Aktualności
OSTATNIE NEWSY.
Był taki mecz: Jubileusz z przygodami. Wisła Kraków - Błękitni Kielce 4:0
Data publikacji: 03-05-2018 11:05Gdy w sezonie 1984/1985 naszpikowana znanymi zawodnikami Biała Gwiazda sensacyjnie spadła z I ligi, wróżono jej szybki powrót na ligowe salony. Krakowianie za swym pierwszym razem na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej zdołali jednak dotrzeć do słodko-gorzkiego jubileuszu - 100 meczów w II lidze. Los chciał, iż Wiślacy takie spotkanie rozegrali u siebie z Błękitnymi Kielce. Nie obyło się bez komplikacji, a sam mecz trwał aż 120 minut! Pora przypomnieć sobie dlaczego!

W sezonie 1985/1986 Wisła zajęła drugie miejsce w… grupie II drugiego szczebla rozgrywek. Tak - wówczas nie było szczebla centralnego zaplecza ówczesnej ekstraklasy. Do I ligi awans wywalczali tylko mistrzowie grup - wówczas były to Olimpia Poznań i Polonia Bytom. W kolejnym roku wprowadzono zasadę, że zwycięstwo trzema lub więcej bramkami uprawniało zespół do zainkasowania dodatkowego punktu. Wiślacy w tych rozmiarach wygrali tylko raz, zaś plasujące się przed nimi Jagiellonia pięciokrotnie, a Stal Stalowa Wola i Górnik Knurów po trzy razy. Do I ligi awansowały pierwsze dwa z powyższej trójki zespołów, a Wisła nadal musiała obchodzić się smakiem. W sezonie 1987/1988 miało być już inaczej - do klubu wrócił Aleksander Brożyniak, który z gromadą młodych zawodników i doświadczenia w postaci Leszka Lipki oraz Marka Motyki miał zapewnić awans na upragnione salony.
Złe dobrego sezonu początki
Początek sezonu był jednak fatalny - po siedmiu spotkaniach Wisła znajdowała się w strefie spadkowej z zaledwie czteroma oczkami na koncie. Przełamanie nastąpiło w starciu ósmej kolejki ze Stalą Rzeszów, w którym krakowianie po półgodzinie gry prowadzili już 4:1, co dało im dodatkowy punkt. Wyjazdowy remis z Bronią Radom stonował zapędy, a sześć dni później Wiślakom przyszło rozegrać 100. mecz na drugoligowych boiskach. Od tego starcia na dobre zaczęła się zacięta walka o zbliżenie się do czuba tabeli. Podczas jubileuszu wszystko szło po myśli piłkarzy Białej Gwiazdy. Już w 12. minucie krakowianie wyszli na prowadzenie. W polu karnym sfaulowany został jeden z podopiecznych trenera Brożyniaka, a do piłki podszedł Marek Motyka, który nie zwykł się mylić z jedenastu metrów.