Strona główna » Aktualności » Był taki mecz: Cud nad Wisłą!

Był taki mecz: Cud nad Wisłą!

Data publikacji: 30-06-2016 16:32



30 czerwca 2016 będzie datą, którą zapamiętają wszyscy polscy kibice. Dowodzona przez Adama Nawałkę kadra zmierzy się dziś bowiem z Portugalią o awans do półfinału Euro 2016. W tym szczególnym dniu przypominamy, że polskie zespoły radziły sobie z ekipami z Półwyspu Iberyjskiego. W cyklu „Był taki mecz” wracamy do 28 września 2000 roku i wspominamy słynny „Cud nad Wisłą”.


W pierwszym spotkaniu, rozgrywanym w Hiszpanii, Biała Gwiazda przegrała aż 1:4. Początkowo nic nie zapowiadało takiej porażki - za sprawą Radosława Kałużnego krakowianie wyszli nawet na prowadzenie, lecz później dominował już tylko zespół gospodarzy. Sympatycy Wisły niezbyt wierzyli w możliwość awansu podopiecznych Oresta Lenczyka, przez co na trybunach pojawiło się tylko kilka tysięcy widzów. Ci, którzy zdecydowali się przyjść na R22, nigdy nie zapomnieli wrześniowego popołudnia!

Szkoleniowiec Białej Gwiazdy już od pierwszej minuty zdecydował się na ofensywne ustawienie z trójką obrońców. Na pozycji stopera, oprócz przyzwyczajonego do tej roli Arkadiusza Głowackiego, wystąpili także Kazimierz Moskal oraz Marcin Baszczyński. Ten ostatni już w 5. minucie spotkania pogorszył już wcześniej fatalną sytuację Wiślaków, pokonując głową własnego bramkarza. „Baszczu” próbował przeciąć podanie jednego z graczy Realu i zgrać futbolówkę do Sarnata. Zrobił to jednak w taki sposób, że piłka tuż przy słupku wpadła do krakowskiej bramki. Pierwsza połowa, mimo zrywów Kamila Kosowskiego nie przyniosła efektów i Wiślacy schodzili do szatni w dwumeczu przegrywając czterema bramkami.
 
Pokerowa zagrywka Lenczyka
 
Na drugą część spotkania Biała Gwiazda wyszła w zupełnie odmienionym składzie. Trener Lenczyk posłał do boju wszystkich napastników, którzy znajdowali się na ławce rezerwowych. Na murawie pojawili się więc: Łukasz Sosin, Grzegorz Niciński i Kelechi Iheanacho. Już w 51. minucie roszady te przyniosły upragnioną bramkę. Po główce Sosina piłkę z linii bramkowej wybił jeden z Hiszpanów, ta spadła wprost pod nogi Iheanacho, a Nigeryjczyk - z wydatną pomocą golkipera Saragossy - zdobył wyrównującego gola. Jak się później okazało, było to jedyne trafienie Kelechiego w barwach Białej Gwiazdy. 
 
Cztery minuty później nadzieję w serca kibiców wlał Tomasz Frankowski, który strzałem z szesnastki pokonał słabo dysponowanego Juanmiego. W 61. minucie Wiśle do dogrywki brakowało już tylko jednego gola, po tym jak kapitalnym uderzeniem z dystansu popisał się kapitan - Kazimierz Moskal. Asystami przy obu bramkach błysnął Grzegorz Niciński. Trzy zmiany Oresta Lenczyka okazały się więc kluczowe dla losów spotkania, a wprowadzeni napastnicy potwierdzili to w 88. minucie. Po dośrodkowaniu Kosowskiego z rzutu wolnego w poprzeczkę główkował Sosin, piłka po dobitce Nicińskiego również zatrzymała się na poprzeczce, po czym spadła na nogi Sosina, który zgrał ją do Frankowskiego. „Franek - Łowca Bramek” z najbliższej odległości dopełnił formalności, a stadion eksplodował z radości. Coś, co wydawało się nierealne, stało się faktem! Wisła doprowadziła do dogrywki, w której pięciu napastników musiało bronić wyniku przed zaciekłymi atakami piętnastego zespołu Primera División. Za bramkę samobójczą zrehabilitował się Marcin Baszczyński, który w ostatniej minucie dogrywki wybił piłkę nieuchronnie zmierzającą do siatki. 
 
Loteria dla Wiślaków
 
Sędzia Morgan Norman zakończył mecz, a do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne. Pierwsze dwie serie zawodnicy obu drużyn zgodnie wykorzystali, a w trzeciej Biała Gwiazda wyszła na prowadzenie, po tym jak na bramkę Głowackiego nie odpowiedział Juanele. Hiszpan strzelił lekko w lewy dolny róg, a Artur Sarnat nogami powstrzymał jego uderzenie. Wydawało się, że Wisła wykorzysta błąd gracza Realu, ale już w kolejnej serii w to samo miejsce, co Juanele, uderzył Baszczyński i Juanmi nie miał kłopotów z obronieniem tego strzału. Swoją szansę wykorzystał za to Yordi i w karnych zrobiło się 3:3. Taki wynik długo się jednak nie utrzymał - w pięknym stylu jedenastkę wykorzystał Frankowski. W piątej serii do piłki podszedł wprowadzony w dogrywce Jose Ignacio. W przeciwieństwie do Oresta Lenczyka, trener gości Juan Manuel Lillo - obecnie będący asystentem szkoleniowca reprezentacji Chile - nie miał nosa do zmian. Snajper Saragossy strzelił obok bramki i to Wisła mogła cieszyć się z magicznego zwycięstwa.
 
Nadrobić cztery gole w czterdzieści pięć minut? Dla Białej Gwiazdy nie ma rzeczy niemożliwych!
 
Wisła Kraków - Real Saragossa 4:1 (0:1), karne 4:3
0:1 Baszczyński (s.) 5’
1:1 Iheanacho 51’
2:1 Frankowski 55’
3:1 Moskal 61’
4:1 Frankowski 88’
 
Karne:
1:0 Żurawski                           1:1 Aragon
2:1 Zając                                2:2 Acuna
3:2 Głowacki                           3:2 Juanele (broni Sarnat)
3:2 Baszczyński (broni Juanmi)  3:3 Yordi
4:3 Frankowski                        4:3 Jose Ignacio (obok bramki)
 
Wisła: Sarnat - Głowacki, Moskal, Baszczyński - Zając, Czerwiec (46. Iheanacho), Kulawik (46. Niciński), Moskalewicz (46. Sosin), Kosowski - Żurawski, Frankowski
 
Real: Juanmi - Pablo, Aguado, Paco, Lanna - Acuna, Aragon, Garitano (94. Jose Ignacio), Marcos Vales (66. Vellisca) - Juanele, Peternac (74. Yordi) 
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony