Strona główna » Aktualności » Był taki mecz: Z Fulham na fulla! Wisła - Fulham 1:0

Był taki mecz: Z Fulham na fulla! Wisła - Fulham 1:0

Data publikacji: 29-06-2017 16:55



W ostatnich dniach do grona zawodników Białej Gwiazdy dołączyli piłkarze rodem z Hiszpanii oraz Chorwacji. Mimo to kadra Wisły w porównaniu do stanu sprzed kilku lat jest dużo bardziej „polska”. Dowód? W dzisiejszym „Był taki mecz” wracamy pamięcią do 20 października 2011 roku i starcia z londyńskim Fulham, w którym wśród Wiślaków znaleźli się przedstawiciele dziewięciu narodowości. By było jeszcze ciekawiej, po przeciwnej stronie wystąpiło czternastu piłkarzy z dwunastu różnych państw!


Wisła po odpadnięciu w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z APOEL-em Nikozja, z automatu trafiła do rozgrywek Ligi Europy. Tam jednak podopiecznym Roberta Maaskanta nie wiodło się zbyt dobrze, o czym dobitnie świadczą dwie porażki na rozpoczęcie pucharowych zmagań. Biała Gwiazda uległa Odense 1:3 oraz Twente Enschede 1:4 i w trzecim spotkaniu musiała zainkasować trzy punkty, by nadal liczyć się w walce o wyjście z grupy K. Do Krakowa przyjeżdżał jednak nie byle kto, bo ekipa rodem z Premier League - Fulham FC. Londyńczycy rok wcześniej dokonali największego osiągnięcia w 132-letniej wówczas historii klubu i zameldowali się w finale Ligi Europy, w którym po dogrywce ulegli Atletico Madryt 1:2. Nic dziwnego, iż bukmacherzy za faworytów uznawali zespół gości. 

Piłkarska wieża Babel
 
Trener Maaskant nie mógł skorzystać w tym starciu z pięciu kluczowych graczy - Maora Meliksona, Radosława Sobolewskiego, Patryka Małeckiego, Marko Jovanovicia oraz Gordana Bunozy. I po drugiej stronie barykady mierzono się z podobnymi problemami - w barwach „Wieśniaków” nie mogli wystąpić m.in.: Bobby Zamora, Danny Murphy, czy Clint Dempsey. W związku z tymi absencjami szansę gry dostali dwaj piłkarze, którzy kilka sezonów później przez chwilę przebywali w Ekstraklasie. Byli to Orlando Sá - rezerwowy Legii Warszawa, a także Marcel Gecov - rudowłosy Czech, który w wieku 29 lat zakończył karierę po nieudanej przygodzie ze Śląskiem Wrocław. Mimo występowania w składzie kilku zmienników, londyńczycy mieli kim straszyć wiślacką defensywę. Były skrzydłowy Chelsea - Damien Duff oraz niegdysiejszy król strzelców Premier League - mający polskie korzenie Andy Johnson; to były nazwiska, które „gwarantowały” krakowianom wiele roboty w obronie. Co ciekawe, w podstawowej jedenastce gości zameldowali się przedstawiciele dziesięciu narodowości - dwóch Irlandczyków oraz po jednym obywatelu Australii, Norwegii, Gujany, Irlandii Północnej, Nigerii, Belgii, Czech, Portugalii i Anglii. W Wiśle natomiast, oprócz dwójki Polaków (Wilk i Garguła) oraz Holendrów (Lamey i Jaliens), grali również: Estończyk, Honduranin, Kostarykanin, Argentyńczyk, Słoweniec, Serb oraz Izraelczyk!
 
 
Jako pierwsi zaatakowali goście, którzy za sprawą Duffa właśnie byli bliscy wyjścia na prowadzenie. Bombę Irlandczyka z dystansu sparował jednak Sergei Pareiko. Wiślacy postanowili odpowiedzieć tą samą bronią - uderzeniami zza szesnastki. W próbach brylował Ivica Iliev. Jego pierwszy strzał obronił Mark Schwarzer, przy drugiej okazji w sukurs australijskiemu golkiperowi przyszła poprzeczka. Było to pierwsze poważne ostrzeżenie dla ekipy Martina Jola. Drugie przyszło niespodziewanie - w 29. minucie w błahej z pozoru sytuacji Moussa Dembélé odepchnął Gervasio Núñeza i obejrzał czerwoną kartkę. Londyńczycy cofnęli się i czekali na kontry, a Biała Gwiazda nieco śmielej ruszyła do przodu. Strzały jedynych dwóch Polaków na boisku - Łukasza Garguły i Cezarego Wilka pewnie wyłapał mający na koncie ponad 500 meczów w Premier League Schwarzer. 
 
 
Bardzo długa przerwa
 
Po pierwszej połowie piłkarze schodzili do szatni przy wyniku bezbramkowym i niewiele brakowało… by z tej szatni już nie wyszli. Przerwa w tym spotkaniu trwała prawie pół godziny, gdyż w międzyczasie naprawiano usterkę oświetlenia na trybunie wschodniej. Elektrycy poradzili sobie z problemem i kibice mogli dalej wierzyć, że z angielskim średniakem dadzą radę także piłkarze Wisły. Pierwszy sygnał do ataku dał kapitan Cezary Wilk, którego torpedę z około 35 metrów ledwo odbił Schwarzer. Kilka minut później stadion przy Reymonta w końcu mógł eksplodować z radości - po dograniu Núñeza na kolejne uderzenie z dystansu zdecydował się Dudu Biton, a bramkarz Fulham tym razem nie sprostał zadaniu!
 
 
Martin Jol próbował odmienić losy meczu, posyłając w bój ofensywnie usposobionych Patjima Kasamiego, Karima Freia i Steve’a Sidwella. Na placu gry pojawili się więc Szwajcar, Turek i dopiero drugi Anglik - łącznie przy Reymonta wystąpili przestawiciele 21 państw! Zmiany w zespole londyńczyków nie przyniosły pożądanych efektów, choć w końcowych minutach szanse nieco się wyrównały. Za kolejny faul z boiska wyleciał bowiem Osman Chavéz i obie ekipy musiały radzić sobie w dziesiątkę. Robert Maaskant w ostatnich minutach postawił na młodość, a bezpiecznego i zasłużonego wyniku 1:0 bronili m.in. Daniel Brud i Michał Czekaj. 
 
Do cudu marsz!
 
Młodzież w połączeniu z doświadczonymi defensorami sprostała zadaniu, dzięki czemu Biała Gwiazda nadal liczyła się w grze o wyjście z grupy. A jak było dalej - wszyscy pamiętamy. Wygrana z Twente, gol Baye Djiby’ego Falla w ostatniej akcji starcia Fulham - Odense, niedowierzanie Martina Jola i euforię przy R22! I nie byłoby tego, gdyby nie to skromne zwycięstwo dwa miesiące wcześniej.
 
 
Wisła Kraków - Fulham FC 1:0 (0:0)
1:0 Biton 60’
 
Wisła: Pareiko - Lamey, Jaliens, Chávez, Díaz - Núñez, Wilk - Iliev (86’ Boguski), Garguła (79’ Brud), Kirm (90’ Czekaj) - Biton
 
Fulham: Schwarzer - Kelly, Hangeland, Hughes, Briggs (88’ Frei) - Gecov (75' Sidwell), Etuhu - Duff, Dembélé, Sá (58’ Kasami) - Johnson
 
Żółte kartki: Iliev, Chávez (x2)
 
Czerwone kartki: Chávez (87’ - za dwie żółte) - Dembélé (29’)
 
Sędziował: Martin Hansson (Szwecja)
 
Widzów: 16 517
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA 


do góry strony