Strona główna » Aktualności » Był taki mecz: „Drugomajowy” pochód mistrzowski! Wisła - Arka 3:1

Był taki mecz: „Drugomajowy” pochód mistrzowski! Wisła - Arka 3:1

Data publikacji: 07-11-2017 15:45



Gdy w latach 1949 i 1950 Wisła zdobywała mistrzostwo Polski, wydawało się, że hegemonia krakowian może trwać latami. W kolejnych sezonach mistrzostwo było o krok, lecz później z roku na rok krakowianie mieli coraz większe trudności, by walczyć o szczyt tabeli. W 1964 roku przytrafił się nawet spadek, lecz po rocznej banicji Wiślacy wrócili i w premierowym sezonie wywalczyli wicemistrzostwo. Do piątego tytułu wciąż jednak czegoś brakowało - i tak aż do 1978 roku i ostatniej ligowej kolejki! O wszystkim decydować miało starcie z Arką Gdynia. Pamiętacie? 

Fot. historiawisly.pl Fot. historiawisly.pl

Gdy w sezonie 1977/1978 stery w Wiśle przejął 34-letni Orest Lenczyk, wielu kibiców i ekspertów dziwiło się tej decyzji. Postawiono bowiem na trenera, który nie miał doświadczenia z pierwszoligowymi zespołami. Z obaw zrodził się jednak zespół, który przed ostatnią kolejką zajmował pozycję lidera. Do zdobycia mistrzostwa wystarczyła wygrana z Arką. W przypadku remisu trzeba było nasłuchiwać wieści z Wrocławia, w którym trzeci Śląsk mierzył się z drugim Lechem, przegrywającym z Wisłą tylko bilansem bramkowym. Biała Gwiazda legitymowała się bilansem +10, natomiast poznaniacy byli pięć bramek za Wiślakami. 

Szybka pobudka
 
Arka Gdynia na papierze wydawała się słabszym rywalem niż Śląsk Wrocław dla Lecha Poznań. Graczy z Trójmiasta nie można było jednak lekceważyć. O tym Wiślacy przekonali się rok później, gdy ulegli „Śledziom” w finale Pucharu Polski. Tak też mogło się stać 2 maja 1978 roku, gdyby Zbigniew Kupcewicz główką pocelował nieco lepiej w 15. minucie meczu. Stanisława Goneta uratowała wówczas poprzeczka - i dźwięk odbijającej się od obramowania bramki futbolówki wyraźnie obudził krakowian. 
 
 
Dziesięć minut później taki sam dźwięk towarzyszył strzałowi Adama Nawałki zza szesnastki. Piłka odbiła się od słupka i wróciła do rąk Włodzimierza Żemojtela. Chwilę później bramkarz nadmorskiej drużyny w instynktowny sposób obronił strzał Janusza Krupińskiego. Do przerwy było więc 0:0 i wśród kibiców Wisły pojawiały się szmery strachu. Wynik we Wrocławiu był taki sam, lecz perspektywa jednej bramki, która mogła zmienić losy mistrzostwa paraliżowała ze strachu fanów Białej Gwiazdy. Nerwy fanów uśmierzył jednak ten, po którym można było się tego spodziewać - Kazimierz Kmiecik. Walczący o koronę króla strzelców piłkarz w zamieszaniu podbramkowym wyłuskał piłkę i pewnym strzałem pokonał Żemojtela. Na mistrzowską fetę było jednak za wcześnie. W 54. minucie bohaterska obrona Goneta uchroniła krakowian przed remisem, pięć minut później również słynący z niesamowitego poczucia humoru bramkarz powstrzymał szarżującego Korynta. 
 
Król strzelców dzięki... błędowi sędziego
 
Arka przestała wierzyć w możliwość wyrównania widząc, co w bramce wyczynia Gonet. Sytuację tę wykorzystali Wiślacy, którzy ponownie nabrali wiatru w żagle. Prym wśród krakowian wiódł Adam Nawałka, który nawijał przeciwników raz po raz. W 83. minucie to właśnie obecny selekcjoner reprezentacji Polski przejął piłkę na połowie rywali, okiwał dwóch zawodników i zza szesnastki uderzył na bramkę golkipera Arki. Piłka odbiła się od poprzeczki, przekroczyła linię bramkową i wyszła w pole. Dla pewności dobił ją Kazimierz Kmiecik i całe szczęście, że to zrobił. Sędzia Alojzy Jarguz nie dostrzegł bowiem tego, co widzieli wszyscy i w protokole wpisał gola Kmiecikowi. Jak się później okazało, bramka ta pozwoliła „Suchemu” na zdobycie tytułu najlepszego strzelca ligi! 
 
 
Mistrzostwo Polski było już na wyciągnięcie ręki - ale na wszelki wypadek dzieła dopełnił Zdzisław Kapka, który zza pola karnego po raz kolejny nie dał szans Żemojtelowi. Świętowanie zaczęło się jeszcze na murawie i prawie nikt nie zwrócił uwagi, że honorowe trafienie zaliczył Tomasz Korynt. Chwilę później sędzia Jarguz zakończył spotkanie i rozpoczął celebrację piłkarzy. Szaleństwo jakie ogarnęło kibiców Białej Gwiazdy trudno doprawdy opisać. Ludzie wpadali sobie w ramiona, płonęły znicze z gazet, a potem triumfalny pochód poszedł ulicami Krakowa. Jakże jednak różnił się on od tego, którego Kraków był świadkiem dzień wcześniej, podczas Święta Pracy. W tym przemarszu nikt nie brał udziału z obowiązku, tutaj każdy z uczestników spontanicznie okazywał swoją radość! Wisła po 28 latach wróciła na należne jej miejsce!
 
2.05.1978
Wisła Kraków - Arka Gdynia 3:1 (0:0) 
1:0 Kmiecik 47’
2:0 Kmiecik 82’
3:0 Kapka 87’ 
3:1 Korynt 89’ 
 
Wisła: Gonet - Motyka, Maculewicz, A. Szymanowski, Jałocha - H. Szymanowski, Kapka, Nawałka - Lipka, Kmiecik, Krupiński 
 
Arka: Żemojtel - Pietrzykowski, Bochentyn, Krystyniak (63’ Kwiatkowski), Bieliński - Dybicz, Kurzeba (46’ Ochędowski), Kaczmarek, Adamczyk - Korynt, Kupcewicz
 
Sędziował: Alojzy Jarguz z Suwałk
 
Widzów: 40 000 
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony