Strona główna » Aktualności » Nie będziemy latać jak pszczółki

Nie będziemy latać jak pszczółki

Data publikacji: 06-07-2006 10:12



Mecz z Celtikiem będzie spotkaniem atrakcyjnym i prestiżowym. Trzeba jednak pamiętać, że wypada on tuż po ciężkim zgrupowaniu we Włoszech. Uwagę na ten fakt zwraca napastnik Białej Gwiazdy Paweł Kryszałowicz:

- Jesteśmy po obozie. Na pewno nie spędzilismy tych dni we Włoszech jako turyści, ale solidnie trenowaliśmy dwa razy dziennie. Było dużo biegania, więc czuć w kościach te trudy. Mecz ze Szkotami jest prestiżowy, ale nie ma sie co oszukiwać: nie będziemy latać lekko jak pszczółki. Liczę, że jednak mimo to widowisko będzie dobre.

- Jak się czujesz ty osobiście na dzień dzisiejszy?
- Ciężka praca w okresie przygotowawczym musi przynieść z czasem swoje owoce. Teraz trudno oceniać dyspozycję, bo nie jest pora ku temu pora. Graliśmy z zespołami słabszymi, więc nawet z tego względu nie sposób ocenić swojej dyspozycji. Mozna powiedzieć, że była to bardziej taka odskocznia od codziennych treningów.

- Niebawem minie 12 miesięcy od czasu, gdy Paweł Kryszałowicz zawitał pod Wawel. Czy wobec zmian kadrowych, pojawienia się wielu zawodników z innych krajów, czujesz szczególną odpowiedzialność za Wisłę - atmosferę, wyniki?
- Nie powiem o sobie, że jestem filarem tej drużyny, to duże słowo. Są koledzy, którzy dłużej grają w Wiśle: Arek Głowacki, Maciek Stolarczyk, Marcin Baszczyński. Jednak grając w każdym zespole, wychodzi się na boisko, żeby zwyciężać, więc odpowiedzialność osobistą za wyniki i grę drużyny na pewno ponoszę. Liczę, że to, co złe już w Wiśle poza mną i teraz jeszcze bardziej będę mógł się przyczyniać do zwycięstw Białej Gwiazdy.

Grisza
Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA



do góry strony