Strona główna » Aktualności » Był taki mecz: Wisła - Dolha 4:0, Wisła - Lech 4:2!

Był taki mecz: Wisła - Dolha 4:0, Wisła - Lech 4:2!

Data publikacji: 22-03-2017 09:24



Przed Białą Gwiazdą jeden z najciekawiej zapowiadających się meczów pozostałych kolejek Ekstraklasy. Niepokonaną u siebie od końca sierpnia Wisłę będzie próbował zatrzymać Lech Poznań. Będzie to ligowy pojedynek numer 102 między tymi drużynami. My wracamy dziś pamięcią do starcia numer 81, które odbyło się 1 września 2007 roku, gdy cała sprawa była już rozstrzygnięta po czterdziestu pięciu minutach!


W ostatniej kolejce sezonu 2016/2017 Kolejorz został niespodziewanie powstrzymany przez Górnika Łęczna w spotkaniu przy Bułgarskiej, które dla zespołu Nenada Bjelicy miało być spacerkiem. Nowy zespół Franciszka Smudy, z nominalnym napastnikiem - Przemysławem Pitrym - na pozycji… środkowego obrońcy, nie pozwolił przedłużyć Dumie Wielkopolski serii zwycięstw na wiosnę, która w związku z tym zatrzymała się na pięciu meczach.

Pod presją na starych śmieciach

O 35-letnim „defensywnym napastniku” i charyzmatycznym szkoleniowcu wspominamy tu nie bez powodu. To m.in. oni reprezentowali Lecha Poznań w potyczce z Wisłą, która przeszła do historii za sprawą pewnego bramkarza. Golkiper ten powrócił na stadion przy Reymonta po raz pierwszy od czasu, gdy nie zdecydował się na przedłużenie umowy z Białą Gwiazdą. Jego wybór padł na Lecha, który w sezonie 2007/2008 już w szóstej kolejce Orange Ekstraklasy zawitał pod Wawel. Uprzedzając fakty - był to pierwszy i ostatni mecz tego zawodnika przeciwko swojemu byłemu zespołowi. O kim mowa? Wszyscy już wiedzą - to właśnie nazwisko Emiliana Dolhy było najczęściej skandowane tamtego dnia, a „doping” ten miał wydźwięk bardzo ironiczny. 
 
Jeszcze rok wcześniej 27-letni wówczas Rumun zaliczał się do najlepszych zawodników Białej Gwiazdy, w której występował nie tylko w lidze, lecz także w Pucharze UEFA. Dolha wygryzł z pierwszego składu Mariusza Pawełka i wielokrotnie ratował zespół przed utratą gola. W pierwszej połowie starcia - już jako zawodnik Lecha - obronił jeden strzał, a cztery wpuścił do siatki. Ale po kolei…
 
Już przed meczem Emilian Dolha nie sprawiał wrażenia gracza pewnego siebie. Przywitany jeszcze niezbyt wielką porcja gwizdów całkiem nieźle radził sobie na rozgrzewce - po to, by… tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego Marcina Borskiego zmienić rękawice na nowe. W tych wyraźnie brakowało „kleju”, gdyż już pierwsze interwencje dwukrotnego reprezentanta swojego nie należały do najlepszych. W 12. minucie zaważyły jednak nie śliskie palce, a błąd w komunikacji ze Zlatko Tanevskim. Podaniem z własnego pola karnego Mariusz Pawełek uruchomił kontrę, której nie przerwała wyżej wspomniana dwójka. Macedończyk liczył na Rumuna, a Rumun na Macedończyka - aż nagle między nich wbiegł Paweł Brożek, który sprytnym lobem zaskoczył bezradnego Dolhę. 
 

Dwie minuty, które wstrząsnęły Lechem
 
Franciszek Smuda łapał się za głowę, lecz katastrofa miała dopiero nadejść. Wydawało się, że przy biernej postawie rumuńskiego golkipera gola na 2:0 zdobędzie „Brozio”, ale drugi z winowajców pierwszej bramki - Tanevski - zbił futbolówkę na słupek. Na nic się to jednak nie zdało. Choć piłka doleciała przed pole karne, gdzie przeszła w posiadanie Lechitów, Radosław Sobolewski popisał się kapitalnym odbiorem, który zarazem stał się asystą. W polu karnym zupełnie niepilnowany stał Jean Paulista, a jego strzał po nogach jednego z graczy Kolejorza wturlał się do bramki. 
 
 
Dwie minuty później było już 3:0! Z prawej strony piłkę wrzucił Sobolewski, jakimś cudem tzw. „zawiesinka” przełamała ręce „Emy”, a stojący metr przed linią Paweł Brożek nie mógł nie wykorzystać tego prezentu. „Dolha! Co? 3:0!” - skandowały wiślackie trybuny, a na boisku wciąż istniał jeden zespół. Nic dziwnego, skoro na pierwszą skuteczną interwencję przy strzale krakowskiej ekipy Lechici musieli czekać do 32. minuty, gdy Emilian Dolha odbił bombę Pawła Brożka.
 
„Jasiek” jak Paweł!
 
Drużynie Macieja Skorży wciąż było mało, podobnie sprawa się miała z Jeanem Paulistą, który chciał mieć tyle samo goli, co „Brozio”. Co podkusiło „Jaśka” do próby lobu z okolicy 20 metra, tego nie wie nikt, jednak i tym razem miękka podcinka okazała się zabójcza dla golkipera Lecha! Były bramkarz Wisły sięgnął piłkę, lecz próbował ją przenieść nad poprzeczkę tak niefortunnie, że ta zatrzepotała w siatce. Rumunowi nie wychodziło nic, gdy miał przeciwko sobie całe trybuny. Chcąc uniknąć kompromitacji, Franciszek Smuda musiał wypuścić w bój rezerwowego Krzysztofa Kotorowskiego, który radził sobie już znacznie lepiej od poprzednika.
 
 
Dość powiedzieć, że przyzwoity występ w Krakowie sprawił, iż od szóstej kolejki do końca sezonu Emilian Dolha jeszcze tylko cztery razy pojawił się na placu gry, a wraz z finiszem rozgrywek rozwiązał kontrakt z klubem. „Kotor” od tego czasu stał się podstawowym golkiperem Dumy Wielkopolski na wiele, wiele lat. Marnym pocieszeniem dla niego było jednak w tamtym meczu z Wisłą to, że po czerwonej kartce dla Dariusza Dudki Lechici odrobili dwie bramki - jedną zdobył zapomniany już nieco Jakub Wilk, a autorem drugiej - samobójczej - był Cleber. Trzy punkty pozostały jednak w Krakowie i liczymy, że tak samo będzie 31 marca!

 
Wisła Kraków - Lech Poznań 4:2 (4:0)
1:0 Paweł Brożek 12’
2:0 Jean Paulista 23
3:0 Paweł Brożek 25’
4:0 Jean Paulista 41’
4:1 Jakub Wilk 50’
4:2 Cleber 90’ (sam.)
 
Wisła: Pawełek - Baszczyński, Głowacki, Cleber, Dudka - Kosowski (84' Jirsak), Sobolewski, Cantoro, Zieńczuk - Paulista (65' Piotr Brożek), Paweł Brożek (82' Boguski)

Lech: Dolha (46' Kotorowski) - Kikut, Tanevski, Dymkowski, Djurdjević - Murawski, Scherfchen (72' Injac), Zając, Quinteros (46' Pitry), Wilk - Rengifo

Żółte kartki: Paulista, Dudka (x2) - Rengifo

Czerwona kartka: Dudka (61’)

Sędziował: Marcin Borski

Widzów: 20 000
 
Jakub Pobożniak 
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony