Aktualności
OSTATNIE NEWSY.
Strona główna »
Aktualności »
Arsenić: Wygrała drużyna, nie indywidualności
Arsenić: Wygrała drużyna, nie indywidualności
Data publikacji: 19-03-2018 14:00Wisła odczarowała Łazienkowską w stylu, jakiego gratulowali jej nawet najbardziej związani z Legią dziennikarze. Dużą cegiełkę do triumfu dołożył Zoran Arsenić, który zmierzył się ze swoim idolem z dzieciństwa, Eduardo da Silvą i nie pozwolił mu wpisać się na listę strzelców.
Fot. Przemek Marczewski
„Niesamowitym uczuciem jest tu wygrać. Wiedzieliśmy, że Wisła nie zwyciężyła na terenie Legii od dawna i bez wątpienia była to dla nas kolejna motywacja. Nie zagraliśmy naszego najlepszego futbolu, ale w zupełności wystarczyło to na rywali. Byliśmy drużyną lepszą od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty i dzięki temu zwyciężyliśmy” - zauważył Chorwat, który po raz kolejny na środku obrony współpracował z Franem Vélezem.
Idol powstrzymany
„Nasze zgranie z Franem wyglądała bardzo dobrze. Jest profesjonalistą, daje z siebie sto procent w każdym spotkaniu, jest cały czas skoncentrowany. Dobrze jest grać z takim zawodnikiem, tak samo, jak z Wasylem czy Głową” - podkreślił rolę strzelca bramki we wczorajszym starciu.
W spotkaniu z Legią 23-letni Chorwat miał okazję zmierzyć się z 12 lat starszym rodakiem, który niegdyś był dla niego idolem. „Gdy byłem młodszy oglądałem w telewizji wyczyny Eduardo. Zdobywał wiele bramek, dawał sporo radości i gra przeciwko niemu na pewno była przeżyciem. Jest to gracz, który nawet pół szansy potrafi zamienić na gola, więc tym bardziej cieszę się, że w starciu z nami nie powiększył dorobku” - nie potrafił ukryć radości stoper Białej Gwiazdy.
Wisła na dwie kolejki przed końcem sezonu zasadniczego ma pięć punktów przewagi nad dziewiątym zespołem i jest tuż tuż bycia absolutnie pewną gry w grupie mistrzowskiej. „Naszym celem było to, aby znaleźć się w ósemce i to nam się w zasadzie udało. Jesteśmy blisko tego osiągnięcia, ale wciąż mamy przed sobą dwa mecze i musimy w nich walczyć o zwycięstwo. Trzeba skupiać się na kolejnych spotkaniach, teraz czeka nas starcie z Lechem. Co będzie później? Zobaczymy” - uśmiechnął się na koniec „Zoka”.
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA