Strona główna » Aktualności » Był taki mecz: Tyskie lepsze od Lecha! Wisła - Lech 5:1

Był taki mecz: Tyskie lepsze od Lecha! Wisła - Lech 5:1

Data publikacji: 26-03-2018 12:00



Sezon 2005/2006 zaczął się dla Wisły bardzo dobrze - krakowianie w lidze nie przegrali pierwszych czterech spotkań, a w eliminacjach do Ligi Mistrzów w pierwszym spotkaniu pokonali Panathinaikos Ateny. Potem przytrafiło się to, co pamiętane jest do dziś. Wiślacy mimo to nie złamali się i w lidze nadal pełnili rolę niepokonanych. Tak było przed 8. kolejką, gdy do Krakowa przyjeżdżał Lech Poznań Czesława Michniewicza - tak zostało też po starciu, które doskonale wspomina Paweł Brożek! 

fot. historiawisly.pl fot. historiawisly.pl

Lechici grali z Wisłą tuż po jej porażce z Vitórią Guimaraes. Kibice z Poznania spodziewali się gładkiego zwycięstwa swych podopiecznych, zespół Jerzego Engela chciał pokazać, że porażka z Portugalczykami była wypadkiem przy pracy. Nawet zawodnicy Lecha w przedmeczowych wywiadach zapowiadali wygraną - a nic tak nie mogło zmotywować krakowian, jak nadmierna pewność siebie piłkarzy gości. 

Brozio King!
 
Biała Gwiazda rzuciła się na poznaniaków od pierwszego gwizdka sędziego Grzegorza Gilewskiego. Już na samym początku sytuacje stworzyli sobie Tomasz Kłos, który minimalnie niecelnie uderzył z wolnego, a także debiutujący w wyjściowym składzie Marek Penksa - jego uderzenie zza pola karnego również minęło słupek bramki Kotorowskiego. A że powiedzenie „do trzech razy sztuka” sprawdza się także w futbolu pokazał Paweł Brożek. Idealne podanie od Marcina Baszczyńskiego, przyjęcie piłki na klatę, obrót i strzał - tak wyglądał firmowy gol „Brozia”, który wyprowadził Białą Gwiazdę na prowadzenie. Kwadrans później zrobiło się 2:0 - prostopadłe podanie Radosława Sobolewskiego, wejście w tempo „Pawki”, zwód i strzał z ostrego kąta, po którym piłka minęła trzech obrońców Lecha i wpadła do siatki - niewielu zawodnikom udałoby się tak trudną sytuację zamienić na gola! 
 
Lechici próbowali ze wszystkich sił, ale nie byli w stanie przebić się pod bramkę Wisły na dobre, a pojedyncze próby Reissa i Gajtkowskiego padały łupem Radosława Majdana. Pierwsza część spotkania zakończyła się wynikiem 2:0 i sporym niesmakiem po awanturze, w jaką wdali się zawodnicy po spięciu Tomasza Kłosa z Piotrem Reissem. Ostatecznie zakończyło się na kilku szarpnięciach i żółtej kartce dla najaktywniejszego w całych zajściach Dariusza Dudki. 
 
Lokomotywa zatrzymana
 
Na drugie czterdzieści pięć minut piłkarze wyszli nieco utemperowani. Prawie wszyscy - bo z tego grona wyłamał się „Świrek” - Piotr Świerczewski. Tuż po wznowieniu charakterny pomocnik Lecha otrzymał żółtą kartkę za atak na Pawła Brożka. „Brozia” to nie zraziło i tuż po upływie godziny gry napastnik Białej Gwiazdy skompletował pierwszego hat-tricka w seniorskiej karierze. Po raz kolejny przyczyniła się do tego piękna asysta - tym razem w wykonaniu Pawła Kryszałowicza - Brożek takiego podania nie mógł zmarnować i założył siatkę bardzo niepewnemu Kotorowskiemu. 12 tysięcy kibiców jeszcze nie ochłonęło po wyczynie „Pawki”, a Marek Zieńczuk podwyższył na 4:0. Wprowadzony chwilę wcześniej Marcin Kuźba został zablokowany w polu karnym, ale piłka spadła wprost pod nogi „Zienia”, który nie mógł nie wpakować jej do siatki. Tym samym lewoskrzydłowy Białej Gwiazdy sprawił sobie doskonały prezent na urodziny! 
 
Jako, że 4:0 nie należy do najbardziej niebezpiecznych rezultatów, Wisła zaczęła nieco się rozprężać. Skrzętnie wykorzystali to Lechici, którzy za sprawą Krzysztofa Gajtkowskiego zdobyli honorową bramkę. Celna główka po rzucie rożnym pozwoliła „Gajtkowi” celebrować gola przy sektorze Wisły, jednak fanów Białej Gwiazdy trudno było sprowokować - przynajmniej nie przy stanie 4:1! Na prowokację napastnika Kolejorza najlepszą odpowiedź wyprowadzili Wiślacy - w 87. minucie dopełnili dzieła zniszczenia i podwyższyli na 5:1. Operator kamery najpierw skupił się na Arkadiuszu Głowackim, z gola cieszył się także Marek Penksa, lecz w protokole sędziowskim trafienie przyznano Tomaszowi Iwanowi i potraktowano jako samobój. 
 
Tyskie > Lech
 
„Tyskie smakuje lepiej od Lecha” - przyznał po spotkaniu Paweł Brożek. Wówczas Biała Gwiazda grała z logiem piwa na koszulce, dziś Tyskie partneruje sektorowi VIP Silver. I nie będziemy mieli nic przeciwko, by w Lany Poniedziałek trochę Tyskiego z radości się polało!
 
Wisła Kraków - Lech Poznań 5:1 (2:0)
1:0 Paweł Brożek 14’
2:0 Paweł Brożek 31’
3:0 Paweł Brożek 62’
4:0 Zieńczuk 65’
4:1 Gajtkowski 74’
5:1 Iwan 87’ (sam.)
 
Wisła: Majdan - Baszczyński, Kłos, Głowacki, Dudka - Penksa, Cantoro, Sobolewski, Zieńczuk (83’ Piotr Brożek) - Paweł Brożek (77’ Gołoś), Kryszałowicz (63’ Kuźba)
 
Lech: Kotorowski - Wójcik, Anderson, Mowlik, Telichowski - Zakrzewski (67’ Topolski), Świerczewski, Scherfchen (60’ Nawrocik), Samba Ba (56’ Iwan) - Reiss, Gajtkowski
 
Żółte kartki: Dudka, Sobolewski - Mowlik, Świerczewski x2
 
Czerwona kartka: Świerczewski (82’)
 
Sędziował: Grzegorz Gilewski z Radomia
 
Widzów: 12 000 
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony