Strona główna » Aktualności » Czy wiesz, że: O Pucharze nieco zapomnianym

Czy wiesz, że: O Pucharze nieco zapomnianym

Data publikacji: 14-09-2016 16:46



Puchar Ligi, zwany później Pucharem Ekstraklasy to rozgrywki nieco już zapomniane przez kibiców. Warto jednak przypomnieć, że jedno z trofeów za tę rywalizację znajduje się w wiślackich gablotach. Dziś w „Czy wiesz że” wracamy do sezonu 2000/2001 i dubletu Białej Gwiazdy w postaci mistrzostwa Polski oraz właśnie Pucharu Ligi Polskiej.


Idea powstania alternatywnych dla Pucharu Polski zmagań zrodziła się już w 1952 roku. Występowały one wówczas pod nazwą „Puchar Zlotu Młodych Przodowników”, a pierwszym i jedynym zwycięzcą w takim formacie była ekipa… Wawelu Kraków. Na kolejny sezon z Pucharem Ligi zdecydowano się dopiero w 1977 roku, kiedy to niespodziewanie wygrała Odra Opole, która w nagrodę awansowała do Pucharu UEFA, rok później natomiast miały miejsce najdziwniejsze chyba rozgrywki tegoż pucharu w historii. Do zmagań, których pomysłodawcą byli dziennikarze „Sportu”, zgłosiło się zaledwie 11 zespołów. Reszta ze względu na niski prestiż i niezbyt wielkie korzyści odmówiła, co sprawiło, że do Pucharu Ligi Polskiej dokooptowano… cztery węgierskie ekipy: Diosgyori VTK, Tatabanyi Banyasz SC, Szeged LC oraz Rakoczi FC. Puchar trafił do Zabrza, lecz były to rozgrywki poza auspicjami PZPN, stąd zwycięstwo to nie jest wliczane w ogólne bilanse zabrzan. Bez wsparcia związku nie odbyła się już kolejna edycja i Puchar Ligi zawieszono na długi, długi czas.

Po raz kolejny do rozgrywek powrócono za sprawą Zbigniewa Bońka, który wskrzesił zmagania w sezonie 1999/2000. Pierwszym triumfatorem okazała się Polonia Warszawa, która odprawiła Legię. Rok później w Pucharze wystąpić mogły również zespoły drugoligowe, jednak Biała Gwiazda ani razu nie trafiła na taką drużynę. W 1/8, od której zaczynali Wiślacy, los przydzielił im Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski, która wchodziła w erę swoich największych sukcesów. W spotkaniu wyjazdowym padł remis 0:0, a w rewanżu przy Reymonta krakowianie nie pozostawili złudzeń gościom, wygrywając 4:2 i pozwalając strzelić rywalom bramki dopiero przy stanie 4:0.
 
Zabójcze dwadzieścia minut
 
W 1/4 finału podopieczni Oresta Lenczyka trafili na Legię… Daewoo Warszawa - tak brzmiała wówczas oficjalna nazwa klubu z Łazienkowskiej. Po raz kolejny pierwszy mecz przyszło rozegrać Wiślakom na wyjeździe i po raz kolejny wynik tego pojedynku był remisowy. Tym razem spotkanie zakończyło się rezultatem 1:1, a gole zdobywali: dla Wisły - Olgierd Moskalewicz, dla Legii - Cezary Kucharski. Podobnie jak i w starciu z Dyskobolią, Biała Gwiazda wygrała u siebie dwiema bramkami. Krakowscy kibice po pierwszej połowie mogli być jednak nieco zdenerwowani, gdyż to Legioniści prowadzili 1:0. Po przerwie nastąpiło jednak zabójcze dwadzieścia minut, kiedy to w 53. minucie gola zdobył Kazimierz Moskal, w 58. minucie Tomasz Kulawik, a dzieła zniszczenia dopełnił piętnaście minut później Tomasz Frankowski.
 
Po raz pierwszy w półfinale to Biała Gwiazda rozpoczynała meczem u siebie. Trzecie spotkanie przy Reymonta i trzecie zwycięstwo - tym razem za sprawą obchodzącego kilka dni temu swoje 40. urodziny Macieja Żurawskiego, Wisła pokonała Amicę Wronki 2:0. W rewanżu krakowianie przegrali 0:1, co przyczyniło się do zwolnienia trenera Oresta Lenczyka, mimo awansu do finału Pucharu Ligi. 
 
Dublet Nawałki
 
Na końcówkę sezonu 2000/2001 szkoleniowcem Wisły został Adam Nawałka, który doprowadził Wiślaków do ligowego triumfu. By wywalczyć dublet, krakowska drużyna potrzebowała strzelić w dwumeczu więcej goli niż Zagłębie Lubin. Sprawa zdobycia trofeum w zasadzie rozstrzygnęła się już w pierwszym wyjazdowym starciu, kiedy to Biała Gwiazda zaaplikowała Miedziowym trzy gole, nie tracąc żadnego. W ciągu dwóch minut bramki zdobyli Łukasz Sosin oraz Olgierd Moskalewicz, a najpiękniejszą bramką meczu - jeśli nie całego pucharu - było trafienie Ryszarda Czerwca z 73. minuty. Pomocnik Białej Gwiazdy pokonał Roberta Mioduszewskiego uderzeniem z woleja z ok. 25 metrów. W spotkaniu przy Reymonta Wiślacy przegrali 1:2, jednak nie miało to żadnego znaczenia. Być może mogłoby zrobić się groźnie, gdyby lubinianie wyszli na dwubramkowe prowadzenie, ale gola na 1:1 zdobył Tomasz Frankowski i już wtedy niemal pewne było zgarnięcie Pucharu Ligi przez Wisłę. Co prawda, bramkę na osłodę zdobył jeszcze Krzyżanowski, ale nie pokrzyżowało to planów krakowianom i po meczu mieli oni okazję do świętowania. Podczas fety najbardziej w pamięci kibiców zapisał się chyba Ibrahim Sunday, który paradował po stadionie na głowie mając… pokrywę od pucharu. 
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony