Strona główna » Aktualności » Mistrzostwo w kapciach?

Mistrzostwo w kapciach?

Data publikacji: 11-04-2008 21:34



Tytuł mistrzowski można zapewnić sobie na kilka kolejek przed końcem sezonu. Można go również wywalczyć w ostatniej kolejce. A jak smakuje mistrzostwo, zdobyte "w kapciach"? W najbliższy weekend w ten właśnie sposób Wiślacy mogą zostać mistrzami Polski...

Ten materiał ukazał się w czwartkowym, 55. numerze newslettera Białej Gwiazdy.

W sezonie 2003/2004 Wisła Kraków ukoronowała swoją dobrą grę wywalczeniem pierwszego miejsca w lidze. Ale zdobycie mistrzowskiej patery nie odbyło się na boisku, a... przed telewizorem. Wtedy w 24. kolejce Biała Gwiazda pojechała do Łęcznej na mecz z Górnikiem. Wiślacy musieli wygrać i czekać na potknięcie goniącej ich Legii, która swój mecz rozgrywała dzień później. I tak się stało – krakowanie wygrali po bramce Macieja Stolarczyka, a następnego dnia Legia swój mecz zremisowała. Tytuł mistrzowski został zdobyty.

W tamtym spotkaniu zagrało czterech piłkarzy z obecnej kadry Wisły: Arkadiusz Głowacki, Marcin Baszczyński, Mauro Cantoro oraz Piotr Brożek.

”Pamiętam ten mecz, ale ja zawsze patrzę na to przez pryzmat naszej gry. Nie patrzę, czy mistrzostwo jest przed telewizorem, czy nie. Wiadomo – niektóre miały większy smaczek, bo np. przy Łazienkowskiej zdobywaliśmy mistrzostwo Polski, to też było fajne. To wszystko jest nasza zasługa. Najważniejsze później są fety i je najmilej wspominam” – powiedział Marcin Baszczyński.

Arkadiusz Głowacki również dobrze pamięta tamtą kolejkę. „Pamiętam, bo chyba nawet z Maćkiem Żurawskim oczekiwaliśmy na wynik. Chyba Legia wtedy walczyła o mistrza. Po tym meczu z Górnikiem mogliśmy się cieszyć z mistrzostwa, tak więc dobrze pamiętam tamto spotkanie” – wspominał kapitan Wisły.

”Wtedy Maciej Stolarczyk zdobył gola? A tak, to pamiętam. Zdobyliśmy akurat wtedy mistrzostwo” – mówił Piotr Brożek.

Czy tytuł, wywalczony na zielonej murawie, jest lepszy od tego zdobytego przed telewizorem? Tutaj opinie są podzielone. „Zawsze lepiej na boisku. Nawet mógłbym z tym poczekać do następnej kolejki, nie tylko tej, na Jagiellonii. My dążyliśmy do tego, żeby zdobyć to mistrzostwo jak najszybciej, a los pokaże, jak i gdzie, bo wierzę, że nikt nie jest w stanie nam go odebrać” – mówił „Baszczu”.

„Wiadomo, że chcemy wygrać mecz z Jagiellonią, ale chcemy też u siebie wznieść puchar. Akurat jest tak, że potem są u nas derby. Będzie to podwójna radość, jeśli wygramy i zdobędziemy tytuł na własnym boisku. Jeśli zdobędziemy tytuł wcześniej, to tak samo będziemy się cieszyli” – dodał Piotr.

Natomiast dla Arkadiusza Głowackiego nie ma to znaczenia. „Myślę, że każdy tytuł, zdobyty przed telewizorem, czy na boisku, ma taki sam smak. Pewnie wiele osób może nam tego pozazdrościć, że tak zdobyliśmy tytuł i wielu chciałoby go zdobyć, czy to przed telewizorem, czy na boisku. Więc dla mnie nie ma różnicy” – powiedział obrońca krakowskiego zespołu.

Na pytanie, czy w przypadku potknięcia Legii i wygranej w Białymstoku, piłkarze będą oglądali niedzielny mecz Groclinu, zawodnicy zgodnie mówią, że nie. „Wynik będę śledził, mecz niekoniecznie. Nasze zadanie polega na tym, żeby wygrać w Białymstoku. Później, jeśli Legia i Groclin uporają się ze swoimi przeciwnikami, będziemy mieli kolejną szansę na to, żeby zdobyć mistrzostwo. Ważne są wygrane i tak już jest, że od początku nie oglądamy się na innych i chyba nie chcielibyśmy tego zmieniać” – stwierdził „Głowa”. „Nie, nie będę. Zobaczę sobie z wynik z ciekawości, ale w niedzielę nie będzie żadnego świętowania” – krótko powiedział „Pietia”.

W tej kolejce, czy w następnej, na boisku czy przed telewizorem – jak widać, to nie ma znaczenia. Najważniejsze, żeby po dwóch latach tytuł wrócił pod Wawel...

Aby otrzymywać newsletter Białej Gwiazdy i móc czytać przygotowane przez nas materiały zanim ukażą się one na stronie internetowej, wystarczy zarejestrować się.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA



do góry strony