Strona główna » Aktualności » Był taki mecz: Cios za cios, zwycięstwo o włos. Wisła - Barcelona 3:4

Był taki mecz: Cios za cios, zwycięstwo o włos. Wisła - Barcelona 3:4

Data publikacji: 15-09-2016 10:06



Po 20 długich latach polski klub znalazł się w Lidze Mistrzów. Powitanie z ekskluzywnymi rozgrywkami zakończyło się brutalnie, gdyż warszawska Legia przegrała z Borussią Dortmund aż 0:6. Przegrać można na wiele sposobów i w różnym stylu, lecz w takich momentach jak ten kibice doceniają porażki po pięknej, heroicznej wręcz walce. Tak właśnie było 8 sierpnia 2001 roku, kiedy to Biała Gwiazda zmierzyła się przy Reymonta ze słynną Barceloną.


Przed tzw. „reformą Platiniego” mistrzowie lig sklasyfikowanych poza pierwszą dziesiątką najmocniejszych państw mogły trafić na nie-mistrzów z krajów takich, jak choćby Hiszpania, Niemcy, czy Anglia. Po wyeliminowaniu Skonto Ryga w drugiej rundzie eliminacji krakowianie trafili najgorzej jak mogli, czyli na wielką FC Barcelonę, która ligowe rozgrywki poprzedniego sezonu sensacyjnie zakończyła na czwartej pozycji, ulegając Realowi Madryt oraz klasowym wówczas Deportivo La Coruna i Mallorce.

Trener Franciszek Smuda zapewniał, że Wiślaków nie będzie trzeba specjalnie mobilizować na spotkanie z tak wielkim klubem. Opiekun krakowian miał absolutną rację - do pierwszego ze starć III rundy eliminacyjnej piłkarze Białej Gwiazdy przystąpili z podniesioną głową i brakiem respektu do bardziej utytułowanego rywala. Fakt ten zaprocentował już w 23. minucie, kiedy to piękną akcję lewą flanką przeprowadzili Tomasz Frankowski oraz Olgierd Moskalewicz. Ten drugi zacentrował wprost na głowę mierzącego 177 cm wzrostu Grzegorza Patera, a skrzydłowy Wisły bez trudu pokonał Roberto Bonano.
 
 
Riposta goni ripostę
 
Niestety, Biała Gwiazda nie mogła długo cieszyć się z prowadzenia. Już osiem minut później sędzia Rune Pedersen nie odgwizdał przewinienia na jednym z Wiślaków i pozwolił Katalończykom na wyprowadzenie szybkiej kontry. Już w polu karnym Patrick Kluivert został powalony na ziemię przez Bogdana Zająca i arbiter z Norwegii wskazał na wapno. Powtórki tego zdarzenia pozostawiały jednak sporo wątpliwości, czy utytułowany Holender nie dołożył od siebie odrobiny gry aktorskiej. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Rivaldo, który na nieszczęście Wisły dopiero zaczął się rozkręcać…
 
Zanim jednak Brazylijczyk wrzucił wyższy bieg, na jego pierwsze trafienie momentalnie odpowiedzieli Wiślacy. Podopieczni Carlesa Rexacha nie zdążyli jeszcze dobrze ustawić się na boisku po celebrowaniu wyrównania, gdy z lewej strony piłkę wprost na głowę Patera dograł Kamil Kosowski. „Grzeli” nie pozostało nic innego, tylko po raz drugi umieścić futbolówkę w siatce obok interweniującego argentyńskiego golkipera. I tym razem ekipa Franciszka Smudy szybko sprowadzona została na ziemię. Po stracie strzelca obu bramek, młodziutki wówczas Xavi Hernandez jak na tacy wyłożył piłkę Rivaldo, a Brazylijczyk z zimną krwią zamienił to podanie na gola, uderzając lekko po ziemi, lecz niebywale precyzyjnie. 
 
To jednak nie był koniec wrażeń w pierwszej części meczu. Zaledwie cztery minuty później Wiślacy po raz trzeci w meczu z Barceloną wyszli na prowadzenie! Z okolic 25. metra kropnął Olgierd Moskalewicz, Bonano wypluł piłkę przed siebie i choć operator kamery nie wierzył, by stało się coś groźnego, Tomasz Frankowski jako pierwszy dopadł do futbolówki i doprowadził do euforii krakowskich kibiców zgromadzonych na stadionie. Ci przed telewizorami dopiero w powtórce mogli zobaczyć, że „Franek - Łowca Bramek” w swoim stylu zachował zimną krew i mimo rozpaczliwej interwencji bramkarza Dumy Katalonii zmienił stan meczu.
 
Gdy brakuje sił…
 
Na drugą połowę Wiślacy wychodzili z przewagą jednej bramki, lecz niestety po spotkaniu o gola więcej na koncie mieli piłkarze Barcy. Najpierw w 57. minucie Patrick Kluivert strzałem bez przyjęcia pokonał Sarnata, a kwadrans później Rivaldo skompletował swojego hat-tricka. Kapitalnym podaniem z głębi pola popisał się Andersson, Kluivert minął Bogdana Zająca i odegrał futbolówkę do Brazylijczyka, a 74-krotny reprezentant Canarinhos kropnął pod poprzeczkę, nie dając żadnych szans wiślackiemu bramkarzowi. Piłkarze Wisły zgodnie przyznawali po meczu, że zabrakło im sił na długo utrzymującą się przy piłce Barcelonę, przez co dali sobie wbić dwa gole po przerwie. Jednak zarówno wynik po pierwszej części spotkania - kiedy to Wisła prowadziła 3:2 - jak i po całym meczu, może napawać dumą. Tym bardziej, jeśli porównać go z wynikiem 0:6, jaki „osiągnęła” wczoraj stołeczna drużyna.
 
Wisła Kraków - FC Barcelona 3:4 (3:2)
1:0 Pater 23’
1:1 Rivaldo (k.) 31’
2:1 Pater 32’
2:2 Rivaldo 34’
3:2 Frankowski 37’
3:3 Kluivert 57’
3:4 Rivaldo 73’
 
Wisła: Sarnat - Szymkowiak (79’ M. Zając), Głowacki, B. Zając (79’ Sunday), Baszczyński - Pater, Moskalewicz, Moskal, Kosowski - Żurawski, Frankowski (69’ Czerwiec)
 
Barcelona: Bonano - Gabri, Christanval, Andersson, Sergi - Rochemback (81’ Reiziger), Xavi, Luis Enrique (87’ Trashorras), Overmars  (60’ Cocu) - Rivaldo - Kluivert
 
Sędziował: Rune Pedersen z Norwegii
 
Widzów: 9 000 
 
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


do góry strony