Strona główna » Aktualności » Tomasz Kulawik: To jest moja przyszłość cz. 2

Tomasz Kulawik: To jest moja przyszłość cz. 2

Data publikacji: 03-03-2008 10:57



Zapraszamy na drugą część rozmowy z Tomaszem Kulawikiem. Tym razem będzie o głównie Młodej Ekstraklasie i planach na rundę wiosenną.

Pierwszą część rozmowy można przeczytać tutaj.

Czy mógłby Pan podsumować pierwszą rundę w wykonaniu Pana zawodników?

Uważam, że tą rundę zagrali ekstra, bo fakt, że są na drugim miejscu coś o nich świadczy.  Przygotowywali się do tych meczów, te założenia, które mieli do zrobienia, przekładali na boisko, a przede wszystkim najważniejszą rzeczą jest to, że wielu z tych chłopaków wychodziło i grało w Pucharze Ekstraklasy i dawało dobre wyniki, bo takim jest awans do kolejnej rundy.

Niektórzy zawodnicy z Pana zespołu otrzymali szansę od trenera Skorży na grę w Pucharze Ekstraklasy. Jak Pan myśli, którzy z nich wykorzystali tę szansę?
Chyba najbardziej wykorzystali ją Krzysiek Mączyński, Przemek Rygielski i Przemek Szabat, którzy zostali przy pierwszej drużynie. Przyjedzie też czas na innych zawodników, bo to nie jest tak, że powie się do młodzieży, że ty już się nie nadajesz. Trzeba im dać czas. Właśnie po to jest ta Młoda Ekstraklasa, żeby oni dorośli do tej wielkiej piłki. Na przykład Artur Rado, który po dwóch latach przerwy od piłki, bo był na rehabilitacji i na zajęciach bez piłki, a teraz od roku jest ze mną i coraz lepiej wygląda. Na badaniach szybkościowych z pierwszą drużyną miał najlepsze wyniki. To też o czymś świadczy. Pozbierał się po tak ciężkiej kontuzji i doprowadziliśmy go do takiego stanu, że już dość ciekawie wygląda. Trzeba mu dać jeszcze czas, żeby móc mu się przyjrzeć.

Czy to oznacza, że pierwsza drużyna ma silne zaplecze w postaci młodszych zawodników?
Tak mi się wydaje, bo nawet sam trener Skorża powtarzał w wywiadach, że ci zawodnicy, którzy przechodzili do pierwszej drużyny i grali w Pucharze Ekstraklasy, nie odstawali, a wręcz przeciwnie, byli osobami, które prowadziły, kreowały grę i decydowały o wyniku. To są dla nich ważne rzeczy, bo oni czytając gazetę będą widzieli o tym, że ktoś się interesuje i popiera ich pracę.

Podczas meczów jest Pan spokojny i opanowany. Czy był jakiś mecz w ciągu Pana trenerskiej kariery, który przysporzył Panu nerwów?
Najbardziej zdenerwowany  podszedłem do spotkania, które graliśmy w juniorach przeciwko Cracovii. To było za pierwszym razem, kiedy prowadziłem juniorów i jednocześnie były to pierwsze derby. Przegrywając 1-0, doprowadziliśmy do stanu 1-1 i w tej samej minucie, zaraz od rozpoczęcia gry ze środka boiska, strzelili nam bramkę na 1-2. I znowu było gonienie tego wyniku, ale udało nam się i wygraliśmy ten mecz 3-2.

A które spotkanie w Młodej Ekstraklasie uważa Pan za najważniejsze, przełomowe?
Z Kolporterem. Po przegranej u siebie z Zagłębiem Lubin pojechaliśmy do Kielc i tam wygraliśmy z liderem 2-0. Uważam, że sami zawodnicy uwierzyli – nawet ci, co nie grali w tym meczu – bo jadąc tam mówili, że będzie raczej ciężko. Widziałem po nich, że wtedy uwierzyli, że mogą wszystko zmienić.

Jaka jest według Pana różnica w trenowaniu młodych zawodników, którzy dopiero wchodzą w dorosłą piłkę, a piłkarzy już ukształtowanymi?
Zawodnik ukształtowany już wie, czego chce. Przede wszystkim wie, dlaczego pracuje - ma dobry kontrakt i wie, jak będzie wyglądała jego najbliższa przyszłość. W Młodej Ekstraklasie chłopak pracuje dopiero na to, żeby mieć tą przyszłość zagwarantowaną, bo żaden z nich nie ma lukratywnych kontraktów, na razie mają umowę z Wisłą. Raczej pracuje się pod tym kierunkiem, żeby przygotowywać ich do gry, podpowiadać i ustawiać. Jesteśmy bardziej nastawieni na nauczanie tych rzeczy – taktyki, poruszania się po boisku, czy nauczanie nawet prostych elementów. Nieraz tego, który przyjdzie z trampkarzy, juniorów, czy przede wszystkim z innego klubu, trzeba nauczyć jak skleić piłkę, żeby to on miał z tego korzyści, a nie przeciwnik. A ta osoba, która gra już w lidze, z reguły już to potrafi i nie zajmuje się drobnymi rzeczami, które tutaj, w Młodej, trzeba jeszcze poprawiać.

Współpracuje Pan z dwoma legendami naszego klubu: trenerami Kazimierzem Kmiecikiem i Januszem Adamczykiem. Jak wygląda Wasza współpraca?
Współpracuje nam się bardzo dobrze. Najlepiej pokazały to wydarzenia na obozie, kiedy byłem chory i miałem 40 stopni gorączki. Wtedy, przez te trzy dni, z trenerem Kmiecikiem bez problemów rozmawiałem i ustalałem zajęcia, dałem mu pod opiekę chłopaków i wiedziałem, że to będzie zrobione tak, jak powinno to być zrobione, jakbym sam tam był. Zawodnicy wiedzą, że będzie to od nich egzekwowane i to, co powie trener Adamczyk i trener Kmiecik to tak, jakbym to ja podjął taką decyzję i oni też o tym wiedzą.

 

Czy zobaczymy w takim razie jakieś nowe twarze?
Na razie mamy Dawida Nabiałka, a zobaczymy resztę, bo to też nie polega na tym, żeby wziąć i decydować o pieniądzach za zawodnika do Młodej Ekstraklasy. Teraz jest kwestia, czy Wisła da takie pieniądze, czy jego klub puści go za darmo, żeby miał szansę na zaistnienie. Bo tak jak mówiłem, przyjęliśmy sobie taką zasadę, że w Młodej Ekstraklasie nastawiamy się na współpracę z klubami.

Kiedy młodzi Wiślacy zaczynają nową rundę?
Mecze w Ekstraklasie zaczynamy 9 marca. Mieliśmy zacząć 24 lutego, ale cała liga jest o dwa tygodnie przesunięta.

Jak Pan widzi przyszłość Młodej Wisły i swoją?
Oj... to już będzie kwestia tego, jaka zostanie podjęta decyzja w PZPN-ie - czy nadal będzie Młoda Ekstraklasa, czy nadal będą dawać szansę na to, żeby młodzi piłkarze się rozwijali. Jest też kwestia, czy będą chcieli mieć w PZPN-ie kontrolę – bo jakby nie było, to lepiej mieć zawodników w Koronie Kielce, Ruchu Chorzów czy w Zagłębiu Lubin, niż po czwartych ligach ze względu na to, że ma się ich pod kontrolą. Każdy z tych klubów przeprowadza badania i testy. Nawet trener do lat 19, 20, czy 21 może zadzwonić i zapytać, jak zawodnik danej grupy wiekowej wygląda, jakie ma wyniki i nie musi już tracić na to czasu, tylko dostaje taką wiadomość. U klubów z niższej ligi ciężko jest to wyegzekwować.
Moja przyszłość to już jest inna rzecz. Uważam, że ma na to wpływ to, jak będą wyglądali zawodnicy i ile tych osób wyjdzie wyżej, ile będzie w ogóle miało szansę wyjść. Jak z grupy stu osób będzie jeden diament, to wystarczy go dobrze wyszlifować. I to jest wtedy moja przyszłość.

Czyli walczymy w tym sezonie o mistrza w Młodej Ekstraklasie?
Oczywiście, że tak. Zawsze walczymy o wygraną, bo przecież nikt nie lubi przegrywać. Ja przynajmniej nie znam takich osób.

Czy ma Pan jakieś założenia na 2008 rok?
To już mamy 2008 rok? (śmiech). Nie, nie...nigdy nie podejmuję takich decyzji, że przychodzi nowy rok i mam zrobić to, to i to. Wiadomo, że życie nas jeszcze zweryfikuje. A najważniejsze jest to, żeby zawodnicy przychodzili na trening z uśmiechem na ustach, żeby ten trening realizowali i żeby mieli z tego jak najwięcej korzyści. To jest dla mnie najważniejszą rzeczą i taka jest moja praca. Po to się tutaj uczymy, żeby z tego czerpała korzyści Wisła – to raz, a dwa – sami zawodnicy.

Dziękujemy bardzo za rozmowę.
Dziekuję.

Katarzyna Jeleń, Marta Strączek
Współpracował Michał Pudlik
Biuro Prasowe Wisła Kraków SA



do góry strony