Strona główna » Aktualności » Był taki mecz: Mistrzostwo przy Łazienkowskiej? Nic trudnego! Legia - Wisła 1:2

Był taki mecz: Mistrzostwo przy Łazienkowskiej? Nic trudnego! Legia - Wisła 1:2

Data publikacji: 18-04-2018 10:44



Prawie 17 lat temu walka o mistrzostwo Polski trwała niemal do ostatniej kolejki. Podobnie będzie najpewniej i w tym roku, z tym, że ekip rywalizujących do samego końca będzie więcej. Teraz najprawdopodobniej będą to Lech, Legia i Jagiellonia - wówczas o miano mistrza Polski sezonu 2000/2001 walczyły Biała Gwiazda i Wojskowi z Łazienkowskiej. Wszystko miało się rozstrzygnąć w 29. kolejce podczas meczu przy Ł3.

fot. historiawisly.pl fot. historiawisly.pl

Biała Gwiazda, dowodzona przez Adama Nawałkę przystępowała do meczu w Warszawie po trzech porażkach 1:2. Wiślaków w takich rozmiarach pokonywały Amica Wronki, Wisła Płock i Ruch Chorzów. Mimo to krakowianie nadal dysponowali kilkupunktową przewagą nad drugimi Legionistami Dragomira Okuki. Wiśle potrzebny był punkt w dwóch meczach, by nie móc roztrwonić przewagi wypracowanej fantastyczną rundą jesienną, Legia musiała wygrać, by nadal mieć iluzoryczne szanse na mistrzostwo Polski.  

Początek - marzenie
 
"To będzie dla nas najważniejszy mecz w tym sezonie. Dlatego też już teraz w zespole jest pełna mobilizacja i koncentracja. Do Warszawy jedziemy po zwycięstwo, chociaż remis zapewni nam mistrzostwo. Legia to silny rywal, ale stać nas na pokonanie tej drużyny" - zapewniał przed pierwszym gwizdkiem sędziego międzynarodowego Ryszarda Wójcika trener Nawałka, który zaskoczył Legię ustawieniem 3-5-2. Z tyłu bronić mieli Arkadiusz Głowacki, Bogdan Zając i Marcin Baszczyński, zaś z drugiej linii tyły zabezpieczać mieli Kazimierz Moskal i Mirosław Szymkowiak. 
 
Zdobycie tytułu mistrzowskiego na Legii obiecywał jej były zawodnik, Maciej Szczęsny. Trzeba przyznać, że miał nosa, a Wiślacy szybko zaczęli realizować jego życzenie! Już w 10. minucie Grzegorz Pater wyłuskał piłkę Maciejowi Murawskiemu, który chciał puścić futbolówkę do wolno wybiegającego z bramki Zbigniewa Robakiewicza. Obrońca Legii, dziś będący ekspertem jednej z telewizji, zupełnie nie spodziewał się szybkiego i zwinnego „Grzeli” za swoimi plecami. „Muraś” ratował się faulem, a sędzia Wójcik wskazał na wapno. Do piłki podszedł Maciej Żurawski, który strzałem w lewy dolny róg pokonał doświadczonego golkipera Legionistów. Robakiewicz wyczuł intencje strzelca, lecz nie poradził sobie z precyzyjnie wykonaną jedenastką. 
 
fot. historiawisly.pl
 
Poprzeczka za poprzeczką
 
Wisła zaczęła dominować na murawie, lecz nie mogła przekuć optycznej przewagi na wyższe prowadzenie. W 26. minucie z wolnego przymierzył Kamil Kosowski, ale Robakiewicz z trudem złapał futbolówkę. Chwilę później dogodną okazję zmarnował Tomasz Frankowski, który huknął obok bramki. Przed zakończeniem pierwszej części spotkania „Franek” powinien był wbić rywalom gola do szatni, lecz jego lob z kilku metrów nieznacznie minął słupek bramki Legionistów. Ostatnim akcentem pierwszej części spotkania była bomba Mirka Szymkowiaka z rzutu wolnego. Specjalista od stałych fragmentów gry huknął tak, że Robakiewicz nawet nie ruszył się z miejsca, ale do szczęścia zabrakło kilkudziesięciu centymetrów - piłka odbiła się tylko od poprzeczki. 
 
Dźwiękiem obijanego aluminium zakończyła się pierwsza cześć spotkania, w taki sam sposób zaczęła się również druga połowa. W sytuacji sam na sam Tomasz Frankowski prawie wszystko zrobił dobrze - przyjął piłkę, zmylił Robakiewicza i oddał mocny strzał - futbolówka ponownie jednak zatrzymała się na poprzeczce. Do głosu zaczęła dochodzić Legia, lecz ani Mięciel, ani Citko nie potrafili zaskoczyć dobrze spisującego się Artura Sarnata. Po chwili przewagi Legionistów Wisła postanowiła ruszyć raz  jeszcze pod bramkę wiceliderów ligi. W 73. minucie w końcu udało się podwyższyć na 2:0. Kombinacyjną akcję rozpoczął Ryszard Czerwiec, który rozegrał piłkę z Tomaszem Frankowskim, ten wystawił ją Grzegorzowi Paterowi, któremu pozostało tylko nieco zmienić jej tor lotu. „Grzela” zewnętrzną częścią buta zaskoczył Robakiewicza i wpisał się na listę strzelców po raz trzeci w tamtym sezonie. 
 
fot. historiawisly.pl
 
Euforia na wyjeździe!
 
Nie mogący się pogodzić z utratą szans na tytuł pseudofani Legii zaczęli demolować własny stadion i rzucać kamieniami w kierunku Wiślaków. Sędzia Wójcik przerwał spotkanie na kilka minut, by porządkowi i funkcjonariusze dopuścili do względnego spokoju. Szturm fanów Legionistów na ogrodzenia oddzielające je od fanów Wisły zakończył się niepowodzeniem i po chwili można było wznowić mecz. Dobić Legię mógł po chwili Pater, jednak jego lob cudem został zatrzymany przez Robakiewicza. Podopieczni Dragomira Okuki rzucili się do odrabiania strat, lecz udało się im to tylko częściowo. W 88. minucie bramkę na 1:2 zdobył Wojciech Kowalczyk, dla którego był to ostatni gol na polskich boiskach. Na nic więcej gospodarzy nie było stać i marzenie Macieja Szczęsnego stało się faktem! 
 
Wisła pokonała Legię 2:1 i w szampańskich nastrojach mogła cieszyć się z upragnionego mistrzostwa Polski. Śpiewy piłkarzy Wisły w szatni było słychać w całym budynku klubowym Legii. Podłamani Legioniści stracili jeszcze wicemistrzostwo, a z niego mogła cieszyć się Pogoń. Jednak radość szczecinian nie mogła równać się z euforią piłkarzy i fanów Białej Gwiazdy. Wygrana przy Łazienkowskiej zawsze smakuje dobrze - a zwycięstwo zapewniające tytuł jeszcze lepiej! 
 
9.06.2001
Legia Warszawa - Wisła Kraków 1:2 (0:1)
0:1 Żurawski 11’ (k.)
0:2 Pater 73’
1:2 Kowalczyk 87’
 
Legia: Robakiewicz - Jarzębowski, Murawski, Siadaczka (65’ Kucharski), Giuliano (80’ Kowalczyk) - Magiera, Majewski (15’ Citko), Sokołowski I, Kiełbowicz - Mięciel, Bojarski
 
Wisła: Sarnat - Głowacki, Zając, Baszczyński - Pater, Moskal, Czerwiec (90’ Niciński), Szymkowiak (69’ Moskalewicz), Kosowski - Żurawski, Frankowski (85’ Sosin)
 
Żółte kartki: Głowacki, Zając, Szymkowiak
 
Sędziował: Ryszard Wójcik z Opola
 
Widzów: 12 000 
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony