Strona główna » Aktualności » Radosław Majdan się nie poddaje

Radosław Majdan się nie poddaje

Data publikacji: 27-02-2006 18:45



Po raz pierwszy w trakcie swojego pobytu w Wiśle Radosław Majdan nie może być pewny miejsca w podstawowej jedenastce drużyny Białej Gwiazdy. Ostatni sparing przed rozpoczęciem rozgrywek ligowych to on rozpoczął z ławki rezerwowych, jak sam jednak zaznacza, nie oznacza to kolejności bramkarzy w danym momencie. O rywalizacji wśród bramkarzy i formie przed rundą wiosenną rozmawialiśmy po poniedziałkowym treningu.

Sobotni sparing rozpoczął Pan z ławki rezerwowych. To zawód?
Na pewno nie jest przyjemnie. Nie grałem jednak żadnego sparingu chyba od miesiąca, bo byłem kontuzjowany. To ta kontuzja najbardziej mnie dobijała. Na obozie na Cyprze były cztery sparingi, a ja w żadnym nie zagrałem. To był pierwszy mecz od dłuższego czasu, w którym mogłem pokazać się trenerowi.

Są jeszcze szanse, żeby w meczu z Groclinem zagrać w podstawowym składzie?
Nie wiem. Przed meczem trener mówił, że fakt, ze Mariusz gra pierwszy, a ja drugi, nie oznacza kolejności w danym momencie. Zobaczymy, jak będzie w sobotę. Nie chcę nad tym myśleć, bo to przecież i tak niczego nie zmieni.

Jak Pan ocenia swoją formę po okresie przygotowawczym?
Dobrze. Chociaż miałem tą dwutygodniową przerwę spowodowana kontuzją, to czuję się dobrze, nie wpłynęło to jakoś znacząco na moją dyspozycję Wydaje mi się, że w mojej grze było widać, że nie ma żadnej nerwowości, że wszystkie interwencje były pewne.

No właśnie. W sobotę widzieliśmy kilka bardzo pewnych wyjść na przedpole w pana wykonaniu, a pamiętamy, że w rundzie jesiennej pojawiały się zarzuty odnośnie tego elementu gry. Czy pracował pan jakoś szczególnie nad tymi wyjściami do piłki?
Często jest tak, że najlepiej zrzucić na bramkarza stratę bramki. Cały czas wracało się do tych wyjść do piłki, a ja tak naprawdę uważam, że zawiniłem jedynie przy ostatniej bramce w Atenach. Tymczasem niektórzy tak się zagalopowali, że każdą bramkę, którą traciliśmy po stałym fragmencie, przypisywali mnie. W sobotnim meczu w pole karne były wrzucane takie piłki, do których można było wyjść. Czasami są takie sytuacje, że ciężko się przecisnąć. Z trybun może wyglądać to tak, że bramkarz mógł wyjść, a tymczasem wcale nie jest tak łatwo. Oczywiście, nad tym elementem, jak i nad każdym innym cały czas pracuję.

Jak pan ocenia współpracę z nowym trenerem bramkarzy?
Dobrze. Ciężko pracujemy, ale to nie przeszkadza nam w dobrej współpracy.

Czy pojawiły się jakieś nowe elementy w treningu?
Oczywiście. Na pewno część ćwiczeń jest podobnych, ale pojawiły się tez zupełnie nowe. Na pewno każdy trener, czy to trener pierwszego zespołu, czy bramkarzy, ma swoją koncepcję na pracę. Teraz też tak jest i teraz, w związku z tym trening jest trochę inny.

Czy jeśli w sobotę usiądzie pan na ławce rezerwowych, to może pan zagwarantować, że to nie będzie koniec walki o miejsce w podstawowej jedenastce?
Na pewno nie poddam się. O formę przecież trzeba dbać cały czas. Oczywiście, jeśli usiądę na ławce, to nie będzie to przyjemne, ale przecież się nie zastrzelę. Takie jest życie.

M. Górski
Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA



do góry strony