Strona główna » Aktualności » Żyję każdym meczem

Żyję każdym meczem

Data publikacji: 08-03-2007 22:48



Przypominamy wywiad, jakiego dla Biura Prasowego udzielił w 2005 roku Adrian Ochalik, ówczesny spiker, a obecny rzecznik prasowy Wisły. Wtedy rozmawialiśmy o mszy pojednania, Mistrzostwach Świata w Niemczech, emocjach piłkarskich... Zresztą, przeczytajcie sami.

Rozmowę zaczęliśmy od wydarzenia, którego nikt sobie nie wyobrażał.

Msza na stadionie przy ulicy Kałuży.

Pamiętam moment, kiedy na zawołanie głoszącego homilię: "Teraz z całego serca powiedzmy sobie: Pokój z Tobą", kibice, wszyscy kibice, zaczęli krzyczeć "Pojednanie dla Papieża". Staliśmy obok siebie w różnych szalikach i podawaliśmy sobie ręce patrząc prosto w oczy. To było dla mnie coś niesamowitego. Wierzę, że to nie tylko może być, ale i jest początek czegoś wielkiego. O wynik sportowy możemy się sprzeczać, możemy się kłócić, ale najważniejsze jest to, że musimy się szanować.

Czy pojednanie to była tylko chwila?
Oczywiście, że bardzo się boję tego, że to jest jednorazowe. Chciałbym, a to jest pole do popisu dla mnie i dla wszystkich, którzy pracują w Wiśle, aby to trwało dłużej, żeby ta pozaboiskowa wojna się już skończyła. Wojna niech trwa na boisku. Tam ktoś wygra, tam ktoś przegra. Całym sercem wierzę w zwycięstwo Białej Gwiazdy, i będę się o to kłócił i spierał ze wszystkimi, będę roztrząsał te wszystkie akcje, które miały miejsce na boisku, ale nie chcę, by coś się działo poza nim. Mówię STOP, mówię DOŚĆ tym wszystkim rzeczom, które się dzieją na osiedlach. To, że giną ludzie dla mnie to jakiś absurd. Wiadomo, wszyscy którzy byli na mszy, mówili o tym, by to trwało, by ten spokój trwał jak najdłużej. Kiedy kibice Wisły wchodzili na stadion, wstała cała Cracovia i zaczęła bić brawo. To jest w ogóle jakaś fantastyka, to było nie do wymyślenia, wyobrażenia. Realia są takie, że co jakiś czas zdarzy się jeszcze incydent, ale wierzę, że to będą odosobnione przypadki. Rolą mediów jest to, by nawet jeśli coś się zdarzy, nie podkręcać tego. Spotkaliśmy się na wyjątkowej mszy, spróbujmy teraz spotykać się w sprawach sportowych. Ktoś wygra i jest super, ktoś przegra i będzie musiał się z tym pogodzić. Krzyczmy i kibicujmy, ale poza boiskiem niech trwa pokój i szacunek.

O tym jak zaczęła się przygoda z Wisłą. 
Mieszkam w Krakowie od 11 lat, kiedy zaczynałem studia, od razu chodziliśmy na Wisłę, która wtedy grała jeszcze w II lidze. Oczywiście chodziłem na sektor C. Tam razem z przyjaciółmi siedzieliśmy i oglądaliśmy mecze, tam też zrodziła się pasja i kibicowanie Wiśle. Gdy dowiedziałem się ze jest szansa wzięcia udziału w castingu na spikera, od razu w uderzyłem w to, bo uważałem ze mam szansę. Widać miałem rację, ponieważ się udało, z czego jestem bardzo szczęśliwy. Wiślackim spikerem chcę być tak długo, jak tylko to będzie możliwe.

O pierwszym meczu:
To było ponad 4 lata temu. Na sam koniec rundy jesiennej graliśmy w pucharze Polski z ŁKS - em. Spotkanie toczyło się w scenerii zimowej i zapewne dlatego, że było mało kibiców dano mi ten mecz. Po prostu chcieli mnie sprawdzić. No i oczywiście kiedy pierwsze koty za płoty musi zdarzyć się pomyłka, a mnie zdarzyła się pomyłka dość rzeczowa, ponieważ Wisła wygrywała 4:1, ja zobaczyłem że Maciek Żurawski strzela bramkę, przez mikrofon wydarłem się że Żuraw zdobył gola, nie zauważając ze sędzia odgwizdał spalonego. Było bardzo wesoło, kibice śmiali się ze mnie, w sumie mieli rację, a ja miałem pierwszą nauczkę. Teraz zawszę sprawdzam reakcję sędziego. Inna sprawa że po chwili miałem powód do satysfakcji. Maciej Żurawski rzeczywiście strzelił bramkę tyle, że kilka minut później. A ja mogłem spokojnie wydrzeć się raz jeszcze. I taki był ten pierwszy mecz.

O najbardziej emocjonującym meczu:
Cudowny był mecz rewanżowy z Parmą, to była godzinna ekstaza. Zresztą nie tylko moja, ale i całego stadionu. Pamiętam jak dziś, doprowadzenie do dogrywki, a potem jeszcze te dwie bramki w dogrywce. To jest to, po co się przychodzi na stadiony. Taka stadionowa kwintesencja, coś niesamowitego. Wszyscy byli w tym i żyli tym. To było niezapomniane przeżycie.

O najtrudniejszym meczu:
Mecz z Legią, bo z kim by innym. Chyba dwa lata temu, gdy Legia zremisowała tutaj 1:1. Strzelili bramkę w końcówce, a to oznaczało praktycznie, że to oni zdobędą mistrzostwo Polski. Te 10 minut, które zostały do końca meczu, były naprawdę ciężkie. Wiadomo, że nam, wszystkim kibicom Wisły, taki stan rzeczy się bardzo nie podobał, a sytuacja została jeszcze podkręcona poprzez stołecznych piłkarzy, którzy po meczu wybiegli na murawę ze swoją flagą. Wszyscy wiedzieli, że tego kibice nie wytrzymają. Ci najzagorzalsi, którzy oglądali mecz z sektora C zaczęli przeskakiwać przez bramy. Panowie z monitoringu powiedzieli mi, że muszę interweniować, bo może być nieciekawie, że może się zdarzyć coś niedobrego. Legia to sprowokowała, zupełnie niepotrzebnie, ale to ja musiałem reagować. No to krzyczałem: „Uciekajcie!!!”. Kiedy to się skończyło, a piłkarze rzeczywiście z murawy uciekli, musiałem sobie w ciszy przez pół godzinki posiedzieć, jestem pewien, że nie jeden siwy włos mi się wtedy na głowie pojawił.

O nerwach ma stadionie:
Kilka razy musiałem interweniować, ale to było jakiś czas temu. Teraz takie rzeczy się już nie dzieją na naszym stadionie, z czego bardzo się cieszę. Oczywiście, trzeba wiedzieć jak się w takich momentach zachować. Kiedyś w Warszawie na „warsztatach”, gdzie spotkaliśmy się ze spikerami ze wszystkich stadionów pierwszo - i drugoligowych, rozmawialiśmy o pewnych trickach, sztuczkach, które miałby zwrócić uwagę tłumu. Na niektórych stadionach salwą śmiechu kwitowane jest ogłoszenie spikera: "Kluczyki do czerwonego cinquecento o numerach są do odebrania w siedzibie klubu", ale to naprawdę działa. Nawet jeśli coś się dzieje na którymś sektorze, ludzie zaczynają słuchać informacji. To jest najprostszy sposób, trzeba mieć wachlarz takich rzeczy w zanadrzu.

O swojej pracy:
Mecz jest dla kibiców, ja pełnię rolę służebną, taka jest prawda. Jestem tu od tego, by odpowiednie dać rzeczy słowo, to znaczy nazywać pewne rzeczy, które mam przekazać, jak najprościej i jak najbardziej komunikatywnie, a to czasem jest trudne. Oczywiście, że są pewne rzeczy, które zawsze muszę powiedzieć, ale i tak prowadzę tę nietypową konferansjerkę na swój sposób. Przede wszystkim nie mowię półgodziny o naszych gościach, nie wyczytuję ich statystyk, nie opowiadam o ich historii, nie chcę. Myślę, że kibiców interesują krótkie rzeczowe informacje. O kto przyjechał, jaka jest stawka, co ewentualnie oznacza zwycięstwo, a co porażka. Nie raz zdarzają się rzeczy, które mnie zaskakują, rzeczy, które wykraczają poza schemat. Każdy mecz jest inny, ja żyję każdym meczem bo inaczej nie umiem, jestem w grze, i robię co mogę by być z kibicami. Wiadomo komu kibicuję, ale muszę być obiektywny, czasem muszę mówić nawet te rzeczy, które mogą zostać źle odebrane. Ale tak to jest, istnieje pewna procedura i ja muszę się jej trzymać.

O tym jak to jest być spikerem:
Kiedy są momenty, w których mogę dać sobie upust w postaci krzyku, to sobie na to pozwalam. We mnie narasta pewna kumulacja emocji, wiem ze to muszę powstrzymać, nie zawsze od razu mogę dać im upust, tak jak to się robi na C. Ale przecież i tak słychać że żyję meczem. Zupełnie inaczej podaję, gdy to goście zdobędą bramkę, niż gdy to Wisła strzela gola. Zresztą bardzo cenię sobie współpracę z kibicami. To powstało płynnie, nigdy nie umawiałem się nimi, ale bardzo lubię na przykład wspólne wymienianie składu. Ja krzyczę imię, stadion odpowiada nazwiskiem, to jest bardzo fajna współpraca, można powiedzieć tradycja. Im więcej wspólnych działań, tym lepiej.

O Wiślackich kibicach:
Kiedyś tego nie zauważałem. Pierwsze mecze, przychodzisz na stadion, dostajesz mikrofon i lęk w Tobie siedzi. Dopiero potem zacząłem obserwować co się dzieje "po tej drugiej stronie" i teraz sobie oglądam. Uważam, że cały czas idziemy w dobrym kierunku, jest ciągły postęp Obserwuję coraz większą kulturę, są zachowania, które są świetne. Przykładowo, któryś z naszych zawodników jest kontuzjowany, ja mówię, że boisko opuszcza powiedzmy Arek Głowacki, a cały stadion wstaje i bije brawo. Z jednej strony to jest normalna rzecz, ale z drugiej wspaniała. Tu chłopaka znoszą na noszach, a wszyscy kibice dodają mu siły, trzymają kciuki, żeby jak najszybciej z tego "wyszedł", żeby jak najszybciej wrócił do gry. Bardzo cenię kibiców za tą fantastyczną zespołowość. W każdej chwili są z drużyną.

O pomysłach i oprawach:
Myślałem o tym od dłuższego czasu. Kibice przychodzą na stadion, przychodzą na mecz. i to jest rzecz najważniejsza, ale oprócz meczu powinny zdarzać się rzeczy, o których można by mówić. One powinny mieć miejsce na stadionie mistrza Polski. Na każdym meczu powinna być odpowiednia oprawa. Tak jak kibice przygotowują się do każdego meczu, skoro na każdy mecz mają jakiś konkretny pomysł, to, to oznacza że przed każdym meczem ktoś to wymyśla, robi flagi, kupuje materiały i dba by w odpowiednim momencie wszystko ze sobą grało. To wszystko jest ustalone. Tak samo ze strony klubu, chcemy do kibiców wyjść z naszą propozycją. Na razie gwarantujemy wystrzały po każdym zwycięstwie. Powiedzmy jeżeli Wisła wygrywa 10:0 to strzelamy 10 - krotnie. Chcemy stworzyć pewną tradycję Chcemy, żeby w całym Krakowie było słychać, ile goli zdobyliśmy. Każdy kto usłyszy 10 wystrzałów w dniu naszego meczu, będzie pewien ze Wisła strzeliła 10 bramek. Inne atrakcje? Myślę że próbkę pokazałem w meczu z Ziliną. Wyszło chyba dobrze. Kibice się tego nie spodziewali. Ten nasz show wywarł pewne wrażenie, ale mam w głowie pewne pomysły, które dopiero dopracowuję. To są, nie ukrywam, pomysły szalone, jako że stadion to jest ogromna przestrzeń, ale nie zamierzam z nich rezygnować, bo wiem, że przy odpowiednim wkładzie pracy wszystko można zrealizować.

O klubie:
Ja po prostu uwielbiam tu przebywać. Jak mam czas na kawę, to przyjeżdżam właśnie tutaj, tu rozmawiam z wieloma osobami i wydaję mi się, że tak powinien funkcjonować „wiślacki świat”. Chodzi o to żeby jak najwięcej osób, nie tylko z SSA ale i z TS tworzyło ten wspaniały wiślacki klimat. Wszyscy tworzymy spójne środowisko. To zaczyna się od meczu, gdy pokolenia kibiców oglądają mecz. Ale to powinno wyjść także poza sam stadion czy halę. Jest restauracja „U Wiślaków” gdzie pojawia się mnóstwo osób. Tu można nie tylko spokojnie pogadać, ale też obejrzeć mecz, Tu spotyka się stowarzyszenie kibiców, i może to właśnie tu powinny dziać się wydarzenia około klubowe. Może comiesięczne spotkania ze sportowcami? Ja zaproponowałem pokaz mody wiślackiej. Może to i śmiesznie brzmi, gdy zabrałem się za przygotowania, wszyscy robili wielkie oczy, ale okazuje się ze można to zorganizować, można to zrobić. Chociaż wiele osób nie dowierzało i uśmiechało się tylko z politowaniem, wierzę że to ma sens. Robię to także dlatego że moim zdaniem ten klub trzeba rozkręcić. Taka jest prawda.

O Cracovii:
Cieszy mnie to, że Cracovia gra dobrze w lidze, że jest wysoko. To bardzo korzystne dla nas i dla Krakowa. Zresztą, jeśli Wisła miałaby wygrać ze słabym przeciwnikiem, to nie będzie mieć żadnego splendoru. Chwała przychodzi tylko wtedy, gdy pokonujesz silnego i o to chodzi. Potrzebujemy dwóch mocnych klubów w Krakowie, tylko wtedy zwycięstwa będą odpowiednio smakować. 

O piłkarskich marzeniach:
Chciałbym zapowiedzieć rozgrywki grupowe Ligi Mistrzów. Staram się być realistą i trzeba pamiętać, że rozgrywki grupowe byłyby czymś niesamowitym. Dla nas kibiców, dla miasta i dla całego środowiska piłkarskiego w Polsce. Drużyna którą chciałbym zapowiedzieć? Bardzo dawno nie było Anglików i gratką dla naszych kibiców byłoby spotkanie z Arsenalem albo Manchesterem, czy Chelsea. To byłoby coś. Poza tym, ciągle trafiamy na Hiszpanów czy Włochów. Czas na Angoli.

O meczu Anglia - Polska - "skoro wyspiarzy chciałby":
Mecz z Anglią będzie ważny, chcę na niego pojechać. Cały czas zaklepuję sobie miejsca na mistrzostwa świata w Niemczech. Mam nadzieję, że będą tam i Polacy. Jest na to duża szansa. Żona już jest poinformowana, ze mnie przez dłuższy czas w domu nie będzie. Mam wrażenie ze mistrzostw świata, przez dłuższy czas, bliżej Polski nie będzie. No bo przecież nie u nas (śmiech).

Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA



do góry strony