Aktualności
OSTATNIE NEWSY.
Zrewanżować się Niemcom za 1974 rok
Data publikacji: 01-05-2006 15:11Marcin Górski: Czy to rzeczywiście jest tak, że dla piłkarza występ na Mistrzostwach Świata to najważniejszy moment w jego karierze?
Kazimierz Kmiecik: To na pewno jest olbrzymie wyróżnienie. Dzięki występowi na Mistrzostwach można się jeszcze bardziej wybić, być znanym na całym świecie. W końcu transmisje telewizyjne z mundialu idą na cały świat i tych najlepszych piłkarzy poznaje cały świat. W Polsce to na pewno jest olbrzymi zaszczyt dla każdego, kto na te Mistrzostwa jedzie i jeszcze coś osiągnie, jak na przykład zdobycie przed nas trzeciego miejsca, które było dużym sukcesem.
No właśnie – trzecie miejsce. Czy Polskę wtedy było stać na więcej?
Na pewno. Gdyby nie ten mecz z Niemcami na wodzie, gdyby on odbył się w normalnych warunkach, to myślę, że byłyby duże szanse wygrać i w finale spotkać się z Holandią. W tamtym meczu nawet ja miałem bardzo dobrą sytuację. Może na suchym boisku udałoby mi się strzelić inaczej. Wtedy warunki bardzo dużo zrobiły.
Mówi Pan o swojej sytuacji ze spotkania z Niemcami. Bramkarz niemiecki podobno dokonał wtedy rzeczy wręcz niemożliwej broniąc ten strzał.
Tą sytuację pamiętam bardzo dobrze. Poszła centra z prawej strony. Do piłki ruszył niemiecki obrońca i ja. Uderzyłem w pełnym biegu. Maier ruszył się w drugą stronę, ale zostawił rękę i końcami palców udało mu się to wybronić.
Spodziewaliście się jadąc na Mistrzostwa, że wrócicie z medalem?
Cały czas powtarzano, żeby grać każdy mecz tak, żeby wygrywać. To gdzie się dojdzie, miały pokazać wyniki osiągane w Niemczech.
Jak to było być wtedy reprezentantem Polski?
To na pewno był bardzo duży zaszczyt grać wtedy w reprezentacji, gdyż na jedną pozycję było czterech, pięciu zawodników, nie tak jak teraz, kiedy jest góra dwóch, trzech. Uważam wręcz, że na jednej pozycji, na lewej obronie, brakuje dobrego zawodnika, jak kiedyś Adam Musiał. Wtedy można było spokojnie wybrać najlepszych.
Pan przecież w lidze był królem strzelców, a do podstawowej jedenastki nie udawało się załapać. To chyba trochę przypomina obecną sytuację Tomasza Frankowskiego?
Tak, z tym, że w pewnym momencie "Żuraw" stał się kluczowym zawodnikiem i to do niego trzeba było dobrać partnera. Uważam, że Frankowski z Żurawskim powinni grać razem w kadrze już wcześniej. Tak było w 1974 roku. Wtedy w ataku grali Szarmach i Lato. Oni byli z jednego klubu i dzięki temu dobrze się rozumieli. Gdyby jakiś inny zawodnik Wisły grał wtedy w atatku, albo w pomocy, to miałbym duże szanse na grę. My znalibyśmy się z boiska. Tymczasem ja byłem sam, bo zarówno Marek Kusto jak i Zdzisław Kapka nie byli podstawowymi zawodnikami.
Z Wisły was jednak pojechało kilku.
No tak, było nas pięciu zawodników. Załapaliśmy się do każdej formacji i to uważam był duży sukces.
Wtedy Wisła była mocniejsza, bo więcej was z klubu pojechało na Mistrzostwa?
Na pewno Wisła była bardzo dobra drużyną, z tym, że według mnie nie do końca wykorzystaną. Wisła z tymi zawodnikami mogła przez dłuższy czas zdobywać mistrzostwo, a nie dopiero w 1978. Nas na Mistrzostwa Świata pojechał pięciu i uważam, że z taką grupą już w 1975, 76 drużyna Wisły powinna zdobywać mistrzostwo Polski.
Trener Górski być rzeczywiście takim autorytetem?
Oczywiście. To co on powiedział, każdy słuchał. On nie wymyślał nic trudnego, jego metody były można powiedzieć proste: grać, zdobywać bramki, wygrywać.
Jaki on miał wpływ na waszą grę?
Wtedy byli dobrzy zawodnicy, trener miał wśród nas bardzo dobre rozeznanie. Miał te dwójkowe, trójkowe ustawienia, o których już wspominałem. On sobie to dobierał, a że wszystko mu świetnie spasowało, to były wyniki. Trener Górski miał nosa.
Wtedy na Mistrzostwach był inny system rozgrywania gier. Czy dzięki temu było łatwiej o sukces, czy wręcz przeciwnie?
Teraz po wyjściu z grupy wszystko zależy od tego, na kogo się wpadnie. Wtedy natomiast po wyjściu z grupy w drugiej grupie trafiał się na mocne drużyny. Mógł być jeden słabszy zespół, ale trzy pozostałe na pewno były bardzo dobre. Trzeba było od początku walczyć, żeby coś osiągnąć. Poza tym wtedy było 16 drużyn na Mistrzostwach.
Czy ta liczba uczestników była utrudnieniem, poziom Mistrzostw Świata był wtedy wyższy?
Wtedy było dużo mniej zespołów, które słabiej grały. W pierwszej grupie mieliśmy co prawda Haiti, które dostało się z Ameryki, ale z pozostałymi zespołami było już ciężko. Teraz do pewnego momentu poziom Mistrzostw jest według mnie słabszy. Poziom w grupach nie zawsze jest najwyższy, ale potem, gdy już ci najlepsi grają ze sobą, nie ma na co narzekać.
Jak Pan zapamiętał powrót do Polski po Mundialu?
Nikt się nie spodziewał, że takie przyjęcie zgotują nam kibice. Nasze osiągnięcie to na pewno był duży wyczyn. Po olimpiadzie w 1972 roku w polskiej piłce zaczęło się dobrze dziać, bo wtedy zdobyliśmy złoty medal.
Na co stać Polskę w tegorocznych Mistrzostwach?
Fajnie by było powtórzyć to, co zdobyliśmy w Niemczech w 1974 roku. To byłby duży sukces.
Czy to jest realne?
W piłce wszystko jest możliwe. Nie raz drużyny grają bardzo dobrze, a przegrywają jakieś spotkanie.
Ten mecz z Niemcami te będzie taki rewanż za 1974 rok?
Chciałbym, żebyśmy się zrewanżowali. Myślę, że mamy na to szanse. Oczywiście dużo będzie zależało od przygotowania zawodników. Teraz wielu z nich gra na zachodzie, w naszych czasach nikogo takiego nie było. Ci zawodnicy wiedzą, na co ich stać, Polska powinna więc powalczyć.
Kto powinien zagrać na pańskiej pozycji, w ataku?
Uważam, że powinni grać Frankowski z Żurawskim. W meczach eliminacyjnych było widać, że się znają. Grali ze sobą parę lat. Dużo właśnie zależy od takich ustawień: pomocnik – napastnik, napastnik – napastnik, boczny obrońca - boczny pomocnik. Jeśli zawodnicy z tych par grają razem w klubach, to wiedzą ja grać ze sobą.
Czyli to nie Wiślacka znajomość zadecydowała o tym wyborze?
Nie. "Żuraw" według mnie jest teraz klasą w Szkocji. "Franek" co prawda nie strzela bramkę choćby tak jak w Wiśle, ale to nie jest tak łatwo zdobywać gole za granicą, szczególnie w Anglii.
A na inne pozycje? Trener Janas dokonuje dobrych wyborów, czy Pan by coś pozmieniał?
Jeżeli się wygrywa, to się nic nie zmienia. Trzeba ciągnąć tą drużynę, żeby ona dalej się zgrywała. Wiadomo, że trzeba mieć jednego czy drugiego dublera, żeby w przypadku kontuzji czy kartek wiedział, o co chodzi na boisku.
Z tymi dublerami jest chyba największy problem?
Na pewno. Liga się jednak szybko kończy, potem jest zgrupowanie, więc myślę, że będzie czas poćwiczyć przygotowanie taktyczne.
Reprezentanci grają w wielu ligach, tymczasem wy w 1974 roku wszyscy graliście w Polsce. Która sytuacja jest bardziej korzystna?
Trudno powiedzieć. Jak grało się w Polsce, to każdy się znał, trener na co dzień widział wszystkich zawodników. Teraz tymczasem jest inny system trenowania w Holandii, inny w Szkocji, inny w Polsce. To wszystko trzeba spasować, trener Janas musi dobrać wszystko tak, żeby to grało i drużyna polska wygrywała.
Jak wyglądały wasze przygotowania do Mistrzostw?
Zarówno przed olimpiadą, jak i przed Mistrzostwami byliśmy na zgrupowaniu w górach, w Zakopanem. Jednego razu zaliczaliśmy góry, innym razem boisko.
Czy ten okres przygotowań, jaki piłkarze mają w tym roku na przygotowania wystarczy według Pana na to, żeby zgranie było pełne?
Uważam, że tak. Przecież wcześniej jeszcze są sparingi. Potem trzeba jeszcze odbyć treningi taktyczne, zastanowić się, czy to my mamy przygotowywać taktykę pod każdego przeciwnika, czy gramy swoje, a przeciwnicy mają taktykę do nas dostosować.
Co zadecydowało o tym, że właśnie wtedy w Polsce było tylu dobrych zawodników, że nie było problemów ze skompletowaniem wyrównanej kadry?
Nie było komputerów, nie było telewizji na taką skalę. Wszyscy grali w piłkę: na boiskach, na podwórkach, na Błoniach. Teraz na ulicy nikogo nie widać, żeby grał, samochody stoją. Na Błoniach od czas do czasu pojawi się ktoś grający w piłkę. Tymczasem ja pamiętam, że na Błoniach nie było miejsca. Trzeba było wcześniej przychodzić, żeby miejsce sobie zająć. Trudniej jest więc teraz zmobilizować młodego zawodnika do dużego wysiłku. My chodziliśmy po górach, wręcz wybiegaliśmy na nie, a teraz pewnie by wyszedł do połowy i powiedział, że dalej nie da razy.
Metodą na sukces reprezentacji jest więc wyrzucić telewizory i komputery i pokazać, jaki piękny jest futbol?
Trzeba na pewno ściągnąć młodzież do piłki tak, żeby znowu było wielu dublerów do gry w reprezentacji.
rozmawiał Marcin Górski