Strona główna » Aktualności » Żywot piłkarza spokojnego cz. 2

Żywot piłkarza spokojnego cz. 2

Data publikacji: 12-11-2007 20:19



Jest spokojny, opanowany, skromny, bardzo krytycznie ocenia swoje występy. O kim mowa? O Rafale Boguskim. Właśnie o tych nietypowych jak na piłkarza cechach, ale i nie tylko, postanowiliśmy z nim porozmawiać. Zapraszamy na drugą część rozmowy z zawodnikiem Białej Gwiazdy.

Przeczytaj pierwszą część rozmowy

Był taki moment w Twojej karierze, kiedy odbiła Ci "sodówka"? W Krakowie może nie, ale na przykład jeszcze w Łomży, gdy już wiedziałeś, że przejdziesz do Wisły.
Chyba raczej nie. W Łomży mieliśmy do spełnienia wysokie cele – walczyliśmy o awans do drugiej ligi. Na tym się skupiałem, chciałem jak najbardziej pomóc drużynie.

Gdy przychodziłeś do Wisły podobno chciałeś wziąć numer 21, ale nie pozwolono Ci na to.
Chciałem numer 9 albo 21. Kierownik drużyny powiedział mi, że na ten numer, jeden albo drugi, trzeba sobie zasłużyć. Wybrałem więc 36, bo 3 plus 6 to dziewięć. Dziewiątka jest moim ulubionym numerem i chciałem, żeby tak to wyglądało. Po roku okazało się, że mogę grać z dziewiątką, bo ten numer był wolny.

Czujesz ciężar tego numeru? W Wiśle grał z nim przecież Maciej Żurawski.
Na szczęście nie, bo ostatnio z tym numerem grał Chiacu. Nie czuję więc jakiegoś ciężaru tego numeru.

Wspomniałeś, że w Krakowie po treningu każdy zajmuje się tym, czym się interesuje. Co więc robi poza pobytem przy Reymonta Rafał Boguski?
Często chodzę do kina. W Łomży mieliśmy jedno kino i to takie przeciętne. Byłem też kilka razy w teatrze na kilku komediach i to mi się bardzo spodobało.

Ukulturalniasz się więc?
(śmiech) Wcześniej tylko raz byłem w teatrze. Przedstawienie mi się podobało i chciałem zobaczyć, jak to wygląda tutaj. W Krakowie przedstawienia są super. Jeśli będzie taka możliwość, to dalej będę chodził na spektakle. Oprócz tego czytam książki: od thrillerów politycznych po powieści przygodowe.

Trener Skorża w ramach przerywników w treningach proponuje wam zupełnie inne rozrywki: jazdę na quadach, paintball, strzelanie z łuku. Czy takie atrakcje Ci się podobają i co byś powiedział na to, gdyby następną drużynową rozrywką było wyjście do teatru?
Wspólne wyjście do teatru to też jest dobry pomysł – tak mi się wydaje. Z drugiej strony to, co proponuje nam trener Skorża, jest niesamowitym przeżyciem. Jazda na quadach, strzelanie z łuku, paintball to naprawdę miły przerywnik treningów.

Czy te wspólne wypady rzeczywiście polepszają atmosferę w drużynie?
Wydaje mi się, że tak. Patrząc na atmosferę, która panowała za trenera Petrescu, a tą, która panuje teraz, po roku, widzę, że atmosfera w szatni jest dużo lepsza i to się przekłada na wyniki.

Co jeszcze się zmieniło przez rok twojej nieobecności w Krakowie?
W klubie nie ma kawiarenki, gdzie można było zjeść obiad. Zmieniły się władze klubu, nie ma już tego dyrektora sportowego, który mnie zatrudniał. Jest też oczywiście inny trener, a wraz z nim zupełnie inne treningi.

Wiele osób mówi, że to właśnie zasługą trenera Skorży jest ta odmiana Wisły. Zgadzasz się z tym?
Tak, zgadzam się. Gramy o wiele lepiej taktycznie. Mamy wiele odpraw, treningów taktycznych i to przekłada się na mecze. W trakcie treningów każdy ma określone zadania, wie, co ma robić na treningu.

A jak wypada porównanie trenerów Skorży i Lenczyka?
To dwa inne style prowadzenia drużyny. Bardzo dużo ich różni.

Chyba to dzięki trenerowi Lenczykowi dokonałeś tego skoku twojej karierze.
Dokładnie. Czułem się bardzo dobrze fizycznie trenując w Bełchatowie. Dzięki temu samopoczuciu dobrze też grałem. Gdy byłem dobrze przygotowany, lepiej mi się grało.

Niedawno przedłużyłeś kontrakt z Wisłą. Chcesz go wypełnić do końca, czy marzy Ci się kariera za granicą?
Na razie nie myślę o takich ofertach. Chcę grać w Wiśle i w końcu zdobyć tytuł mistrza Polski. W Bełchatowie mieliśmy szansę, byliśmy bardzo blisko, ale nie wykorzystaliśmy tego.

W twoim przypadku można chyba powiedzieć: do trzech razy sztuka. W końcu wicemistrzem byłeś też z Wisłą.
To było takie symboliczne wicemistrzostwo, bo zagrałem raptem 20 minut w sezonie. Medal mam, ale trudno zaliczyć to do moich osiągnięć. Na pewno większym osiągnięciem było wicemistrzostwo w Bełchatowie. Teraz w Krakowie mamy wielką szansę, aby zdobyć to mistrzostwo. Dużo jednak meczów przed nami i o mistrzostwo będzie bardzo trudno.

Pamiętasz jeszcze swój pierwszy mecz w Krakowie?
Miałem wtedy wielką tremą. Największa trema jest tuż przed meczem, gdy wchodzi się na boisko. Potem, gdy się już gra, myśli się tylko o meczu.

Teraz też masz tą tremę przed meczem?
Szczerze mówiąc cały czas mam tremę przed meczem. Teraz to zdenerwowanie jest mniejsze, ale cały czas je odczuwam.

Myślisz, że będzie taki moment w twojej karierze, że będziesz wchodził na boisko bez zdenerwowania? I czy to będzie dobre, że tego zdenerwowania nie będzie?
Chciałbym, żeby to lekkie zdenerwowanie towarzyszyło mi zawsze. Ono pomaga mi potem w meczu lepiej się koncentrować i wtedy skupiam się tylko na piłce.

Ostatnio do kadry trenera Beenhakkera trafiają nie tylko zawodnicy z pierwszych stron gazet. Czy i ty myślisz czasem o reprezentacji Polski?
Na razie staram się o tym w ogóle nie myśleć. Wiem, ile pracy mnie czeka, żeby stać się lepszym piłkarzem. Najważniejsze są teraz mecze i treningi, w trakcie których mogę podnosić swoje umiejętności.

Co w taki razie musisz poprawić w swojej grze?
Wszystko po kolei! Gra głową, zastawianie, muszę wzmocnić się fizycznie, strzał z lewej nogi – to wszystko muszę podszlifować.

Wolałbyś zagrać w meczu Ligi Mistrzów, czy w spotkaniu reprezentacji Polski?
To byłyby dla mnie dwa tak samo niesamowite przeżycia.

Myślisz, że uda ci się zagrać w Lidze Mistrzów albo w reprezentacji?
Chciałbym, żeby tak było, będę do tego dążył. Czy tak będzie, czas pokaże.

Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.

Rozmawiał Marcin Górski
Fot. Maks Michalczak
Biuro Prasowe Wisła Kraków SA



do góry strony