 1962 roku poprowadził Czechosłowację do wicemistrzostwa świata, a następnie uhonorowany został Złotą Piłką. Na boisku drużyna Zbrojovki nie miała aż tak wyróżniających się zawodników, lecz gracze z Brna stanowili monolit, o czym przekonali się wcześniej piłkarze węgierskiego Ujpestu, odprawieni z kwitkiem w 1/16 finału.
Mecz w Brnie, na który tłumnie przybyli polscy kibice, miał być pokazywany w polskiej telewizji. Niestety jednak problemy techniczne sprawiły, że fani, którzy zostali w Polsce, widzieli tylko fragment spotkania - ten, w którym przeważali gospodarze. To, czego nie widzieli kibice w domach, mogli zobaczyć ci zgromadzeni na stadionie. Podopieczni Oresta Lenczyka mocno przycisnęli swoich rywali w pierwszej części gry, a bliski strzelenia gola był Andrzej Iwan, który trafił w słupek. W 38. minucie radości Wiślaków nie było końca - Kazimierz Kmiecik dał Wiśle prowadzenie. Odpowiedź Czechosłowaków mogła być zabójcza, lecz minutę później Stanisław Gonet obronił rzut karny, egzekwowany przez Petra Janeckę. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze.
Od winowajcy do bohatera
W chwili, gdy widzowie zgromadzeni w Poslce przed odbiornikami telewizyjnymi w końcu odzyskali obraz, w ciągu czterech minut gracze Zbrojovki zdobyli dwie bramki - jedną z nich z rzutu karnego, podyktowanego za faul Maculewicza. Gdy wydawało się, że krakowianie wrócą do kraju na tarczy, w 87. minucie radziecki sędzia Azim Zade odgwizdał przewinienie piłkarza z Brna, na 25. metrze przed własną bramką. Do piłki podszedł Henryk Maculewicz, a przed strzałem - jak podają świadkowie - siedzący na ławce rezerwowych Andrzej Targosz krzyknął: „A teraz bramka życia!”. Przepowiednia spełniła się, a Maculewicz z winowajcy stał się bohaterem. Wynik 2:2 wywieziony z Czechosłowacji - to było coś.
Termin rewanżu wyznaczono na 1 listopada 1978 roku. Atmosfera na stadionie nie wskazywała jednak na Święto Zmarłych. Po raz drugi Wiślacy zremisowali, tym razem 1:1 i dzięki bramkom zdobytym na wyjeździe to oni świętowali awans do najlepszej ósemki w Europie. Gola na wagę awansu zdobył Zdzisław Kapka, a trafienie Doska nie pomogło już podopiecznym Josefa Masopusta. Wisła po raz pierwszy w historii wygrała w dwóch rundach europejskich pucharów i na rywala musiała czekać aż do wiosny. Krakowianie nadal liczyli się w grze o Puchar Europy.
Ciąg dalszy nastąpi...
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA