Strona główna » Aktualności » Brlek: Nie miałem żadnych obaw!

Brlek: Nie miałem żadnych obaw!

Data publikacji: 30-04-2017 21:41



Dzięki niemu kibice Legii przy Łazienkowskiej całkowicie zamarli. Natomiast sam Petar Brlek pokazał, że ma nerwy ze stali i drużyna może na niego liczyć w trudnym momencie. Ostatecznie jego bramka nie zapewniła Wiśle trzech punktów, ale pomocnik Białej Gwiazdy i tak uważa, że on i jego koledzy rozegrali bardzo dobre zawody. Trudno się z tym nie zgodzić!

Fot. Przemek Marczewski Fot. Przemek Marczewski

Chorwacki pomocnik żałuje oczywiście, że gościom nie udało się zgarnąć pełnej puli, lecz cieszy się, że Wisła potrafiła postawić się mistrzowi kraju. „Spodziewaliśmy się tego, że będzie to trudny i intensywny mecz, ale chcieliśmy zdobyć trzy punkty. Od początku narzuciliśmy nasze warunki gry - rywale nie mieli właściwie żadnej sytuacji w pierwszych dwudziestu minutach. W drugiej połowie po bramce trochę się cofnęliśmy, Legia narzuciła wysoki pressing, ale my kontrowaliśmy i przez to nadal mieliśmy sytuacje, które mogliśmy zamienić na gola. To nie jest znakomity wynik, choć oczywiście też korzystny i musimy go szanować” - uważa Petar Brlek.

Pewność siebie!

Po straconej bramce rozwścieczona ekipa gospodarzy ruszyła do ataku. Z kolei Biała Gwiazda trochę za bardzo cofnęła się do defensywy. Wiślak podkreśla jednak, że nawet wtedy krakowianie potrafili zagrozić bramce strzeżonej przez Arkadiusza Malarza. „Nie wiem dlaczego aż tak cofnęliśmy się po tym wydarzeniu. Prawdopodobnie po prostu przez to, że Legia mocno naciskała. Natomiast nie uważam, żebyśmy stracili kontrolę nad wydarzeniami na murawie - wciąż kreowaliśmy ciekawe akcje. Może powinniśmy być trochę bardziej pod piłką? Ale nie chcę narzekać - rozegraliśmy dobre zawody”.  

Korzystny wynik był możliwy głównie dzięki niezwykłemu spokojowi Brleka. Ofensywny pomocnik nie miał żadnych oporów, żeby zbliżyć się do piłki i umieścić ją w siatce. „Właściwie nie miałem obaw przed podejściem do rzutu karnego. W ostatnim czasie chybiłem tylko raz z jedenastu metrów, więc byłem pewny siebie. Na murawie czułem się tego dnia pewnie” - wyjaśnia jeden z bohaterów potyczki przy Łazienkowskiej.

Wielogodzinna analiza

Ale cieszy nie tylko jeden punkt. W niedzielę Wiślacy przede wszystkim pokazali, że potrafią uczyć się na błędach i że drużyna nadal się rozwija. „Myślę, że trochę zmieniliśmy taktykę, wyciągnęliśmy wnioski. Na pewno pomógł nam również fakt, iż to my pierwsi trafiliśmy do siatki. Poświęciliśmy wiele dni na analizę tego przeciwnika i to przyniosło pozytywne rezultaty. Oni przecież też popełniają błędy”.

„Nadal patrzymy od meczu do meczu - nie wybiegamy zbyt daleko w przyszłość, nie chcemy jakoś za bardzo koncentrować się na rywalach. Jesteśmy w czołowej ósemce i po prostu musimy pokazywać jakość w każdym starciu. Pamiętam ostatnią potyczkę, wygraliśmy 3:0. To będzie inne spotkanie, ale pokażemy, że nikt nie może przyjechać do Krakowa i ot tak zdobyć trzy punkty” - podkreśla na koniec zdobywca gola, który jednocześnie zachęca wszystkich, by pomogli zespołowi w walce przeciwko gdańszczanom (6 maja o 20.30).

Michał Hardek
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



do góry strony