Strona główna » Aktualności » Był taki mecz: Zimno, czerwono, remisowo. Wisła - Standard 1:1

Był taki mecz: Zimno, czerwono, remisowo. Wisła - Standard 1:1

Data publikacji: 19-07-2017 11:00



W ostatnich trzech tygodniach wspominaliśmy niesamowitą kampanię Wiślaków w Lidze Europy, jaka miała miejsce jesienią 2011 roku. Nagrodą za walkę do końca z Twente był awans do fazy pucharowej tych rozgrywek, zaplanowanej na rundę wiosenną. W tym przypadku trudno było mówić jednak o tej porze roku. 16 lutego, gdy termometry wskazywały -7 stopni, Biała Gwiazda podjęła Standard Liège. Pora przypomnieć sobie właśnie to spotkanie - szczególne z kilku względów.


Krakowianie, dzięki grudniowemu triumfowi z Holendrami i korzystnemu wynikowi w starciu Fulham - Odense, mogli pod wodzą Kazimierza Moskala pisać dalej piękną pucharową historię. Po losowaniu kibice zachowywali umiarkowany optymizm - można było trafić dużo gorzej, m.in. na Manchester City, Lazio czy Atletico Madryt. Standard wydawał się natomiast rywalem do przejścia. Choć gdy spojrzy się na ówczesny skład wicemistrza Belgii, od razu rzucają się w oczy nazwiska m.in. Michy'ego Batshuayiego - obecnie piłkarza Chelsea czy Serge’a Gakpe, który od lat z powodzeniem reprezentuje kluby francuskie i włoskie. Na uwagę zasługują także Birkir Bjarnason - jedno z ogniw ekipy czarnego konia Euro 2016, czyli reprezentacji Islandii oraz Williama Vainqueuera - występującego teraz w AS Roma.

Belgowie faulują, Wiślak wylatuje…
 
Piłkarze Wisły podchodzili do pucharowego starcia z olbrzymim szacunkiem do rywala. Co innego podopieczni Jose Rigi, którzy od pierwszego gwizdka bezceremonialnie faulowali krakowian. Najbardziej poszkodowanym w całym spotkaniu był motor napędowy Białej Gwiazdy - Maor Melikson, który aż dziewięć razy został zatrzymany niezgodnie z przepisami. W faulach specjalizował się przede wszystkim Haitańczyk Reginald Goreux, który przy innym niż David Fernandez Borbalan arbitrze mógłby spokojnie wylecieć z boiska. Tak się jednak nie stało, a mimo przewinień Belgów niezrażona Wisła atakowała raz za razem. Najpierw z dystansu huknął Garguła, a futbolówka minimalnie minęła słupek. Kwadrans później ten sam zawodnik wykonywał rzut wolny, piłka odbiła się od muru i ostemplowała poprzeczkę. Od prowadzenia Wiślaków dzieliły centymetry!
 
 
Pierwszy groźny zryw Standardu nastąpił w 23. minucie. Na bombę zza szesnastki zdecydował się Burundyjczyk, dysponujący także rwandyjskim, kongijskim i belgijskim paszportem - Meme Tchité. Sergei Pareiko z trudem obronił jednak ten strzał. Goście przycisnęli, chcąc zmusić krakusów do błędu i - niestety - to zadanie szybko zrealizowali. Koszmarny błąd popełnił Gervasio Núñez, który za krótko wycofał piłkę do Michała Czekaja. Stopera Wisły uprzedził Buyens, który był już w polu karnym, gdy Czekaj ratował się atakiem barkiem. Zdaniem hiszpańskiego sędziego młody Wiślak nie trafił w bark przeciwnika, co byłoby zagraniem zgodnym z przepisami, a sfaulował wybiegającego na czystą pozycję Belga. Zgodnie z dzisiejszymi przepisami za ten faul należałaby się żółta kartka, wówczas Fernandez Borbalan pokazał wychowankowi Wisły kartonik czerwony. Co gorsza, Cyriac pewnie wykorzystał jedenastkę i Biała Gwiazda musiała w osłabieniu gonić wynik.
 
 
Śnieżne powitanie przeciwników
 
Druga połowa rozpoczęła się nietypowo, bo od ataków kibiców Wisły na Sinana Bolata. Turek został obrzucony śnieżkami, a hiszpański sędzia przerwał grę i zagroził przedwczesnym zakończeniem spotkania. Tak się jednak nie stało i Biała Gwiazda nadal próbowała doprowadzić do wyrównania. Chwilę później mecz znowu trzeba było zastopować - belgijscy fani, utożsamiający się z radykalną lewicą, zaczęli rzucać racami w fanów Wisły. Na szczęście i tym razem sytuacja została opanowana.
 
Po tym wydarzeniu goście jakby stracili rytm gry i przestali sobie radzić m.in. z wprowadzonym w drugiej części starcia Ivicą Ilievem. Długo jednak na zegarze widniał wynik remisowy. Dopiero w 88. minucie po dośrodkowaniu Meliksona piłkę do bramki wepchnął… brzuchem Cwetan Genkow. Do wyjścia na prowadzenie zabrakło już czasu, ale przed rewanżem Kazimierz Moskal był pełen nadziei. W Liège padł jednak wynik bezbramkowy, który premiował Belgów.

 
Wspomnień czar
 
Jak się więc potem okazało, potyczka z ówczesnym wicemistrzem Belgii była ostatnią w europejskich pucharach dla Białej Gwiazdy. Co za tym idzie, mecz z 16 lutego 2012 roku nadal pozostaje najmniej odległym pucharowym wspomnieniem przy Reymonta, a gol Genkowa jest ostatnią - 188. - bramką Wisły we wszystkich oficjalnych kontynentalnych rozgrywkach.
 
Wisła Kraków - Standard Liège 1:1 (0:1)
0:1 Cyriac 28’ (k.)
1:1 Genkow 88’
 
Wisła: Pareiko - Jovanović, Chávez, Czekaj, Díaz - Wilk, Núñez - Małecki (57’ Iliev), Garguła (79’ Kirm), Melikson - Genkow
 
Standard: Bolat - Goreux (46' Ciman), Felipe, Kanu, Pocognoli - Gakpe (70' Batshuayi), Buyens, Vainqueur, Seijas (81' Bjarnason) - Tchite, Cyriac
 
Żółte kartki: Genkow - Goreux, Kanu, Vainqueur 
 
Czerwona kartka: Czekaj
 
Sędziował: David Fernandez Borbalan z Hiszpanii
 
Widzów: 21 170
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony